Wpis z mikrobloga

#gry #ps3 #kupkawstydu2014

Niech kierowca zatrzyma autobus i zacznie klaskać, bo oto ukończyłem "Ni No Kuni". I zajęło to marne 60 godzin... Gra do końca zachwycała grafiką, pomysłem i wykonaniem, choć finałowy przeciwnik napsuł mi nieco krwi (innych dawało się pokonać bez problemu, a tutaj zaliczyłem kilka podejść). Fabularnie trochę rozczarował mnie koniec, bo przerywniki z Shadarem, Radą i Czarownicą moim zdaniem napędzały grę, ale już same spotkanie z nimi okazało się ciut słabe - zwłaszcza motywacja głównych złych. Boli też infantylność i to, że często twórcy traktują gracza jak dziecko. Wiem, że sterujemy młodym chłopakiem, ale niefajnie, że kojarzymy fakty znacznie szybciej niż on. Z minusów dodam jeszcze brak udźwiękowienia części scenek oraz to, że pod koniec jest strasznie mało animacji studia Ghibli. A, boli też czarowanie w prawdziwym świecie, które skutecznie zabija teorię o tym, że Olivier ucieka w świat fantazji po śmierci matki. No i jakoś nie mogę ogarnąć czemu Swaine nie miał swojego odpowiednika w prawdziwym świecie - przecież to cholernie ważna postać.

Mimo to gra mnie wciągnęła. Ma ładnie zaprojektowany, bogaty i zróżnicowany świat (miasta w różnych klimatach) oraz najlepszego towarzysza podróży - wróżka o szkockim akcencie. Serio, ten koleś kradnie każdą scenę, świetna postać. Nic to, wracam do "Ni No Kuni", bo koniec gry odblokował nową zawartość. Teraz pewnie będę musiał poświęcić kolejne 60 godzin na maksowanie, bo 24% na liczniku trofeów wygląda kiepsko i trochę mnie boli.
  • 9
@Liquid_Snake: Bo to tylko interpretacja tego, co ma miejsce od początku gry. Zawsze można traktować to jako prawdziwą wyprawę do drugiego świata, ale gra traci wtedy na głębi (Harry Potter też byłby ciekawszy, gdyby Potter uciekł w wyobraźni do Hogwartu po śmierci rodziców w wypadku) :)