Wpis z mikrobloga

#oswiadczeniezdupy #feels

Doszło w moim żywocie do momentu gdy tak na prawdę nie mam już w ogóle znajomych. W sumie nie wiem dlaczego, nigdy nie uważałem się za "spi erd olinę" bo generalnie lubię ludzi i nie licząc jakichś typów ze świata mediów, celebrytów czy polityków to na prawdę ktoś musiał mi mocno zajść za skórę, żebym go nie lubił i nie chciał mieć jakiegoś kontaktu. W klasie licealnej w zasadzie nie było osoby z którą miałbym spięcia, to samo na studiach i w każdej robocie. A obecnie wygląda u mnie to tak, że nie mam pogadać z nikim ani ze szkoły, ani ze studiów, ani z roboty, ani z innych grup w których się obracałem. Jedynie piszę ludziom życzenia na jakieś tam okazje, a mi w sumie nigdy nikt sam nie złoży życzeń, na święta mogę liczyć na "nawzajem". Poza rodziną żony, to w sumie z nikim innym już się nie spotykam, bo poza 'rodzinnymi' spotkaniami i tak nigdy nikt ze mną nie gada. Nie wiem dlaczego. Czasem w sumie jak wieczorkiem wypiję 2-3 drineczki to zbiera mnie, żeby napisać do jakiejś losowej osoby 'z przeszłości' i często padają słowa typu 'musimy się spotkać', 'zgadamy się' ale to nigdy nie następuje. Czuje się strasznie samotny. To w sumie tyle, napisałem tutaj bo nie mam komu. :(
  • 3
  • Odpowiedz
@smieszeklukasz Widzisz kochany, bo to jest tak. (ciocia kinia wprowadza w dorosłość xD )

najpierw jesteś wpychany w grupy znajomych nowe co 3 lata, bo podstawowka/liceum/studia kiedyś jeszcze gimnazjum.

do tego w ramach liceum np mogleś być w klasie B a rozszerzenia mieć z o jednej godzinie ze wszystkimi z klas a,b,c,d co sobie wybrali je.

Patrząc po mnie (pomijam relacje damsko męskie bo tu pewien handicap jako baba mam). W 3
  • Odpowiedz