Wpis z mikrobloga

Muszę się wyżalić, bo czytam już o tym któryś raz a dalej niezmiernie mnie to dziwi. Mianowicie chodzi mi o postrzeganie posiadania dziewczyny/żony jako problemu finansowego, bo "kobieta dużo kosztuje". Jak to jest, Wy płacicie swoim #rozowepaski za seks czy co? Kupujecie im ubrania, jedzenie? Chyba jak są młode to je rodzice utrzymują a potem to raczej idą do pracy więc jeśli nie brać pod uwagę sytuacji przejściowych typu szukanie pracy/choroba (które facetom też się przydarzają) to naprawdę nie wiem o co chodzi. Nie wyobrażam sobie iść do faceta i powiedzieć mu np. kup mi sukienkę. Chyba bym ze wstydu padła tam od razu i nie wstała. Tak samo jak on zapłaci za kino to potem ja coś stawiam. Na pewno nigdy nie wychodzi równo wkładu po 50%, ale też żadna ze stron nie jest pokrzywdzona. Prezenty na jakieś okazje to wiadomo, ale przecież druga strona też dostaje prezent więc wychodzi po równo, chociaż mniej- więcej. Naprawdę, oświećcie mnie, bo albo ja jestem dziwna, albo mój #niebieskipasek.

#zyciowerozkminy #cozemnanietak
  • 47
  • Odpowiedz
@Akszlip: Zgadzam się z Tobą w 100%, że takie małe gesty są więcej niż prezenty kupowane za kasę. Ale to nie wyklucza tego co wcześniej napisałem. Pewnie, że powinna się starać zdrowy związek to zawsze jest 50/50 :)
  • Odpowiedz
@hip0ne: Niestety nie jestem niezależna, nie ten wiek jeszcze. Ale tak, chciałabym być, głównie dlatego, że w życiu różnie bywa, partner może zachorować/odejść etc. i co wtedy, trzeba mieć chociaż jakiś podstawowy dochód żeby w razie czego sobie poradzić.
  • Odpowiedz
@Akszlip: chcesz mi powiedzieć np, że jak twój chłopak ma auto to jak gdzieś razem jedziecie to się składacie na paliwo 50/50? Zresztą ile Ty masz lat bo gadasz jakbyś miała z 19 i chłopaka z 6 miesięcy...
  • Odpowiedz
@Zawod_Syn: Oczywiście, że nie. Tak samo jak ja nie wyliczam swojej pracy włożonej w gotowanie dla niego czy sprzątanie. Często natomiast kupuję mu kosmetyk, jakieś dezodoranty, żele pod prysznic jak widzę, że się kończą i on też mi nie oddaje za to kasy. U nas to wychodzi tak na co dzień w miarę naturalnie, to dzielenie się wydatkami. Nie ustalaliśmy tego, ale przecież zdaję sobie sprawę z tego, że samochód
  • Odpowiedz
@Akszlip: ja nie mówię o tak prostych sprawach ale albo udajesz albo próbujesz serio jakiejś atencji bo zawsze jest tak, że facet wyda więcej na kobietę niż odwrotnie. No chyba, że to już tak się porobiło na świecie, że jak idziecie na piwo/obiad/kolację/kino to się składacie 50/50. Niezła beka, ja bym padł jakby moja obezna narzeczona wyjechała z pomysłem dzielenia się takim kosztem na pół. Gdzie tu godność mężczyzny, jakieś
  • Odpowiedz
@Zawod_Syn: Twoja godność opiera się na tym, że płacisz za obiad? Ciekawe pojmowanie pojęcia godności. Nie chce mi się powtarzać, bo już pisałam przecież, że nie ma opcji, żeby wyszło po równo, nikt normalny chyba się tak nie rozlicza. Działa to raczej na zasadzie: w poniedziałek on zapłacił za kino i dojazd, w piątek ja kupię dla nas jedzenie na mieście. Ciężko to jaśniej zobrazować, czasem jedna osoba kilka razy
  • Odpowiedz
@Akszlip: specjalnie tak napisałem żebyś miała się do czego przyczepić. Tak wg mnie oczywiście między innymi powinno być tak, że jak się gdzieś zaprasza ukochaną to nie oczekuje się rewanżu, a tym bardziej składana się na wypad. Sama mówisz, że nie wychodzi to nigdy 50/50 więc twoja teoria z tym, że kobieta niby nie kosztuje leży w gruzach razem z twoimi wypowiedziami zbulgotanej kobiety.
  • Odpowiedz
@Zawod_Syn: "Nigdy nie wychodzi po równo" nie oznacza tylko tego, że czasem facet wyda więcej, ale też, że czasem i ja wydam sporo. Oczywiście, że ja robiąc coś dla kochanej osoby nie oczekuję rewanżu, ale pomyśl sam, gdyby mój facet przez 7 lat odkąd jesteśmy razem za mnie płacił i za siebie to myślę, że cienko by mu się wiodło i z wielu rzeczy musiałby zrezygnować. A tak możemy wychodzić
  • Odpowiedz