Wpis z mikrobloga

#gry #ps3 #kupkawstydu2014

Pierwsze słowo, które przychodzi na myśl po przejściu "Heavenly Sword"? Toporność. Drugie? Irytacja. Jak na slasher, to gra jest tragicznie niedopracowana: QTE są zdecydowanie zbyt szybkie (w połowie walki z bossem wchodzi scenka z nimi i za pierwszym razem prawie nigdy nie da się ich poprawnie wcisnąć, trzeba po prostu wyuczyć się kombinacji na pamięć), przycisk kontry działa tragicznie (tzn. niby działa, ale ciężko idealnie trafić i człowiek przyjmuje na klatę kolejne strzały z dystansu), dobicie leżącego przeciwnika też okazuje się nie lada wyzwaniem. No i nie wiem, co za geniusz wymyślił, żeby lekiem na cios przeciwnika, który na chwilę wybija nas w powietrze, było potrząsaniem kontrolerem. Mamy na to mniej niż sekundę, c'mon! Ogólnie widać zachwyt nad możliwościami ruchowymi pada, ale akurat etapy, w którymi sterujemy nim strzałami/kulami armatnimi nawet mi się podobały, choć możliwe, że wpłynęła na to monotonia walki. Plusy? Świetnie zagrane postaci i grafika, która - jak na tytuł z początku generacji - dalej się broni; aktualnie ogrywam pierwszą część "The Darkness" z tego samego okresu i ta fatalnie się zestarzała.

PS Recenzja byłaby zdecydowanie bardziej pozytywna, gdyby nie męcząca walka finałowa. Oj, dawno tak nie przeklinałem przy kolejnych podejściach.
  • 4