Wpis z mikrobloga

Skończyłem oglądać „1670”. Po pierwszych dwóch-trzech odcinkach byłem zażenowany poziomem bezbectwa, potem od czasu do czasu uczucie zażenowania mnie opuszczało, parę razy nawet się zaśmiałem, najwyraźniej chyba w odcinku z magnatem, gdzie udało się w miarę sprawnie wyjść poza sekwencję gagów, wpisać komizm w minihistoryjkę i nadać temu odpowiednie napięcie dramatyczne i rytm. Ale jak to możliwe, że pozytywne opinie o „1670” zbierają na Wykopie po kilka tysięcy plusów, a i poza Wykopem uchodzi gdzieniegdzie za epokowe wydarzenie w dziejach polskiej kinematografii, nie mam pojęcia. A może i mam, tylko nie chcę dopuścić prawdy do świadomości. Żeby sobie zracjonalizować jego popularność, uznałem, że to memiczna popkultura wyrobiła w publice pewien rodzaj humoru i przyzwyczaiła do odbierania określonych form komizmu, tj. komizmu o krótkim loncie, komizmu memicznego, komizmu pasożytniczego, zresztą powiązanych ze sobą.

Ten pierwszy to sekwencje gagów i szybkich, mocnych puent. W „1670” najbardziej widoczne jest to na początku, potem, kiedy już udaje się zawiązać parę wątków (chociaż fabuła do końca pozostaje pretekstowa), a my przyzwyczajamy się do postaci, serial jest w stanie złapać jako taki rytm i poczucie oglądania niezależnych od siebie scenek-dowcipów jest odrobinę mniejsze, choć nie zawsze.

Komizm memiczny jest zaś esencjalny dla współczesności. Posługuje się powszechnie kojarzonymi znakami (pop)kulturowymi, które odbiorca ma za zadanie zdekodować. Zadanie banalne, bo chodzi o znaki często zgrane do bólu (Jan Paweł, husarz, przenosiny na inną plebanię, poskręcana opętana dziewczynka, wciąganie narkotyków itd., itp.), a jeśli nie zgrane do bólu, to i tak wyraźnie obecne w popkulturze, np. w formie cytatów. To właściwie już nawet nie najprostsze dekodowanie znaków, to jak opowiadanie po raz kolejny tego samego dowcipu, czasami tylko w innej scenografii i kostiumach. Źródłem tego komizmu nie jest więc przedstawiana historia, źródło leży zwykle poza nią, jest kontekstowe. W „1670” ten ahistoryczny, współczesny kontekst wzmacnia jeszcze to, że często ma on charakter społeczny lub polityczny, a jedna z postaci, Anielka, jest już zupełnie dzisiejszą dziewczyną przeniesioną w dawne realia.

Łączy się z tym pasożytnictwo. Twórcy mało dają tu od siebie – komizm opiera się przede wszystkim na cytatach i znakach krążących w popkulturze, memosferze i bańkach informacyjnych. Oczywiście każde dzieło jest jakoś „zapośredniczone” w innych dziełach, zawsze tak było, ale to kwestia proporcji i skali. Tutaj mamy pełne pasożytnictwo.

Jeszcze kilkanaście czy dwadzieścia lat temu, gdy np. kabaretowi komicy w ramach odgrywanej sceny przywoływali nieustannie i wprost w ramach żartów pewien rzeczywisty kontekst, na ogół społeczny czy polityczny, to uchodziło to raczej za zabawę niskich lotów, dowcip po linii najmniejszego oporu. Właśnie przez tę jawną zależność. Widz miał wówczas poczucie, że ci leniwi żartownisie na scenie nie wymyślili czegoś swojego, tylko „cytują” i ratują się oczywistym, aktualnym kontekstem, który ma jakoś „grzać” publikę. No ale kultura memiczna wszystko zmieniła i cytowanie choćby po raz tysięczny tego samego ma niezmienną wartość komiczną i jest w cenie.

Od zawodowych komediantów można by wymagać czegoś więcej niż od wąsatego wujka, który opowiada po raz kolejny ten sam dowcip, albo randomowego mireczka, który wstawia oklepanego mema w celu zdobycia kolejnego tysiąca plusów.

---

Tyle o komizmie i humorze, popularności pewnie by jednak nie było, gdyby komizmowi i technicznej oprawie nie sprzyjała określona treść, ale że ten wpis i tak już osiągnął objętość epistoły, to zostawię może ten wątek na inną okazję.

#1670 #przemyslenia #kultura #seriale
podsloncemszatana - Skończyłem oglądać „1670”. Po pierwszych dwóch-trzech odcinkach b...

źródło: 1670

Pobierz
  • 7
@pod_sloncem_szatana: mam dokładnie ten sam problem, serial jest nawet zabawny - ale nie jest w żaden sposób świeży ani odkrywczy - korzysta z motywów przeruchanych przez popkulturę wielokrotnie, robiąc to dość lopatologicznie. Ale mimo tego ogląda się to przyjemnie. Nie rozumiem jednak zachwytów i traktowania tego jako genialne arcydzieło.
@pod_sloncem_szatana: dzięki, bo już myślałam, że mam kija w dupie. Wczoraj w pracowej kuchni ktoś poruszył fenomen 1670, jako serialu, który ma "inteligentny żart", co znaczyło w nawiasie, że rozumieją go tylko inteligentni ludzie. To była odpowiedź na moje słowa, że serial jest żenujący i nudny.
Na obronę powiem tylko to, że ja komedie oglądam tylko raz w roku i jest to Kevin sam w domu.