Wpis z mikrobloga

Dzisiaj 11 września, czyli kolejna rocznica zamachów na WTC. Chyba nawet bez większych wykopów na głównej na ten temat, zresztą nawet gdyby były, to w większości komentarzy podnoszono by temat teorii spiskowych, bądź to aprobatywnie, bądź krytycznie. Dla mnie natomiast zamachy na WTC – właśnie na WTC, bo to one zawsze zajmowały moją wyobraźnię – to trochę takie mysterium tremendum. Zawsze jest jakiś dzień albo dwa w roku, niekoniecznie 11 września, kiedy sobie przypominam historie tych, którzy zginęli, i tych, którzy przeżyli. Życie od śmierci dzieliły metry albo sekundy, jak np. w przypadku Michaela Nestora, Liz Thompson, Geoffreya Whartona i Richarda Tierneya, którzy o 8:44 zjechali windą z Windows on the World w północnej wieży. Kiedy mężczyźni byli już w windzie, usłyszeli jeszcze Thompson proszącą o przytrzymanie drzwi. Ostatnia winda, która zjechała z Windows on the World, ostatni żywi ludzie, którzy opuścili słynną restaurację. O 8:46 w północną wieżę uderzył samolot. Jan Maciejewski został w restauracji, chociaż w ogóle nie powinno go tam być – we wtorki nie pracował, ale szef zadzwonił wcześniej, że potrzebuje zastępstwa dla innego pracownika. I zginął jak wszyscy, którzy znajdowali się na piętrach powyżej uderzenia samolotu. A Norbert Szurkowski, syn słynnego polskiego kolarza? Miał wykonać jakieś prace w jednym z biur. Żeby dostać się jednak do środka, potrzebował karty z chipem. Żona z nią wyjechała z posesji, ale nie zdążyła daleko odjechać, kiedy Szurkowski sobie o tym przypomniał. Zatrzymało ją czerwone światło na najbliższym skrzyżowaniu. Zobaczyła, że mąż czegoś od niej chce, oddała kartę i Szurkowski niedługo później zginął w wieży. Można by tak wymieniać i wymieniać.

Oczywiście ktoś może powiedzieć, że każda tragiczna śmierć ma taki charakter – wydaje się igraszką losu. I będzie miał rację. Jak w wypadku zginie rodzina, bo ktoś w nią niespodziewanie wjedzie, to potrafi mi się to plątać po głowie przez cały dzień. W przypadku WTC spektakularność wydarzenia zapewne robi swoje plus mnogość relacji. Doszło do pewnej mitologizacji tych historii.

Kiedyś bardzo chciałem zobaczyć, jak te wieże wyglądały w środku. Nie mówię o głównym holu, Windows on the World czy tarasach, tylko tych wszystkich przestrzeniach biurowych. Jak się trochę poszuka, to da się coś znaleźć. Dołączam jeden taki film nakręcony w styczniu 2000 r. przez Jamajczyka śmieszka. To biura na 87. piętrze północnej wieży. Samolot uderzył między 93. a 99. W komentarzach można przeczytać, że wszyscy stąd przeżyli ataki oprócz Harry'ego Ramosa, którego można zobaczyć od mniej więcej 3:36 po lewej, w okularach. Schodził z dwoma innymi pracownikami z innych biur. Jeden z nich w pewnym momencie nie był w stanie dalej iść, Ramos nie chciał go zostawiać. Ten trzeci zdążył zejść przez zawaleniem się wieży.

#wtc #11wrzesnia #historia #worldtradecenter #terroryzm #przemyslenia #smierc
podsloncemszatana - Dzisiaj 11 września, czyli kolejna rocznica zamachów na WTC. Chyb...
  • Odpowiedz