Aktywne Wpisy
hellyea +12
white_cap123 +9
Prawdziwy przegryw to nie jest ten co nigdy nie ruchał.
Prawdziwy przegryw to ten co ruchał, miał powodzenie, a potem coś się w życiu popsuło, utrata zdrowia, wyglądu i utrata powodzenia.
Jak nigdy nie ruchałeś i nie zaznałeś bliskości kobiety to nic nie straciłeś, bo nie da się stracić czegoś, czego się nie posiadało.
Największym bólem jest zaznać tego wspaniałego uczucia na chwilę a potem bezpowrotnie je utracić, ale tego nie zrozumiecie,
Prawdziwy przegryw to ten co ruchał, miał powodzenie, a potem coś się w życiu popsuło, utrata zdrowia, wyglądu i utrata powodzenia.
Jak nigdy nie ruchałeś i nie zaznałeś bliskości kobiety to nic nie straciłeś, bo nie da się stracić czegoś, czego się nie posiadało.
Największym bólem jest zaznać tego wspaniałego uczucia na chwilę a potem bezpowrotnie je utracić, ale tego nie zrozumiecie,
Ogółem czuję się średnio, ale zdecydowanie lepiej niż kiedyś. Mam pracę, przyjaciół, siostry, niebieskiego i dwa koty. Prawie codziennie miło spędzam czas, słuchając audiobooków i jakoś to idzie. Nie jestem petersoniarzem, ale ten człowiek powiedział, że nie da się wyjść z depresji, jeśli nie masz pracy lub bliskich, a ja od lat mam to i to. Nie jest doskonale, ale jest lepiej. Chyba głównie przez pracę i rentę.
Pamiętam jak okropnie było, gdy nie umiałam znaleźć pracy, a potem na studiach, gdy reszta mojego kierunku była młoda, zdrowa, z rodzicami i świetlaną przyszłością. Bycie wśród ludzi, którzy mieli większe szanse ode mnie ryło mi banie. Teraz pracuję z domu na poł etatu, nie widzę nikogo z moich współpracowników osobiście, więc nie uderza mnie fakt, że inni mają więcej szans na udane życie. Wychodzę z domu kilka razy w tygodniu i jest ok, a co najważniejsze nie napotykam na swojej drodze nikogo z kim mogłabym się porównać. To chyba też mi pomaga, jestem wolna od toksycznej mnie, której zależy tylko by mnie zgnoić i przypomnieć, że przegrałam życie przy urodzeniu.
Boję się tylko, że moja stabilność runie kiedyś jak domek z kart.