Wpis z mikrobloga

#coolstory #truestory #zajumanezfejsa

TL;DR - o młodzieży, stosunku osób starszych do niej i pięknej, czerwcowej pogodzie.

Taki dziś klimat, że nawet tramwaj ledwo zipie. jedziemy wszyscy stłoczeni, spoceni i śmierdzący, co drugi z nas nie może oprzeć się wrażeniu, że za chwile wysiądzie na stacji Auschwitz-Birkenau, niektórzy nawet przyjmują to z ulgą. w sumie - nie ma co się dziwić. wiszę jak winogrono uczepione spoconego uchwytu, bezwładna szmaciana lalka, w takiej temperaturze ścina mi się białko. pode mną, elegancko usadowione na krzesełkach dwie damulki w kreszowych kostiumikach. przez dłuższą chwilę rozmawiają o śmierci, to chyba ostatni śmieszny temat, który pozostaje ludziom w tym wieku, ale za chwilę zauważają grupkę trzech młodocianych dresiarzy częściowo stojących, częściowo siedzących tuż obok, więc zaczynają to w czym są absolutnymi mistrzyniami świata - narzekanie. że ci młodzi tacy niewychowani, opryskliwi tacy. że nie to co kiedyś, kindersztuba, szacunek, nie, teraz to już nie, niech Krysia tylko spojrzy na tych obok, niech sama powie, jak kryminaliści wyglądają, miejsca nie ustąpią, strach takiego w biały dzień spotkać, a co dopiero w noc ciemną, och, noc ciemna! kiedyś to się chodziło... teraz to już nie... ha ha ha, no ale przecież, co to się z tym światem porobiło, niech tylko Krysia na nich popatrzy...

więc patrzę i ja. owszem, to już nie to samo, co kiedyś. już nie ten poziom, nie ten syf. odpicowani, wychuchani, drogie markowe ciuszki, tek-nowinki, telefony wielkości plazmy, wszystko się zmieniło, tylko te mordy kajdaniarskie pozostały. patrzą jakoś tak koślawo, ewidentnie nie są w nastroju do czegokolwiek, ale czemu tu się dziwić? wzdychają parno, sapią, milczą, tak samo jak staruszki, które na nich patrzą, może w tym momencie odmawiają wewnętrzne zdrowaśki w ich intencji, jakieś zabobony odprawiają, nie wiadomo, w każdym razie cisza, one dwie, ich trzech i ja pomiędzy - wszystkie ofiary pogody.

wreszcie, coś jakby budzą się z letargu, a przynajmniej jeden z trojga. leniwie odrywa wzrok od szyby, przeciąga ramiona, rozgląda się po reszcie współpasażerów/współofiar, wzdycha ciężko i mówi, ale jak mówi! głosem tubalnym jak trąby jerychońskie, oznajmia wszem i wobec:

- JA #!$%@?Ę!

ale nikt mu nie odpowiada, więc kontynuuje

- JA #!$%@?Ę #!$%@?! GDYBYM WIEDZIAŁ, ŻE TAKA POGODA BĘDZIE, TO BYM #!$%@? Z DOMU NIE WYSZEDŁ! KOMUŚ SIĘ CHYBA SROGO #!$%@?ŁO #!$%@?, TO #!$%@? CZERWIEC JEST, A NIE #!$%@? JAKIŚ #!$%@? LIPIEC I LATO W PEŁNI!

nadal zero odzewu, więc najwyraźniej stwierdził, że trzeba zakończyć wypowiedź jakąś odezwą do ogółu i zapuentował:

- WIĘC, JA #!$%@?Ę, TAK SOBIE MYŚLĘ, ŻE JEŚLI DZIŚ NIE #!$%@? CZYMŚ W RODZAJU BURZY, TO #!$%@? WSZYSCY OSZALEJEMY!

a damulki patrzą. i słuchają. i milczą. wreszcie jedna z nich, po chwili głębokiej zadumy, którą poznać można było po napęczniałym marsie na czole, po wysiłku niemożebnym, jedna z nich mówi:

- ALE WIDZISZ KRYSIA, NO WIDZISZ... CZASEM JEDNAK TRUDNO MŁODZIEŻY SŁUSZNOŚCI ODMÓWIĆ...

a przecież już Dante pisał, że w piekle jest dziewięć kręgów, z tym że czasem tym dodatkowym dziesiątym są polskie tramwaje.
  • 6
  • Odpowiedz