Wpis z mikrobloga

#przemyslenia #buddyzm #czakry #thirdeye #hinduizm #oobe #paranormalne

Jak co wieczór, naszło mnie na przemyślenia. Tym razem dotyczące Trzeciego Oka. Powiedzie, bujda na resorach. Też tak myślałem, aż doszedłem do punktu gdzie jestem teraz.

Ale zacznijmy od początku. Od zawsze byłem ateistą. Wychowany w takiej rodzinie, zawsze podchodziłem do boga i wszystkiego co nad przyrodzone z wieeelkim dystansem. Religia to był dla mnie temat poboczny, nie dotyczący żadnej dziedziny mojego życia. Pomijając czasy dzieciństwa, nigdy nie wierzyłem w jakieś duchy, życie po śmierci, magię... Do życia podchodziłem z wręcz przesadnym realizmem. Aż do czasu gdy pewnego razu, poznałem kilka ludz, którzy zachwycili mnie swą mądrością i inteligencją. Opowiadali że mieli podobne że mieli podobne podejście do życia, aż do wizyty u pewnej osoby która kolokwialnie mówiąc jest taką wróżką. Posiadającą trzecie oko. Widzącą aurę. Cóż za wierutne bzdury! 4 moich znajomych poszło do niej, i wyszli z dosłownie "koparami do ziemi". Wszyscy (niezależnie) mówili to samo, weszli do niej, przedstawili się, a ona dosłownie opowiedziała im o ich życiu. A nie są to takie sebixy z osiedla co we wszystko wierzą.... To ludzie których w życiu nie przekonalibyście do zmiany swoich przekonań, udowodnienia że coś takiego jak trzecie oko istnieje...

Nie wierzyłem w to długi czas ale sam fakt takiej możliwości, utknął we mnie gdzieś głęboko.

Niedawno wróciłem do tematu, zacząłem robić reserach i gdzieś przez przypadek znalazłem artykuł o tym że wraz z "otwarciem" trzeciego oka możemy uzyskać dodatkowe zdolności, widzenie świata duchowego... Co za bre... co? O kur**. A co jeśli jednak jest to prawdziwe?

Co zmieniło tak diametralnie moje podejście? Nic innego jak ... ja sam.

W dzieciństwie byłem bardzo bojaźliwy. W sumie jak wszyscy. Bałem się duchów, potworów z pod łóżka... Co w tym dziwnego zapytasz? Nic... Poza tym że wraz ze strachem przychodziło coś jeszcze. Jak większość z nas, gdy baliśmy się, zazwyczaj chowaliśmy się pod kołdrę, pod poduszkę, zamykaliśmy oczy. Tylko że u mnie to nie działało, gdy się bałem i zamykałem oczy, nadal widziałem całe pomieszczenie, ba nie tylko pomieszczenie ale potrafiłem też widzieć dalej, przez przedmioty, ściany. I tak gdy nakrywałem się kołdrą i poduszką, zamykałem oczy, nadal widziałem cały pokój. Obraz był niewyraźny, wszystko było czarne a przedmioty rysowały się tylko dzięki szaro-białej poświacie. Jednak widziałem to wszystko, i wiedziałem że to na co patrzę jest rzeczywiste. z zamkniętymi oczami potrafiłem obejść mieszkanie, omijając przedmioty znajdujące się na podłodze. Widziałem czy drzwi są zamknięte czy otwarte nie dotykając ich.

Dawniej myślałem że to tylko dziecięca fantazja, i to nic specjalnego, z czasem o tym zapomniałem, ale taka "umiejętność" wracała od czasu do czasu, zazwyczaj po medytacji, gdy wciągnąłem się w trans przy jakiejś relaksującej muzyce, pomimo zamkniętych oczu, zaczynałem widzieć przestrzeń dookoła siebie. Osoby natomiast widziałem w mieniących się kolorach.

Możecie myśleć że to brednie, to akurat nie istotne :) Chciałbym się tylko dowiedzieć czy miał ktoś doświadczenie z czymś podobnym. U wróżki którą opisywałem wcześniej, nie byłem, ale zamierzam się kiedyś wybrać.

Nad oczyszczaniem czakr także się nie skupiałem, kiedyś wystarczał strach, teraz medytacja.

W takim stanie, gdy leżę i widzę rzeczy dookoła siebie, łatwo przedostać się w sen. Na początku sam myślałem że to zwykłe oobe, bo wyglądało to podobnie z tym że, nigdy nie śniłem podczas takiego seansu, nie jest to także lunatykowanie. Takie oobe na żywo, bez opuszczania ciała bądź śnienia.

Teraz ćwiczę te całe praktyki relaksacyjne, bo cholera, ciekawy temat, i pomimo że w większości to stek bzdur, to można coś z tego wyciągnąć. Myślicie że coś z tego będzie czy to po prostu jakiś zbieg okoliczności, echolokacja czy insza sprawa?
  • 5
  • Odpowiedz