Wpis z mikrobloga

Po kolejnym, męczącym dniu, jak zwykle udałem się do swojego pokoju. Czułem jak moje nogi uginały się niczym rozgrzana do czerwoności łyżka.
Gdy w końcu dotarłem do pokoju, usiadłem przy biurku, podłączyłem rozładowany telefon do ładowarki i włączyłem stare głośniki stereo.
Dźwięk wydobywający się z membran, nie był powalający i czysty, ale na tyle głośny bym pozostawił je włączone. Czułem, jak coraz to nowe fale dźwiękowe, wprawiały moje wnętrzności w drgania.
Ambient, który włączyłem spowodował, że nie słyszałem niczego innego, nawet własnych myśli.

Jakąś godzinę później, gdy ciemność zaczęła ogarniać krajobraz widoczny za oknem, a światła pobliskich latarń, nieudolnie ją rozpraszać, zaczęło się “to”.
Słabe światło wydostające się ze starej żarówki, rozjaśniało wnętrze moich powiek wytwarzając dziwne, psychodeliczne kształty.

Dopiero po jakimś czasie zorientowałem się, że głośniki zaczęły cicho pikać i szumieć. To było normalne, zawsze tak robiły gdy z nich korzystałem, ale tym razem działo się coś dziwnego.
Otóż zazwyczaj wydawały dźwięki podobne do tych, które nie raz słyszał każdy człowiek, któremu zadzwonił telefon przy tego typu sprzęcie.
Teraz jednak, przypominały one kakofonię różnych dźwięków. Szumy, charczenia, piski, sprzężenia zwrotne… zaniepokoiło mnie to, ale nie na tyle bym zaczął panikować.
Sprawdziłem czy może coś było nie tak z ustawieniami, podłączeniem albo głośnością, ale to nie było to. Muzyka grała dalej, ale po jakimś czasie, ów hałas zaczął ją zagłuszać.
Odłączyłem i podłączyłem telefon do głośników, nie przyniosło to żadnych rezultatów. Zapomniałem wspomnieć, że typowe odgłosy pojawiały się nawet wtedy, kiedy były odłączone od telefonu, pod warunkiem, że były podłączone do prądu.

Moje rozmyślania nad rozwiązaniem problemu, przerwał głośny, długi pisk o wysokiej częstotliwości, podobny do tego wysyłanego przez NASA w kosmos, mając nadzieję na odpowiedź.
Przeszedł mnie zimny dreszcz, wzdłuż i wszerz. Niepokój chowający się w głębiach mojego umysłu przybrał na sile. Nie był to koniec, bowiem pisk został zastąpiony przez cichy szum, któremu towarzyszyły głośne, ukratkowe odgłosy kroków.
Bezustanne tup-tup kroków odbijały się echem w moim umyśle. Każdy krok oznaczał, że linia pomiędzy niepokojem, a paniką się zmniejsza.

Wsłuchałem się w te dźwięki. Po jakichś dwóch, może trzech, minutach usłyszałem czyiś oddech. Brzmiał jakby jakiś mężczyzna niedawno biegł, albo uciekał.
Nierówny, chrapliwy i głęboki oddech wprawiał mnie w niemałą grozę. Ustałem gwałtownie na nogi przez co fotel niechcący uderzył mocno o szafkę.
Mógłbym przysiąc, że usłyszałem dźwięk obijającego się fotela po drugiej stronie. Złapałem się za głowę, rozglądnąłem po pokoju w poszukiwaniu czegoś, co mogłoby przekazywać dźwięk.
Prócz telefonu, niczego nie znalazłem. Od razu jednak skreśliłem tę możliwość, gdyż był on w trybie samolotowym Dokładnie pamiętam co działo się potem.
O 23:49 z głośników wydobył się kolejny, ale i ostatni odgłos. Był to szept, zniekształcony, jakby metaliczny szept, cichy, ale na tyle wyraźny abym zapamiętał go na całe życie.

“Widzę cię.”

W momencie, kiedy padło to krótkie zdanie, przełącznik światła kliknął głośno w charakterystyczny sposób, sprawiając, że żarówka w pokoju zgasła.

#creepypasta #pasta