Wpis z mikrobloga

Znajomi grzeją już tematy urlopowe.
Pojadą zachłysnąć się nowym, gdy ja wyruszę do miasteczka jak sprzed dwudziestu lat.

Do nadmorskiego miasteczka, gdzie ciągle ten sam rencista sprzedaje przy deptaku kadzidełka, kręcone ciągle z tych samych syntetycznych piżm i równie odurzające, co pierwsze wspomnienie ich zapachu.

Zaraz obok będzie można zjeść watę cukrową z poprzyklejanymi do niej dogorywającymi meszkami albo żelkowego węża, pachnącego trochę jak truskawka a trochę jak rozgrzana słońcem butelka PET. Chmary os nadal będą obgryzać lukier z jagodzianek na recepturze z 1987. Z margaryną.

Krzyk handlarza bursztynowymi maryjkami zagłuszy lekko fałszywa już melodyjka z cymbergaja i śmiech mew, z każdym rokiem sprawniej podkradających turystom frytki. Cały ten pejzaż, dopełniony niezmiennie najpaskudniej generycznymi pamiątkami, zmęczonymi, pulchnymi i opalonymi kobietami w średnim wieku oraz kolonistami, upchnięty w rzędy bud, stoisk i namiotów, w ostrym lipcowym słońcu sprawi wrażenie cel-shadingowej grafiki. Przekornie będzie to stało jeszcze długo po tym, gdy słynna brama torii w Nagasaki padnie na pysk.

W kolejce do kasy "u Joli" zamyślę się, wgapiając w międzywojenną mozaikę na podłodze i równie chyba starożytny kosz na dwa rodzaje bułek i owoce. Kupię 500 panoramicznych technopolu i słonecznika, by mieć czym zająć myśli i palce w pozbawione prądu wieczory.

Zjem dorsza z tej samej jarocińskiej hurtowni, w tej samej smażalni, gdzie po raz siedemnasty wysłucham przypowieści właścicielki o mężu marynarzu co to poszedł do młodszej. Minęło już tyle lat, kto wie, może młodsza awansowała na opuszczoną staruchę i snuje teraz komuś własną historyjkę.

A później usiądę na piasku i spojrzę w morze, dla którego tamte i moje własne wielkie zgryzoty będą równie przejmujące co pierdnięcie.

Żadnych przygód, żadnego odkrywania, zero niespodzianek.

Tylko szum starej wody w nadmorskiej kapsule czasu.

#okboomer #nostalgia #feels
Pobierz
źródło: temp_file.png3813807100213736071
  • 6