Wpis z mikrobloga

Drogie mirki, taka sytuacja:

W jednym z sieciowych salonów gsm w naszym pięknym kraju prowadzone jest podsłuchiwanie przybywających osób, które chcą zakupić np telefon albo abonament (sorry, za styl, ale nie chcę żeby to się zagooglowało w przypadku późniejszej afery, nie chcę żeby ktoś później do mnie doszedł, że wyszło to z moich klawiszy). Pracownicy mają w umowie wpisane, że prowadzone są akcje #aferapodsluchowa - wiedzą o tym. Niestety nie wiedzą o tym klienci, którzy przychodzą, podają np. swoje dane kontaktowe, nie mają pojęcia o tym, że rozmowy są nagrywane. W pracy panuje mobbing, pracownicy zarabiają guzik przy dużym obłożeniu, zakresie obowiązków, przy niekorzystnych umowach, gdzie istnieją zapisy, że nie mogą się zwolnić pod pozorem kary etc - pora obrócić w drobny pył ten stan rzeczy i zrobić tej placówce czarny PR.

I teraz tak:

- Czy prawnie coś grozi za prowadzenie takich podsłuchów, o których klient nie ma pojęcia?

- Kto za to może odpowiedzieć? Pracownicy, którzy wiedzą o tych podsłuchach, czy prywaciarz - pomysłodawca obecnego stanu rzeczy?

Generalnie zastanawiam się jak to rozegrać, bo nie chcę błąkać się po sądach i widywać "chłopaków z miasta" - zniszczenie źródła kapitału może kosztować.

#aferapodsluchowa

#afera

##!$%@?

#prawo
  • 10
@jesse__pinkman: Wiem, ale w takim razie kto za to odpowiada? Pewnie pracownicy, bo teoretycznie właściciel może się wywinąć, że przecież mieli informować (a nie mogą, bo odstraszałoby to klientów).
@tom1988: znając życie to operator nic do tego nie ma, bo to pewno placowka partnerska, osobny podmiot bla bla bla. Pracodawca też pewnie ma podpisy, że pracownicy wiedzą i znają przepisy (czyli musza informować).

Jak coś, to bekną własnie oni..