Wpis z mikrobloga

Dzień 91

We wtorek swoją mowę końcową wygłosił adwokat Rudolfa Hessa, dr Seidl, który m.in. odniósł się do niesprawiedliwego w jego ocenie traktatu wersalskiego.

Następnie rozpoczęto etap oskarżenia przeciwko osobie Joachima von Ribbentropa. Na start swoją mowę rozpoczął obrońca oskarżonego, dr Horn.
"Oskarżony uznaje się za niewinnego wszystkich zarzucanych mu czynów. Chciałbym teraz przejść do dowodów, które mają obalić kierowane wobec niego zarzuty. Oskarżenie zarzuca mojemu klientowi, że był on obergruppenfuhrerem SS i nie był to tytuł honorowy. Według oskarżonego to nieprawda, a tytuł nadano mu wyłącznie dlatego, gdyż Hitler życzył sobie, by wszyscy członkowie rządu przy oficjalnych okazjach prezentowali się w mundurach. Pozwany nigdy nie służył w SS ani nie kierował tam żadną jednostką. Nie miał też żadnego przeszkolenia, by pełnić tak wysoką funkcję wojskową. W latach 1933-1938 oskarżony był tylko doradcą Hitlera do spraw zagranicy. Do 1932 roku nie był on członkiem jakiejkolwiek partii politycznej w Niemczech."

W międzyczasie obrońca przyznaje, że oskarżony obecnie cierpi na problemy zdrowotne. Ribbentrop w ostatnim czasie miał przejść operację usunięcia nerki, dlatego też cały ciężar obrony przerzucił na swojego adwokata, któremu zlecił złożenie oświadczenia w swoim imieniu. Według prokuratury, która spotkała się z jednym z lekarzy badających oskarżonego podczas zasądzonej chwilę później przerwy, ten okazał się być całkowicie zdrowym i dostępnym do roli świadka w procesie, jednakże jest on przerażony taką perspektywą, stąd też oświadczenie o chorobie.
W tym czasie jego obrońca cytuje kolejne numery i krótkie streszczenia dokumentów złożonych w obronie Ribbentropa. Następnie powołany na świadka zostaje Adolf von Steengracht, były sekretarz stanu w biurze spraw zagranicznych. Twierdzi on, że wszelkie szczegóły dotyczące polityki zagranicznej Rzeszy z reguły opracowywał sam Hitler. Ribbentrop miał mawiać, że Fuhrer nie potrzebuje ministra spraw zagranicznych, wystarczy mu sekretarz. Fuhrer według świadka pozwalał wpływać na swoje decyzje bliskim współpracownikom, którzy nie mieli żadnego pojęcia na temat polityki zagranicznej, wymienione zostają tutaj nazwiska Bormanna, Himmlera czy też Goebbelsa.

Steengracht: Z moich obserwacji wyciągnąłem pewne wnioski: niemal każda z tych osób, które nigdy nie mieszkały poza granicami Rzeszy lub ewentualnie pojawiły się w innym kraju raz czy dwa w czasie pokoju oraz podczas wojny, uważała się za niedoścignionego eksperta od kraju, który odwiedziła. Wszyscy z prawdziwym upodobaniem dzielili się wnioskami z Hitlerem. Niestety im bardziej były one oderwane od rzeczywistości, im bardziej stały w sprzeczności z tym, co w danej sprawie było konieczne do zrobienia, tym bardziej podobały się Hitlerowi. Uważał on bowiem takie wypowiedzi za przejaw rozsądku, były pożywką dla nowych idei rodzących się w jego głowie. Hitler miał za nic opinie fachowców i tutaj pragnę przytoczyć pewien ciekawy przykład. Dopóki przyszły niemiecki ambasador w Paryżu był wciąż nauczycielem malarstwa, fuhrer każdy jego raport czytał z zainteresowaniem. Kiedy jednak oficjalnie został przedstawicielem Rzeszy, wszystkie dokumenty automatycznie lądowały w koszu nieprzeczytane. Natomiast raporty Himmlera, skrzywione opinie Goebbelsa oraz Bormanna odgrywały rolę decydującą tak jak niemożliwe do weryfikacji raporty agentów, które miały większą wagę niż opinie krajowych ekspertów. Przy metodach pracy Hitlera tych wpływów nie dało się wyeliminować. Swoją walkę z tą "dezorganizacją" prowadził Ribbentrop, który przeznaczał na to nawet 60 procent swojego czasu.

Jak twierdzi świadek, Hitler miał w planach ograniczanie roli ministerstwa spraw zagranicznych.
Steengracht: Biuro spraw zagranicznych było solą w oku Hitlera. Ludzi w nim pracujących nazwał defetystami, którym można powierzyć tylko i wyłącznie sprawy nie do zrealizowania. Fuhrer mawiał: dyplomacja to oszukiwanie ludzi, traktaty są dziecinne. Są respektowane tak długo, jak jest to na rękę każdemu z partnerów. To była jego opinia o pracy dyplomatów.

Horn: Czy Hitler był osobą otwartą na sprzeciwy i sugestie?
Steengracht: Jak słyszałem, było tak jeszcze w pierwszych latach po 1933 roku. Jednak z biegiem lat coraz bardziej zamykał się na opinie ekspertów. W trakcie mojej dwuletniej pracy jako sekretarza stanu nie potrafię przypomnieć sobie praktycznie żadnej sytuacji, gdzie Fuhrer zgodził się na którąś z naszych sugestii. Gorzej, obawialiśmy się często, że zrobi dokładnie odwrotnie. Podstawową cechą jego charakteru był prawdopodobnie jego brak zaufania, a to przynosiło nieoczekiwane konsekwencje. Ludzie mający dobre intencje i usiłujący wpłynąć na fuhrera angażowali się na darmo. Z drugiej strony były nieodpowiedzialne jednostki, które potrafiły przemówić do niego w odpowiedni sposób. Tacy ludzie byli dla niego silnymi jednostkami, gdy tymczasem ci myślący choćby częściowo w rozsądny sposób byli potępiani jako słabi. Przez jedną rozsądną opinię wpływ takiego człowieka na fuhrera od tej pory mógł zostać kompletnie pogrzebany.

Faktem jest, że wiele osób pozostawało na rządowych stanowiskach, mimo że potępiali rządy Hitlera. Przyczyny tego stanu rzeczy są różne. Trzeba zacząć od tego, że NSDAP doszła do władzy zgodnie z prawem jako najsilniejsza partia w Reichstagu. Zatrudnieni urzędnicy nie mieli powodu, by odejść że służby po zmianach w rządzie. Po wprowadzeniu dyktatury i zmianach w koncepcji władania państwem przez nowy rząd nagle każdy znalazł się w kraju, w którym nie mógł już głosić swojego zdania na temat reżimu. Rozpoczęły się rządy terroru. Wszędzie, w ministerstwach, kancelariach, nawet w prywatnych mieszkaniach i restauracjach, swoje uszy nadstawiali szpiedzy, którzy z fanatyzmu lub chęci zarobku donosili o każdym podejrzanym ruchu.

Wielu zaryzykowałoby rezygnację, gdyby miało to poprawić sytuację w kraju. Jednak było to zwykle daremne poświęcenie, a miejsce takiej osoby z reguły zajmował partyjny radykał. Dlatego najlepszym wyjściem było pozostanie na stanowisku, by temu zapobiec.

Ogromna liczba okrucieństw popełnionych przez Hitlera oraz Himmlera może budzić w wielu obcokrajowcach przekonanie, że naród niemiecki jako całość ponosi winę za popełnione zbrodnie lub przynajmniej był ich świadomy. Tak jednak nie jest. Większość Niemców, nawet tych na wyższych stanowiskach w rządzie, nie znała szczegółów ani zakresu tych spraw do czasu, gdy wojna została zakończona. Być może kluczem są tutaj słowa Himmlera wygłoszone w Posen 3 października 1943 roku, kiedy to nakazał on, aby zadania specjalne, czyli akcje przeciwko żydom oraz obozy koncentracyjne, utrzymać w absolutnej tajemnicy podobnie jak wydarzenia z 30 czerwca 1934 roku, o których naród niemiecki poznał prawdę dopiero teraz.

W okresie kampanii we Francji starałem się przedstawić pokojowe rozwiązanie obecnego konfliktu. W dniu kapitulacji króla Belgii zaproponowałem utworzenie tzw. Stanów Zjednoczonych Europy na zasadach demokratycznych. Byłaby to szansa na niepodległość dla Holandii, Belgii, Polski itd. Propozycja została przekazana przez Ribbentropa, jednakże Hitler uznał takie plany za przedwczesne.

(Zimą na przełomie 1942 i 1943 roku) Ribbentrop także opracował propozycje przewidujące istnienie niepodległych państw, w tym Polski, a także daleko posuniętą współpracę gospodarczą. Hitler odrzucił je tłumacząc, że nie jest to najlepszy moment na takie działania, sytuacja militarna nie jest wystarczająco korzystna i w tym momencie taka propozycja może być odebrana jako oznaka słabości.

Świadek został także zapytany o wątpliwości oskarżonego co do wojny z Rosją.
Steengracht: Ribbentrop kilkukrotnie czynił starania, by zorganizować spotkanie Hitlera z ekspertami ds. Rosji. Mieli oni objaśnić aktualną sytuację w tym kraju i w miarę możliwości odradzić wszczynanie wojny z ZSRR. O ile mi wiadomo, Hitler nigdy nie zgodził się na takie spotkanie. Pozwolił jedynie na krótkie widzenie hrabiemu Schulenburgowi, który uważał konflikt z Rosją za nierozsądny i stanowczo odrzucał ten pomysł. Jednak Hitler nie pozwolił mu nawet dojść do słowa, po dwudziestu minutach jednostronnego słowotoku oddalił mężczyznę.

Horn: Jak wyglądały relacje między Ribbentropem, Goebbelsem, Himmlerem i Bormannem?
Steengracht: Były tak złe, jak tylko można sobie wyobrazić. Między nimi trwała nieustanna walka. Obstawiam, że to Ribbentrop padłby pierwszą ofiarą Himmlera, gdyby coś stało się fuhrerowi.

Horn: Czy świadek wie coś na temat sprawy sporej liczby jeńców uratowanych przez Ribbentropa po bombardowaniu Drezna?
Steengracht: Znam temat, pewnego dnia wezwał mnie jeden z łączników, by opowiedzieć o tym, że po sugestii Goebbelsa fuhrer zamierza w odwecie za zniszczenie Drezna rozstrzelać amerykańskich i angielskich jeńców wojennych, zdaje się, że głównie chodziło o lotników. Natychmiast udałem się poinformować o tym Ribbentropa. Z początku nie uwierzył w te rewelacje i osobiście skontaktował się z osobą, która poinformowała mnie o całej sprawie. Po potwierdzeniu wiadomości natychmiast wyruszył do Hitlera, po 30 minutach wrócił i oznajmił, że udało mu się nakłonić Hitlera do wycofania rozkazu. To wszystko, co wiem o sprawie.
Niedługo później rozprawę odroczono do dnia następnego.

#norymberga #procesynorymberskie #necrobook #historia
  • Odpowiedz