Wpis z mikrobloga

Bliska mi osoba oskarżyła mnie właśnie o celowe działanie na szkodę w jej imieniu, w głupiej, personalnej sprawie. Takiej pomiędzy nami. Zarzucić mi brak kompetencji to najgorsze co mógłbym usłyszeć.

Gdybym usłyszał od rodziców, że tak na prawdę jestem adoptowany, oni mnie nie kochają i nic nie mają wspólnego z takim śmieciem, jak ja, to by mnie nie ruszyło nic, a nic, bo to po prostu nic nie zmienia, a jestem już w tej postaci, i takie wyznanie nie zmieni nic.

Gdybym usłyszał, że oboje zmarli to nie zostałbym tak poruszony.

Gdyby słyszał różne oszczerstwa i inwektywy w moją stronę, które po prostu są losowe, typu "#!$%@? debil", "cwel", "idiota", "pucybut", "#!$%@?", "#!$%@?" itd. to by mnie nie ruszyło.

Gdybym dowiedział się, że zaraz bomba jebnie tam, gdzie jestem to bym po prostu zrozumiał, że tak jest, że to fakt, i że nie uda mi sie uratować.

Gdybym został okradziony to byłbym po prostu zły.

Gdybym dowiedział się o wielu sprawach to szukałabym winy i odpowiedzi na każdą złą wiadomość w sobie samym, i swoich działaniach.

Jednakże jeśli ktoś bliski mojemu sercu oskarżył mnie o tak poważna wadę, to jest uczucie porównywalne do fizycznego bólu połączone z brakiem umysłowego komfortu. Czuje się tak źle, jak nie czułem się nigdy, aż spięły mi się wszystkie mięśnie i mam wrażenie, że zaraz będę z tego wymiotować.
Zarzucić mi coś takiego to jak zwątpić w moje istnienie, moje pomysły, moją dobroć i moje uczucia.

Tak na prawdę mogę być pomiędzy ludźmi, a dalej jestem sam w swojej głowie ze swoimi głupimi pomysłami w małej piaskownicy.
  • Odpowiedz