Wpis z mikrobloga

43 + 1 = 44

Tytuł: Zwykła przyzwoitość
Autor: Wojciech Chmielarz
Gatunek: kryminał, sensacja, thriller
Ocena: ★★★★★

No dobrze, książka była przyzwoita. Czy zwyczajna? Chyba nie. Intryga była ciekawa, właściwie pomysł chyba nawet lepszy, niż w poprzedniej części, opisy scen walk chyba jeszcze doskonalsze, i niby wszystko się zgadzało, ale jakoś nie mogłam. Nie mogłam się zaangażować na tyle, by zarwać noc, czytałam książkę dość długo, i nawet jak już wchodziłam w to środowisko, w ten świat, to coś mi pokazywało, że to jednak fikcja. Zacznijmy od imion - Bezimienny przyjmuje ksywę Zygmunt, może być, Bartek Sokół - brzmi jak nazwisko dyrektora wielkiej firmy, więc jak najbardziej może być, Aldona - ujdzie, ale jak zaczynają się Miśki, Hyzie, Dyzie, Zyzie, Bluzy i inne, to wiem, po prostu wiem, że to wszystko jest wymyślone, sztuczne, śmieszne i nie takie.
W dodatku nie cierpię być okłamywana. A to się zdarza wtedy, gdy narrator (czy to pierwszo- czy trzecioosobowy) wyraża się w sposób celowo wprowadzający w błąd. Nie chciałabym spojlerować, ale chodzi sytuację w której narrator zna kogoś (przy czym czytelnik o tym nie wie), a wypowiada się "ta dziewczyna", podkreślając, że są osobami sobie obcymi, albo używa pseudonimu, pod którym osoba jest znana obecnie, chociaż ze względów osobistych i w oparciu o stare dzieje, pojawiłoby się albo faktyczne imię osoby, albo określenia pasujące do ich relacji, a nie nowo poznana ksywa. To zadziałałoby w głowie automatycznie. To tak jakbym planowała odwiedziny mamy i pomyślała "ciekawe co kobieta będzie robiła jutro". Zdziwiło mnie zdanie dotyczącego tego, że w Szwecji jest spokojnie, nie wiem czy autor chciał swój jakiś światopogląd wsadzić do głów czytelników, czy to była zwyczajna ironia. Motyw Michaśki to niewykorzystany potencjał - w pewnym momencie był opis, że ma w sobie dużo jakiejś złości itd. - dlaczego nie włącza się do akcji właśnie z tą swoją naturą? W ogóle cała ta tożsamość tej osoby nic nie wniosła, więc jedyne co mi przychodzi, to że wstawienie takiej postaci miało po prostu pokazać większe zróżnicowanie społeczeństwa. Trochę jednak jakby... na siłę. Kilka wątków też było nieprzemyślanych. Choćby Dyzio, który niczego się nie boi, i jest największym kozakiem, a jakoś ma wspólnika, który potrafi wywrzeć na nim nacisk i zmusić do poddaństwa. Odwiedziny w Domu Opieki, które to przynoszą przełom w śledztwie też są trochę zbyt kolorowe, zbyt nieprawdopodobne. Świadek idealny, na którego natrafia Zygmunt, pamięta nazwisko osoby, która kiedyś tam odwiedziła innego pacjenta. Pojawia się pytanie, dlaczego jeden z tych groźnych wszedł tam podając swoje prawdziwe nazwisko? To nie miało dla mnie sensu, szczególnie, że nikt nie sprawdza dokumentów osobom odwiedzającym szpital (a przynajmniej ja się z tym nie spotkałam).
No i wreszcie... kebab. Ciagle ten kebab. Kebab na śniadanie, kebab na obiad, kebab na ring. No nie mogłam jakoś tego wszystkiego... przetrawić.

Wpis dodany za pomocą tego skryptu

#bookmeter #kryminalbookmeter #sensacjabookmeter #thrillerbookmeter
karolinana - 43 + 1 = 44

Tytuł: Zwykła przyzwoitość
Autor: Wojciech Chmielarz
Gatune...

źródło: temp_file9081372316022882255

Pobierz
  • Odpowiedz