Wpis z mikrobloga

Wczoraj namówiłem wreszcie swojego tatę żeby kupić żyrandol z kryształów, baaardzo drogi (pół roku na niego zbieraliśmy). Pojechaliśmy do sklepu, kupiliśmy i na skrzydłach szczęścia popędziliśmy do domu. Po drodze kupiliśmy butelkę wódki (żeby nowy zakup oblać). Siedliśmy przy stole, najpierw strzeliliśmy po 50, potem powtórzyliśmy, no i mówię do swojego taty:- A może powiesimy od razu ten żyrandol?
Tata się zgodził. Postawiliśmy krzesło, na krzesło taboret, mój tata wspiął się na tą piramidę, a mi kazał go asekurować. Stoję taki szczęśliwy, obserwuję jak mój tata orzeł pod sufitem majstruje (a on był - nie wiem po co - w szerokie bokserki ubrany), przenoszę wzrok niżej i co ja widzę w tych sympatycznych bokserkach??? Wypadło mu jedno jajeczko, no i ja taki rozczulony tym widokiem tak lekko pstryknąłem paluszkami po tym jajeczku. Mój tata w tej sekundzie jak nie poleci w dół z tej estakady wraz z żyrandolem, który rozbił się całkowicie na małe kawałeczki..... wstaje szybko i z ostatkami żyrandola w ręce podskakuje do mnie..... myślałem, że mnie zabije, albo walnie tym żyrandolem , a on mówi:- #!$%@? mać, ale mnie prąd #!$%@?ął, aż do jąder doszło, dobrze, że nie na śmierć, ale żyrandol w #!$%@? poszedł!!!!
#pasta
  • 3