Aktywne Wpisy
![tabpaw](https://wykop.pl/cdn/c0834752/5dd071f75e590e91dc585560f5abfdfea0329d852291635e16c8e724ad9a41d5,q60.jpg)
tabpaw +359
Tak sobie myślę o tym wszystkim co się dzieje w Polsce na rynku nieruchomości to załamuję ręce...
Mam 25 lat i kurczę no chciałbym w końcu mieszkać na swoim. Jestem reprezentantem młodych, przeciętnych ludzi, którzy mają pracę (nie, nie 15k IT), mam dziewczynę, jakieś wizje przyszłości lub po prostu już tylko marzenia. Nie mam bogatych rodziców, nic od nikogo nie dostałem, a w tym kraju nawet nie mogę się w pełni usamodzielnić
Mam 25 lat i kurczę no chciałbym w końcu mieszkać na swoim. Jestem reprezentantem młodych, przeciętnych ludzi, którzy mają pracę (nie, nie 15k IT), mam dziewczynę, jakieś wizje przyszłości lub po prostu już tylko marzenia. Nie mam bogatych rodziców, nic od nikogo nie dostałem, a w tym kraju nawet nie mogę się w pełni usamodzielnić
![Salido](https://wykop.pl/cdn/c3397992/Salido_k44H8zwwFT,q60.jpg)
Salido +321
Minął 11. (z 73) dzień wakacji.
W ciągu ostatniej doby miało miejsce 8 wypadków śmiertelnych w których zginęło 8 osób.
65 wypadków drogowych ze skutkiem śmiertelnym od początku wakacji.
69 ofiar śmiertelnych w wypadkach drogowych od początku wakacj
W ciągu ostatniej doby miało miejsce 8 wypadków śmiertelnych w których zginęło 8 osób.
65 wypadków drogowych ze skutkiem śmiertelnym od początku wakacji.
69 ofiar śmiertelnych w wypadkach drogowych od początku wakacj
![Salido - Minął 11. (z 73) dzień wakacji.
W ciągu ostatniej doby miało miejsce 8 wyp...](https://wykop.pl/cdn/c3201142/ded798327872da71f6fcd80b53ac1829c6e44fb5015fb6a13897bf425303f238,w150.gif)
źródło: 1-411243-22
Pobierz
Życie zadało mi niewdzięczny temat, a jednak się nie zbuntowałem. Bez oglądania się na konsekwencje podjąłem wyzwanie i być może wywalczyłem sobie swój własny styl — nie mi to oceniać. Marzeniem każdego autora jest zinstytucjonalizować swój własny idiom — to chyba właściwa miara pisarskiego sukcesu. Czy stał się on moim udziałem, pokaże przyszłość.
W trakcie pisania Na bezcipiu byłem pełen wiary, słuchałem w kółko The way I am Eminema i z utęsknieniem wyglądałem chwili, w której świat dowie się o moim istnieniu. Pół roku po rozesłaniu tekstu do wydawnictw świat wreszcie zatrzymał na mnie swoje rozbiegane oko. Przytaknął moim ambicjom, potwierdził, że nie porywam się z motyką na słońce. Po czym odwrócił się i podał rękę komuś innemu.
Od tamtej pory, nagabywany przeze mnie, natręta, w kuluarach, raczy co pewien czas rzucić okiem na dary, z którymi przychodzę, a nawet zachwycić się tym czy owym, pogłaskać po główce i wynagrodzić mój trud słowami uznania, niemniej wciąż zwleka z wiążącymi decyzjami o rozstrzygającym znaczeniu. Obawiam się, że tego rodzaju decyzje nie zapadną ani jutro, ani pojutrze, ani za rok czy dwa. Z przyczyn wykraczających poza domenę krytyki literackiej.
Nadzieja na publikację była (jest?) spiritus movens mojego życia. Właściwie nic innego się nie liczyło, nigdy nie miałem ambicji zawodowych, a w sferze miłosnej zawsze zaliczałem upadek za upadkiem. Kiedy spojrzę wstecz na swoje życie, widzę pustynię usianą nielicznymi oazami, które chyba nawet nie zasługują na to miano; kiedy spojrzę w przyszłość, widzę ciąg dalszy obecnej degrengolady, pogłębiającą się przepaść między sobą a światem i haniebną degradację, u kresu której nie rozpoznam już siebie w kreślonych dziś słowach. Jako dwunastolatek nie wyobrażałem sobie siebie w wieku trzydziestu pięciu lat. Mój plan, mój pomysł na siebie nie przewidywał bycia dorosłym. Towarzysząca mi wtedy intuicja okazała się trafna: mimo trzech dekad na karku nie czuję się dorosły, nie odnajduję się w tej roli i nie wiem, czy kiedykolwiek się odnajdę. W pewnym sensie wciąż jestem przerażonym dwunastoletnim chłopcem, tyle że ukrytym za maską cynizmu i elokwencji.
Mój egzystencjalny projekt pod tytułem pisarz napotyka liczne trudności w realizacji. Posuwa się do przodu w zaiste ślimaczym tempie. Od jednej pochwały do drugiej, a odległości między tymi przystankami są tak koszmarnie długie, że zanim dotrę do kolejnej bazy, staję się na powrót rozgoryczonym zgorzknialcem. Oby nie nadszedł taki dzień, kiedy gromki aplauz nie wywoła we mnie nawet odrobiny radości. Obym nie warknął wtedy: „A gdzieżeście, #!$%@?, byli, kiedy was jeszcze potrzebowałem?”.
Gdy masz dwadzieścia kilka lat, wierzysz, że opowieści nigdy nie przestaną do ciebie przychodzić. Potem doświadczasz czegoś niezwykłego: zauważasz, że wszystkie lub prawie wszystkie twoje teksty mają wspólny mianownik. To zalążek tematu — twojego tematu — który z biegiem czasu się krystalizuje, krzepnie, staje się twoją idée fixe. Wreszcie dojrzewasz do zadania, trzaskasz powieść, która uwodzi, magnetyzuje, bierze umysły w posiadanie. Wszystko, co napiszesz później, jest jakby przypisem do niej. Każdy kolejna historia to wariacja i echo. Powidok. I podobnie jak w filozofii Plotyna każdy kolejny szczebel hierarchicznie ustrukturowanego bytu, u którego podstaw leży Absolut, jest coraz „rzadszy”, mniej rzeczywisty, bardziej widmowy, tak i każdy tekst wywiedziony z tekstu-matecznika, najpełniej realizującego zadany autorowi temat, ma w sobie mniej ikry, mniej treści niż poprzedni.
Chyba tak to wygląda u mnie. Cokolwiek jeszcze napiszę, nie dodam nic nowego do sumy wglądów i spostrzeżeń zawartych w mojej pierwszej powieści. Warunkiem dalszego rozwoju byłoby podjęcie nowego tematu, co uważam obecnie za rzecz niemożliwą, ponieważ moje życie musiałoby ulec diametralnej zmianie. Na ironię losu zakrawa fakt, że gdyby taka zmiana istotnie nastąpiła, w znacznym stopniu podważyłoby to zawartość ideologiczną moich dotychczasowych utworów.
https://sceptyk.substack.com/
#blackpill #redpill #literatura #proza #kultura #femdom #ksiazki
źródło: fuck nb
Pobierz