Wpis z mikrobloga

Metal wgryzał się w ciało bez litości. Po każdym ciosie, na promieniach słońca, wznosiła się dusza drzewa. Uderzenia uwalniały wspomnienia pierwszego deszczu i walki o dostęp do nieba. Przez tyle lat drzewo widziało niejedno – narodziny, śmierć i śpieszne schadzki kochanków, po której rodziły się dzieci w pobliskiej wsi. Już nie będzie trzeba walczyć o przetrwanie przy srogich styczniowych mrozach. Korzenie nie będą się wbijać w ziemię w poszukiwaniu wody. Za chwilę błyszczące od potu ramię zakończy to trwanie wśród łąk, wiatru i słońca.

Zagajnik czekała zagłada. Stukot siekier miarowo odmierzał czas.

Drwal zdyszany zaczerpnął powietrza. W takich chwilach lubił swoją pracę. Wokół unosił się zapach surowego drewna. Z przyjemnością głaskał chropowatą korę.

„Mógłbym tu zostać na zawsze” – pomyślał, zaciągając się dymem z papierosa – „Boże, jak ja nienawidzę tych głupich ludzi”.

Spojrzał na swoją siekierę. Stróżka potu ściekała mu po plecach. Nagle poczuł się zmęczony. Dziś już nie będzie pracować. Kończył się dzień na Warmii.

#warmia