Wpis z mikrobloga

#miud #coolstory

To ja może też zatostuje swoje historie. Zanim jednak przejdę do meritum to musze powiedzieć, że jestem karłem (inb4 postujesz dużą głowę) i całe życie, do dzisiaj mimo, że mam 24 lata, muszę boleśnie się rozciągać a wcześniej przeszedłem jak na tamte czasy prymitywną kurację hormonem wzrostu (gigantyzm stóp elo, rozmiar buta 42 przy 156 cm wzrostu obecnie).

Jak sobie wyobrażacie moje życie nie było usłane różami. Było raczej usrane gównem od momentu jak trafiłem do placówki masowej edukacji. Nie będę opisywał po kolei wszystkiego bo sami sobie możecie wiele dopowiedzieć. Dzieci potrafią być w #!$%@? okrutne, śmiem twierdzić, że gdyby te dzieci, do których ja trafiłem miały możliwość to kazały by mi nosić opaskę z niebieską gwiazdą Dawida i literką „K” w środku.

Mniej więcej na przełomie 6 klasy i gimnazjum poznałem takiego jednego Sebka z mocno patologicznej rodziny. On sam miał chyba ADHD i był lekko opóźniony ale kto w latach 90 diagnozował takie zaburzenia. Nie zrozumcie mnie źle, nie był powolniakiem umysłowym, był po prostu hmm mniej utalentowany w dziedzinie czytania, pisania i liczenia. Z wyglądu? Typowy do bólu. Chudy, dość wysoki (zazdrość mocno), odstające kolana i na 100 m zawsze najszybszy.

Jakoś tak się złożyło, że jak trafiliśmy do gimnazjum to on był w mojej nowej klasie i Sebek upatrzył sobie mnie jako swojego kolegę.”HEHE ANON TY TAKI NISKI JA TAKI WYSOKI ALE ZGRYWA NIE?”.

To było dziwne bo moja klasa była specjalna tzn. mieliśmy w składzie same dzieci nauczycieli, lokalnych dygnitarzy (w tym ja) i on-rada pedagogiczna uznała, że podciągniemy go w górę ale jak to bywa to on ciągnął wszystkich w dół.

Przejdźmy do konkretów.

Wszyscy dynamiczni rodzice z mojej klasy zdecydowali, że koniecznie musimy poznać piękno Polski i zaplanowali wycieczkę do Krakowa i okolic w formie letnich kolonii. W planie same kościoły, Wieliczka, zamek, muzea. Żadnego czasu na zabawę, place zabaw czy coś. Jednym słowem dla przeciętnego dziecka nuda a co dopiero dla Bałdysia (taki miał pseudonim). Jego matka oczywiście nie miała pieniędzy ale w ramach grupowego litowania się bogaci rodzice zrzucili się, żeby Bałdyś nie czuł się wyobcowany. Dali mu potem też kieszonkowe, chyba 20 zł dziennie, za które kupował sobie słodycze i krzyczał do innych dzieci „PATRZCIE, ŻRĘ TO GÓWNO ZA PIENIĄDZE WASZYCH STARYCH”. I śmiał się i śmiał.

Pewnego dnia mieliśmy w planie zwiedzanie kilku kościołów. Rano śniadanie i w drogę. Około 14 mieliśmy zjeść obiad ale okazało się, że knajpa w której mieliśmy jeść tego dnia była zajęta więc opiekunki stwierdziły, że pójdziemy dalej zwiedzać a o 16 wrócimy do hotelu na obiad. Bałdyś miał powiedzmy duże zapotrzebowanie kaloryczne. Był prawie ciągle głodny i głośno narzekał na swój stan. Kiedy weszliśmy do jednego ze zwiedzanych kościołów opiekunka kazała nam klęknąć przed ołtarzem i powiedziała, że tak się robi ze względu na szacunek dla Jezusa. Bałdyś nie klęknął i stojąc powiedział (a raczej krzyknął)”SRAM NA TEGO JEZUSKA, GDZIE JEST OBIAD?!”. Oczywiście kurde przypał i za karę nie dostał po obiedzie wafelka czy coś. Oczywiście pobił jakiegoś okularnika i zabrał mu jego wafla więc szach mat metody wychowawcze.

Bałdyś w ogóle #!$%@?ł inby i był ponad swój wiek dojrzały. Ciągle gadał albo o seksie albo dupach.

Pogrupowali nas w pokojach po 5 osób. Oczywiście zero koedukacji. Trafiłem do pokoju z Bałdysiem i jeszcze trzema kolesiami w tym jeden z nich był niezłym mądralą. Ciągle gadał o strategii wojskowej, na kolonie zabrał ze sobą scyzoryk, kompas, apteczkę xD

Nie trzeba było długo czekać aż Bałdyś coś #!$%@?. Po pierwsze zabrał temu militaryście-amatorowi scyzoryk i kompas i powiedział, że od dzisiaj to będzie jego. Nawet wsadził sobie ten nożyk za gumkę od obrzydliwych cottonwordów i chodził po pokoju krzycząc „JESTEM RAMBO ZARAZ WAS ZAJEBIĘ CIUCIUCIUCIU”. Militarysta prawie się popłakał i prosił go jęcząc, żeby Bałdyś mu oddał jego zabawki. Bałdyś powiedział tak „ok., oddam ci nóż jak pokażesz jak się rucha na poduszce”. I ten biedny militarysta cały czerwony pokazywał kopulację na poduszce a Bałdyś mu udzielał porad „NO LIŻ TĄ CIPKĘ LIŻ HEHEH”. Potem oddał mu nóż.

Za kompas powiedział, że militarysta musi wyruchać Smalcunię. Smalcunia to była mega obrzydliwie tłusta dziewczyna z mojej klasy. Anony to było #!$%@? 100 kg żywej wagi. Zrzucona z samolotu mogła by wymieść pół Warszawy. Militarysta oczywiście hehe nie, że on tylko potrafi tak z uczuciem ale Bałdyś się #!$%@?ł. Wziął Militarystę za fraki, #!$%@?ł z pokoju i trzymał drzwi krzycząc „MUSISZ TO ZROBIĆ DLA NAS WSZSTKICH” i nie chciał wpuścić tego od noża. Oczywiście zaraz poszedł się poskarżyć i był kurde przypał ale Bałdyś nic sobie z tego nie robił.
  • 10
  • Odpowiedz
@miud:

Bałdyś miał w ogóle mnóstwo kurdeprzypałów. Jego przygoda z kolonią skończyła się bardzo szybko. Była u nas w klasie taka jedna loszka, córka chyba zastępcy dyrektora gimnazjum . Śliczna jak z obrazka. Bałdyś do niej cały czas startował. To znaczy zdefiniujmy „startował”.

Podbiegał do niej i klepał ją w dupę, strzelał jej ze stanika (raz jej rozerwał za co przyniósł jej jakieś kwiaty). Na samej wyciecze sprawa osiągnęła
  • Odpowiedz