Wpis z mikrobloga

Pamiętam, że jako dziecko bałam się straszydeł.
Kiedyś mieszkaliśmy w kawalerce, rozkładana wersalka była na kuchni na przeciw drzwi. Śpiąc tam, strachem mnie napawały drzwi do mieszkania, między nimi a kuchnią był bardzo mały przedpokój, który z perspektywy mnie leżącej na łóżku wyglądał zawsze na zacieniony. Próbując zasnąć bałam się, że tam stoi straszydło o męskiej aparycji. Nie pamiętam jak miałby wyglądać z twarzy, ale stresowało mnie, że jest, może wejść.
Często też wieczorami patrząc przez szyby bałam się, że zobaczę czyjąś twarz. Już nie mówiąc o meblach i obiektach, które w mroku przybierały różne formy.
Strach był ze mną bardzo długo. Nawet jako nastolatka gdy byłam już w domu dziecka bałam się niezidentyfikowanego zagrożenia, które może wtargnąć do mieszkania. Myśląc o tym, wyobrażałam je sobie jako smugę cienia lub dymu, która prześlizgując się między szczelinami w drzwiach sama je sobie otwiera. Wychowawcy czuwali całą noc, ale kto wie.
Teraz nawet jako osobie dorosłej łatwo mi wpaść w stan stresu i niepewności w wyniku obawy przed nieokreślonym zagrożeniem. Zastanawia mnie czemu w pełni z tego nie wyrosłam. Wiem, że takie rzeczy nie mogą mieć miejsca, ale i tak się boję.
W wyniku traum trudno mi traktować świat realny jako ten właściwy, więc może to zrozumiałe, że moje obawy porywają mnie do świata wyobraźni, albo przychodzą tu zacierając granicę.
  • 12
  • Odpowiedz
@poorepsilon Do tej pory się boję potworów xD Myślę, że to wynika generalnie z mojego lękowego usposobienia. Boję się myć włosy pod prysznicem, bo jak otworzę oczy to kogoś zobaczę. Jazda samemu autem w nocy to też stres jak uj. Ktoś może siedzieć z tyłu i zobaczę go w lusterku wstecznym.
  • Odpowiedz