Wpis z mikrobloga

#kopernik #astronomia #olsztyn #historia #gruparatowaniapoziomu

502 lata temu Kopernik obronił olsztyński zamek przed najazdem Krzyżaków. Był 26 stycznia 1521-go roku. Była to wielka bitwa, a może jednak mała potyczka? Co naprawdę Olsztyn zawdzięcza Kopernikowi jako administratorowi?

Zacznijmy od tego, co działo się rok wcześniej. Wielki Mistrz Krzyżacki okupował wówczas Braniewo. Mikołaj Kopernik starał się prowadzić z nim pertraktacje. Niestety, na próżno. Wojska krzyżackie posuwały się na przód i zdobywało miasto po mieście. Pozostali kanonicy warmińscy, do których należał przecież Kopernik, z przerażeniem rozpierzchli się na wszystkie strony. Niektórzy pojechali do Gdańska, inni do Elbląga. Kilku znalazło schronienie na zamku administratora w Olsztynie. Mikołaj Kopernik podjął ważną decyzję. Zdecydował się bronić miasta. W tym celu naprawił warowne mury i pośpiesznie gromadził amunicję. Z Elbląga zamówił hakownice, żywność, ołów do kul, sól i papier.

W związku z tym, że Olsztyn – w przeciwieństwie do innych miast Warmii – był całkiem dobrze strzeżony, kapituła przywiozła na zamek skarbiec z katedry, a w nim cenne dokumenty, które Kopernik dokładnie skatalogował. Badacze twierdzą, że to kolejny dowód jego gospodarności, a także zamiłowania do porządku.

Źródła historyczne podają, że załoga zamku składała się ze stu zaciężnych polskich pod dowództwem rotmistrza Pawła Dołuskiego. 19 października 1520 roku Krzyżacy oblegli Lidzbark Warmiński, a 15 listopada zajęli Dobre Miasto. W tej sytuacji Olsztynowi nie mógł udzielić pomocy oddział wojsk polskich pod dowództwem Jakuba Sęcygniewskiego, który stacjonował wtedy w oblężonym przez zakonnych Lidzbarku.

Kanonicy postanowili zwrócić się z prośbą o pomoc do króla polskiego Zygmunta I Starego. W tym celu 16 listopada wystosowali błagalny list.

Pokornie błagamy Wasz Święty Majestat, aby raczył nam jak najśpieszniej przyjść z pomocą i wesprzeć skutecznie. Pragniemy bowiem czynić to, co przystoi ludziom szlachetnym i uczciwym oraz bez reszty oddanym Waszemu Majestatowi, nawet jeśliby przyszło nam zginąć.


List w imieniu kapituły po łacinie napisał Kopernik. Jednak prośba nigdy nie dotarła do adresata, bo została przejęta przez Krzyżaków. Na szczęście król inną drogą dowiedział się o zagrożeniu, które czyhało na główną twierdzę południowej Warmii. Dlatego pod koniec listopada nadesłał posiłki. Z odsieczą przyszedł Henryk Peryka z Janowic, a zanim stu zbrojnych.

Jak podkreślają historycy, mimo dobrego zabezpieczenia zamku, kanonicy nie czuli się bezpiecznie i opuścili Olsztyn. Na stanowisku pozostał tylko Kopernik i kanonik Henryk Snellenberg. Wkrótce nadeszły nowe posiłki królewskie. Ich zadaniem było z kolei śledzenie ruchów wojsk zakonnych.

Stanęło na tym, że Wielki Mistrz Albrecht Hohenzollern wezwał zamek i miasto Olsztyn do kapitulacji. Groził zarządcom, że jeśli odmówią, to on będzie zmuszony go zniszczyć. Polscy dowódcy i administrator Kopernik wykazali się jednak nie lada odwagą i odrzucili wezwanie Albrechta. Pod Dobre Miasto wysłali nawet zbrojnych, którzy wygrali potyczkę i wzięli do niewoli kilku jeńców. Historycy podkreślają, że to utwierdziło Mistrza Zakonu Krzyżackiego w przekonaniu, że warmiński Olsztyn wcale nie ma zamiaru się poddać. Dlatego wojska zakonne przeszły obok Olsztyna i skierowały się na Lubawę, Brodnicę, a następnie na Mazowsze.

Załoga zamku poczuła się pewnie. Można powiedzieć, że nawet odważnie. Podjęto decyzję o wysłaniu grupy jeźdźców pod Dobre Miasto po żywność. Dobre Miasto było oczywiście pod kontrolą Krzyżaków. Natomiast oddział krzyżacki, pod dowództwem Wilhelma von Schaumburga wyprawił się na Olsztyn z zamiarem odebrania zabranego bydła. Rozbili kilku polskich konnych i tu zaczyna się właściwa historia o ataku na olsztyński zamek. Podnieconym tym zwycięstwem Wilhelm postanowił sforsować bramę zamku. Krzyżaccy żołnierze wyłamali furtę młyńską, ale – w związku z tym, że nie mieli drabin – nie potrafili wspiąć się na mury. Olsztyn obronił się.

Warmia nie wyszła jednak z wojny polsko-krzyżackiej cała i zdrowa. Wiele wsi zostało doszczętnie zniszczonych, część miast spalonych. A jak to wszystko się skończyło? Nowy cesarz rzymski Karol V Habsburg wezwał do natychmiastowego działań wojennych. W obliczu nowego wspólnego wroga, najazdu Turków na Węgry podpisano rozejm. 5 kwietnia 1521 roku. Tymczasem cztery lata później doszło już do hołdu pruskiego.

Historycy wskazują, że do prawdziwego oblężenia olsztyńskiego zamku nigdy nie doszło. Nie umniejsza to jednak roli Mikołaja Kopernika. Fakt, że miasto pozostało nieodpartym, nastąpiło przecież jedynie na skutek starannych przygotowań, które pojął astronom – w tym przypadku występujący w roli administratora dóbr kapitulnych. Mikołaju, udowodniłeś, że bitwę można wygrać nawet piórem.

opracowanie własne na podstawie:

[1] Achremczyk S., Warmia, OBN, Olsztyn 2013

[2] Szorc A., Mikołaj Kopernik – kanonik warmiński, OBN, Olsztyn 2013

[3] Sypek A., Sypek R., Zamki i obiekty warowne Warmii i Mazur, ALMA-PRESS, Warszawa, 2008

Poniżej malunek z Urzędu Wojewódzkiego w Olsztynie przedstawiający Mikołaja Kopernika jako administratora dóbr kapitulnych w komornictwie olsztyńskim.
Pobierz Visius - #kopernik #astronomia #olsztyn #historia #gruparatowaniapoziomu

502 lata te...
źródło: 502 Olsztyn
  • 31
@Visius: Bardzo ciekawe! O taki wykop nic nie robiłem :) Pytanko mam o tych "stu zaciężnych polskich" i posiłki "stu zbrojnych". To się jakoś nie wydaje dużo.. Czy to chodzi o to że każdy z nich miał pod sobą z 50 chłopa/giermków itd więc wychodziło kilka tysięcy ludzi na polu walki, czy też to naprawdę były małe grupy i to takie "potyczki" były? Jaka to skala była?
Czy to chodzi o to że każdy z nich miał pod sobą z 50 chłopa/giermków itd więc wychodziło kilka tysięcy ludzi na polu walki, czy też to naprawdę były małe grupy i to takie "potyczki" były? Jaka to skala była?


@wypop: Były wielkie bitwy, ale było ich generalnie mało. Jeśli giermków to raczej 1-3 miał rycerz, zaś setka ciężkozbrojnych to była już spora siła mogąca walczyc z większą grupą, większość bitew
Ciekaw jestem co o naszych czasach będą wiedzieć ludzie za 500 lat. Wydawałoby się, że nasze czasy są tak dokumentowane, że za 500 lat to każdy sobie odtworzy oś czasu swojego przodka i wszystko będzie wiedział. Cała nasza cywilizacja zmierza ku temu że jej los jest zapisany w półprzewodnikach. Dosyć ryzykowne. Kto z was "wywołuje" fotografie? To co jest w chmurze czy na karcie pamięci być może na 50 lat po prostu