Wpis z mikrobloga

Lat temu 10 (jako prawie 21 letni facet, szacując, lat miałem na oko 11) spędzając kolejne wakacje u dziadków we wsi o nazwie #!$%@?. Na codzień chcąc czerpać jak najwięcej z tak beztroskich chwil, chwytałem się prac które dzieci sąsiadów robiły codziennie o 6:30 przed wyjściem do szkoły gdzie nie mieli informatyki i automatów z batonikami na korytarzu ze #!$%@? na twarzy np. karmienie kur paszą o smaku paszy dla kur, dojenie krowy, zrywanie gówna z drzew, czysto fizyczne zajęcie krzepy wymagające. Ogólnie, do wsi tej nie przyjeżdżali ludzie z wielkich miast, także ja jako takowy i za takiego uważany przez okoliczne społeczeństwo byłem partią niezłą dla wszystkich wieśniaczek w całej gminie. Nadszedł dzień moich urodzin. O godzinie 10 kiedy babałka z dziadałem już od 5 godzin na nogach, ja sturlałem się z góry po schodach po obejżeniu już najlepszych bajek na Polsacie, bo TVN śnieży, wchodzę do kuchni gdzie babałka juz robi tort na moje urodziny, dziadek karmi kury, ja #!$%@? owsiankę z prawdziwego owsu i mleka prosto od osranej krowy która stoi za oknem i zerka na mnie jakby chciała przegryźć mi tętnicę z uśmiechem na mordzie. Nagle wchodzi dziadeł i stwierdza, że razem z nim lecę do centrum wsi po prezenty dla jubilata, no to #!$%@? pewka, że lecimy. Przy sklepie, dziadeł zbija pione z koleszkami co stoją tam cały dzień i piją bizony, po czym sam wyciąga zza pazuchy bizona i zaczyna żłopać. Ja #!$%@?, czerwienieje na twarzy, pot mnie zalewa, dziadełowi już prawie wyjebŁem w potylice, gdzie te #!$%@? prezenty obiecane sie pytam. Dziadeł wyciąga 2 dyszki z kiermany i mnie częstuje żebym se poszedł do telewizorka kupic coś na uro. Dwa razy nie musiał powtażać, wyrwałem do sklepu ze sprzętem RTV. Okazało sie ze nie ma nic po 2 dychy to kupiłem lotki ze steropoianową tarczą i juz mniej #!$%@? wychodzę na zewnątrz, patrzę, a przed sklepem obok którego pite były bizony stoi dziadeł, koleszki i radiowóz marki polinez z dwoma miłymi panami policjantami, trochę sie osrałem, ale nucąc "kto dogoni psa" niby niepozornie bo w podskokach podbijam do zbieraniny, już z kilkunastu metrów czułem swąd osranych gaci i stów wypadających z kierman wielbicieli siarki. Milicjanci jak zawsze bardzo mili, jak to na wsi, dziadała poznali, bo kiedyś grał w Boys bandzie na weselach i festynach to stówkę zachował, ale #!$%@?, bo jako były celebryta dostał sie do rady gminy i przypał bo pił bizona a nie wódkę z rozlewni sołtysa co sie zawsze o to #!$%@? bo hajs sie nigdy nie zgadza (a #!$%@? kombajn se kupił nowke sztukę i córy woził do sklepu po kościele co niedziele). Po spisaniu mili panowie wsiedli do wozu i juz odpalili furwagon, ale nagle ze sklepu RTV wybiega z krzykiem pani sprzedawczyni, prawie eksploduje jej głowa, pluje i krzyczy, ze #!$%@?łem lotki, a ja zdezorientowany, patrzę na poloneza, niebiescy patrzą na mnie, i powoli wychodzą, ja juz próbuje #!$%@?ć, ale łapie mnie jeden z koleszków dziadeła i zaczyna szarpać, po czym dziadeł #!$%@?ł mu w ryj, złapał mnie pod pache, w drugiej łapie bizon, wskakuje do radiowozu, i #!$%@?. Wystartował z dwójki, policjanty biegną i dzwonią na komendę do wsi obok po posiłki, a dziadeł tylko krzyknął, ze jestem za młody do kryminału, i żeby mnie nie szukali, bo jedyny radiowóz w okolicy #!$%@? w powietrze. Kiedy wróciliśmy dziadeł wjechał poldkiem do stodoły, zamknął na klucz i juz nigdy nie wspominał tego dnia. Samochód stoi tam do dzis, a w nim moje lotki.

#pasta #heheszki #truestory
  • 3