Wpis z mikrobloga

#polityka #szkolnictwo #giertych
W komentarzach na temat Giertycha widziałem dziś temat jego pamiętnych mundurków szkolnych.

Chodziłem do gimnazjum jak Giertych został ministrem Edukacji i pamiętam jak weszły mundurki. U nas były kamizelki cienkie niczym papier toaletowy i takk samo delikatne, dosłownie rozpadały się w rękach. Po dwóch praniach ta kamizelka się do niczego nie nadawała. Z resztą i tak po jakiś 3 miesiącach i wszyscy przestali je nosić, a nawet nauczyciele mieli w dupie i przestali je egzekwować. Za ten kawałek szmaty było trzeba zapłacić 90 złotych. Zakładając 1000 uczniów w szkole x dziewięć dych za kamizelkę to daje sporą sumę, a w skali kraju pewnie miliony złotych zarobku za szycie tego badziewia z najtańszych materiałów.
  • 4
Ja za Giertych nawet nie chodziłem jeszcze do podstawówki, ale też miałem na pewnym etapie edukacji te gównokamizelki. Dlatego wszelkie mundurki i kamizeleczki to rak.
@Vasnak: Powiem jeszcze, że w czasach Giertycha mundurki były tłumaczone "równością". Że jak każdy będzie tak samo ubrany to dzieci przestaną się wyzywać.

Tylko co to za równowartość jak bogaty Oskarek może założyć oryginale ciuchy pod swoją gównokamizelkę, a dzieciak z biednego domu będzie nadal nosił pod nią ubrania po starszym bracie?
@Nusantara: No to jest szukanie najprostszej odpowiedzi na problem, które wcale problemu nie rozwiążą.

Nawet jak nie ciuchy, to dzieciaki będą patrzyć na fryzurę, auto jakim dowozi cię ojciec etc.