Wpis z mikrobloga

Gdybym mógł, cofnąłbym się do początku liceum. Aż nie mogę uwierzyć, że to było 10 lat temu. To był czas na wejście na właściwą drogę życia w kontekście towarzyskim. To wtedy trzeba było się przełamać, wynosić relacje z kolegami poza mury szkoły, być bardziej otwartym i chętniej uczestniczyć w klasowych wydarzeniach. Ja zawsze, jako jedyny dziwak, nie chciałem ani się z nikim spotkać, ani iść na jakiekolwiek studniówki i inne takie rzeczy. Właściwie to nie miałem nigdy kolegów. Myślę, że z większością miałem stosunek zupełnie neutralny. Miałem znajomych, z którymi rozmawiałem czy wymieniałem się pracą domową, ale to wszystko trwało tylko do ostatniego dzwonka. W liceum nigdy się z nikim nie spotkałem po lekcjach. Wracałem prosto do komputera.

Teraz odczuwam jak potężny był to błąd. Ale też i nie miałem parcia na to wszystko. Inni szli razem z prądem, a ja na to patrzyłem i nie pojmowałem, że to jest inne ode mnie. Kiedyś mieliśmy wyjście klasowe w trakcie zajęć i każdy z kimś gadał, a mnie co najwyżej zagadywała wychowawczyni. 10 lat później nie zmieniło się nic. Wciąż siedzę przed komputerem, mój rozwój (nie tylko społeczny) stoi od dawna w miejscu, a gdyby nie wykop, nawet bym nie wiedział o pandemii i ograniczeniach. Co jakiś czas widzę na fb, że ktoś wziął ślub, ktoś ma dziecko. To jakaś abstrakcja dla mnie. Ja boję się wyjść z domu, bo rodzice będą pytać, a inni żyją i idą naprzód. Nie pojmuję, co się dzieje.

#przegryw ##!$%@? #samotnosc #depresja
ToJestNiepojete - Gdybym mógł, cofnąłbym się do początku liceum. Aż nie mogę uwierzyć...

źródło: WXBktkqTURBXy83NDI4OWE2NDBlMWU5MTFiN2Q3YTljY2FhOWJjNzEyYy5qcGVnkpUDABTNAmzNAV2TBc0EsM0CpA

Pobierz
  • 15
  • Odpowiedz
@ToJestNiepojete: dzisiaj masz 29 lat chcesz jeszcze gorzej przeżyć kolejne 10 lat? A zapewniam cię że będzie znacznie gorzej i będziesz się strasznie czół za kolejne 10 lat.
Dlatego weź urlop zapakuj na rower namiot matę i śpiwór i trochę ciuchów i ruszaj w Polskę.
Nie rowerem ale pociągiem, dojeżdżasz rowerem na PKP pakujesz się do pociągu.
I jedziesz np. do Mielna wypić kilka browarów tam się rozbijasz na polu kempingowym albo za mielnem nad morzem i cała plaża dla ciebie.
Wieczorne życie w takim miejscu kwitnie. Po dwuch nocach pakujesz się i jedziesz PKP np. na mazury i do mikołajek albo Rucianego tam rozbijasz się w lesie nad wodą ale najpierw chodzisz sobie i zwiedzasz, następnego dnia jedziesz do np. sztynortu aby tam w tawernie saczyć sok i sluchać szanty. Ba sluchać ty możesz śpiewak i nikt ci nie zwróci uwagę bo wszyscy będą drżeć mordy i chałasować.
Rano jedziesz do Giżycka alko Rynu do PKP i cheja do puszczy białowieskiej tam idziesz zobaczyć co była ta cała awantura z kornikiem i po dwuch dniach cheja PKP w Bieszczady i tak możesz całą polskę objechać nawet za 1000zł. Tylko rozbijasz namiot po za miejscowościami nad jeziorem kąpiesz i myjesz się w jeziorze a jesz i pijesz
  • Odpowiedz
To wtedy trzeba było się przełamać, wynosić relacje z kolegami poza mury szkoły, być bardziej otwartym i chętniej uczestniczyć w klasowych wydarzeniach


@ToJestNiepojete: to nie jest kwestia przełamania się, tylko twojej osobowości która jest uwarunkowana genetycznie. Normicy nie muszą się przełamywać aby zdobywać kolegów i uczestniczyć w grupowych aktywnościach, tylko robią to podświadomie i instynktownie. Jeśli nigdy nie miałeś pociągu do tego typu rzeczy i nie przychodziły one naturalnie to
  • Odpowiedz
@Glock17: No tak, ale rady typu "wyjdź do ludzi" to były do zrealizowania właśnie wtedy. Teraz to nawet nie ma dokąd wyjść. Ludzi poznaje się w szkole, pracy i przez zainteresowania. 1 i 3 opcja to właśnie czas edukacji i zajęcia dodatkowe po lekcjach. Gdybym wtedy to wszystko rozumiał...

  • Odpowiedz
@ToJestNiepojete: Z grubsza też tak miałem. Ale trzeba zadać sobie jeszcze podstawowe pytanie - czy ludzie szukali kontaktu, zapraszali, wyciągali, namawiali itp a ty wszystko i wszystkich odrzucałeś czy też raczej (tak było u mnie) mieli wywalone i nie byłeś im do niczego potrzebny. Bo ja kiedyś próbowałem tzw. wychodzenia do ludzi. Szkopuł w tym że ludzie generalnie nie chcieli żebym do nich wychodził ( ͡° ͜ʖ ͡
  • Odpowiedz
  • 0
@ToJestNiepojete ja się spotykałem w technikum, jakimś imprezowiczem nie byłem ale z wieloma osobami miałem pozytywne stosunki.

I nic to nie zmieniło teraz w wieku 25 lat jestem tylko ja be jakiejkolwiek szansy na nawiązanie znajomości, już pomijając sprawy sercowe bo ten temat dla mnie zupełnie obcy
  • Odpowiedz
  • 0
@ToJestNiepojete studia zaoczne robiłem i poznałem jednego kolegę tam ( kilka razy u niego nocowałem) ale potem covid i prawie go nie widziałem.

po studiach każdy poszedł w swoją stronę
  • Odpowiedz
@Szymif: Wydaje mi się, że ludzie w naszym wieku, którzy mają prawdziwych przyjaciół poznali ich głównie w gimnazjum czy liceum. Później to już o wiele trudniej idzie, chociaż pamiętam, że i na studiach było kilka osób, które mocno się zgrały, ale nie wiem czy to przetrwało dalej. Właśnie czasy szkolnej beztroski umożliwiają na prawdziwe i szczere poznanie kogoś i zaprzyjaźnienie się. Później wszystko sprowadza się do wyrachowania i szukania korzyści.
  • Odpowiedz
@ToJestNiepojete: Wychodzę z założenia, że - cytując klasyka - to nic by nie dało. To nie dałoby nic. Na początku szkoły średniej miałem gigantyczne "niedobory" socjalizacji, które wtedy trwały już prawie dekadę. Nadto cała reszta mieszkała daleko i miała swoje sprawy. No i przede wszystkim, główny czynnik odrzucenia, czyli moja morda nie zmienił się.
  • Odpowiedz
@kamil150794: Wygląd, zadupie i #!$%@? - te czynniki uczyniły ze mnie odludka. Wyglądem nie straszę, a z zadupiem teoretycznie można się pogodzić (znałem ludzi, co dojeżdżali 20-50 km dziennie) i dawali radę. Więc myślę, że miałem teoretyczną możliwość na naprawienie swojego losu. W zasadzie moje wewnętrzne #!$%@? było w dużej mierze dyktowane zadupiem. Założę się, że gdybym mieszkał w okolicy szkoły, to wszystko potoczyłoby się inaczej. Odległość może, ale nie
  • Odpowiedz