Wpis z mikrobloga

Mogę ponarzekać trochę? No jasne, że mogę.

Z tej F1 zrobiła się #!$%@? telenowela. Akcja rodem z „Na wspólnej”, codziennie jakiś dramat albo romans. Tylko co to kto z kim był, który kierowca obraca, którą dziewczynę, który szef zespołu wysyła pitoki. Kiedyś Hunt bzykał stewardessy i każdy miał wywalone, liczyły się wyniki na torze. Drive to survive twardy serial dla twardzieli, krew, pot, emocje, a wyszło, że Gunter rzucił #!$%@?ą 15 razy na minutę i to cała twardość. Reszta jest totalnie sztuczna. Teraz na wykopie tylko domysły co to za Jos genialny plan ma, jak to syna wychował, 200IQ, żeby przenieść Maxa do merca albo wywalić hornera. Jaki wniosek jest tej wypowiedzi to odpowiedzcie sobie sami. Kojot by wiedział

#f1
  • 3
  • Odpowiedz
@Platkisniadaniowe ja mam wrażenie, że dramatów jest właśnie za mało. Nie chodzi mi oczywiście o dramaty, w których komuś dzieje się fizyczna krzywda. Rywalizację poza torem Senny i Prosta też możnaby nazwać telenowelą. Schumacher też kilka razy był w centrum dramatycznych wydarzeń, które sam sprokurował. Teraz nie dzieje się kompletnie nic.
  • Odpowiedz