Wpis z mikrobloga

Moje podsumowanie ponad pół roku #silownia

in plus:
1. Wskoczyłem w reżim treningowy, który wymusza na mnie podświadomą konieczność treningów i wyrzuty sumienia, gdy w jakiś zaplanowany dzień treningu nie zrobię
2. Wraz z reżimem utrzymanie michy nie znudziło mi się po dwóch miesiącach i zrzuciłem 13 kilogramów (wiadomo, że w redukcji dieta to 80% sukcesu)
3. Spadek wagi i wzrost siły pozwolił mi na wykonanie 5-6 podciągnięć i kilkunastu dipów bez asysty potrzebnych do zabawy z kalisteniką
4. Ogólna poprawa wydajności, kondycji fizycznej i nastroju

in minus:
1. Kontuzja barku pewnie przez jakieś błędy w technice. Ból w pierwszych seriach bench pressa, wyciskania hantlami na skosie, kompletny out w wyciskaniu hantlami na barki
2. Ludzie i ich lans. Czułem się jak obcy, gdy zostawiałem telefon w aucie, wbijałem na trening, robiłem co swoje przez 45 minut i wracałem. A tam gadki, podś#!$%@?, focie na instagrama, laski umalowane jak na sylwestra, kolesie #!$%@? jak na czeczeńskie wesele, a poza siłownią gównosamochody i wyciąganie z ich bagażników śmieci komunalnych i wyrzucanie do siłowniowych śmietników na parkingu (wtf?)
3. Konieczność dopasowania rodzaju treningu do dnia i jego pory przez stada gimbazy zajmującej ławki i maszyny
4. Czas tracony na przygotowanie się do siłowni i dojazd

Co dalej? Kalistenika + gumy oporowe w domu. Początkowo myślałem, że połącze 3 dni siłowni z trzema kalisteniki, ale za stary jestem i pewnie nie dam rady aż tylu treningów. Dodatkowo sam przekonałęm się, że na moim etapie i przy moich celach kalistenika jest zdecydowanie wystarczająca i potrafi sprawić, że następnego dnia mocno czuć partie, które się ćwiczyło.
  • 2
  • Odpowiedz