Wpis z mikrobloga

Aż miło się to czyta :-)

#rosja #rosjawstajezkolan #sankcje #polska

Plan był więc taki: Moskwa – Gruzja – Turcja – Bułgaria – Serbia – Chorwacja – Słowenia. W Słowenii tydzień i z powrotem tym samym kursem.

Do pierwszego niepowodzenia doszło po panice związanej z wyjaśnieniami UE w sprawie możliwej konfiskaty samochodów Rosjan podróżujących po Europie. Zdecydowaliśmy się wykluczyć niedawno przyjętą do UE Chorwację, podejrzewając, że może gorliwie podjąć się realizacji najnowszego bazgrołu z Brukseli, zastępując go Węgrami.

Potem po namyśle postanowiliśmy nie ryzykować samochodem i Teona, najmłodsza córka Dato, która pracuje w turystyce, znalazła nam bilety na lot Kutaisi – Wenecja z przesiadką do Poznania (Polska). Znamy Wenecję, planowaliśmy wynająć tam samochód i w 2 godziny być w Słowenii.

Wczoraj wieczorem o godzinie 24:00 wyruszyliśmy na lotnisko w Kutaisi. Dojechaliśmy około drugiej, odczekaliśmy trochę na miejsce na parkingu, po czym zaparkowaliśmy oraz założyliśmy i zabezpieczyliśmy pokrowiec na samochód, co zajęło około 20-30 minut. Panuje tam silny wiatr i musiałem zabezpieczyć osłonę gumkami i bandażami elastycznymi, aby zminimalizować ryzyko ze strony nieodpowiednich osób, które z łatwością mogłyby zareagować na rosyjskie tablice rejestracyjne.

Po chwili udaliśmy się na odprawę, a raczej odbiór standardu lądowania, gdyż Teona odprawiła nas już online. Przy ladzie czekał na nas bałagan. Dowiedziawszy się, że nie mamy (dzięki Bogu!) zezwolenia na pobyt ani wizy do Polski, a jedynie Schengen, dyżurny oznajmił, że Polska nas nie przyjmie.

Dalszy dialog przebiegał następująco:

- Polska Was nie przyjmie!

- Nie potrzebujemy Polski, mamy tranzyt w Poznaniu

- Polska odwołała tranzyt, teraz uważa się, że lecisz do Polski i do tego potrzebujesz wizy, zezwolenia na pobyt lub z innego ważnego powodu.

Gdyby w pobliżu był przedstawiciel Polski, powiedziałbym mu: „Psya krev!” Ale powiedziałam w duchu: „Mamo Boska Częstochowa, zmiłuj się nad nami!”
W punkcie informacyjnym przekonałem się o tej paskudnej rzeczy ze strony Pszeków i wróciliśmy na parking. Rozpakowaliśmy samochód, zapłaciliśmy 8 GEL za 4 godziny i wróciliśmy do gościnnego Poti.


https://t.me/s/dumayem