Wpis z mikrobloga

Ostatnio tak sobie pomyślałem - świętowanie i upamiętnienie wydarzeń sygnałami alarmowymi to jakaś porażka. Przecież one są od tego by ludzi postawić w stan gotowości, ostrzec o niebezpieczeństwie, a nie - przyzwyczaić że słyszy się je na co dzień o.o" I teraz jakaś katastrofa chemiczna się zdarzy, albo stan prawdziwego zagrożenia, nie mówiąc o militarnych i co?

Każdy pomyśli "pewnie jakieś święto i zapomniałem". Policjant w terenie też zamiast zastanowić się co jest grane, albo przez radio zapytać o co chodzi, (będzie się wstydził że zapomniał pewnie o jakimś święcie) rozejrzeć się po okolicy - cokolwiek, też alarm zignoruje.


#rozterki #przemyslenia #powstaniewarszawskie
  • 5
  • Odpowiedz
@szalonyjogurt: Bo dziś rocznica Powstania Warszawskiego, ale o to właśnie mi chodzi. Jeśli stanie się coś poważnego, alarm nic nie da przez podobne praktyki. Chyba napiszę list do kogoś kto za takie rzeczy odpowiada i zapytam jak on to widzi.

W metrze wiszą wszędzie instrukcje dotyczące alarmów w czasie zagrożenia, uczy się w szkołach takich głupot na PO, ale po co?
  • Odpowiedz
@kinlej: Dlatego przytoczyłem przykład z policjantem. Przeciętny człowiek i tak oleje, (ale przynajmniej się zastanowi o co chodzi, to już coś - jeśli do tego zobaczy coś dziwnego - może powiązać to z alarmem) ale służby rozproszone po okolicy mają już szansę na zwiększenie czujności. Mimo wszystko to że coś nie będzie bardzo skuteczne i nas nie uratuje, to nie jest argument żeby olać to zupełnie. Nie krzyczysz "ogień, pożoga"
  • Odpowiedz