Wpis z mikrobloga

2690 + 1 = 2691

Tytuł: Don Kichot z la Manchy
Autor: Miguel de Cervantes y Saavedra
Gatunek: klasyka
Ocena: ★★★★★
Tłumacz: Walenty Zakrzewski
Krótko mówiąc, szlachetka nasz tak zaciął się w czytaniu, że dnie i noce nad książkami trawił; doszło do tego, że wskutek zbytecznego natężenia i niewywczasu mózg mu jakoś scieńczał, iż po prostu mówiąc, zgłupiał na pięknie. Nabił sobie mózgownicę wszystkimi tymi adrybajami, które czytał, tak dalece, że mu się zamieniła całkiem w ładowny lamus czarów, uroków, zabijatyk, potyczek, ran, miłości, sercowych żałości, zapałów, udręczeń, srogości i tym podobnych niedorzeczności. I tak to wszystko, co czytał, wbił sobie krzepko w biedną głowę, że ani mu gadaj, ażeby mogło być coś prawdziwszego w dziejach świata.


Było to właśnie tak, a przynajmniej tak podaje to señor Cervantes, że pewien hidalgo, z bliżej nieokreślonego miasteczka w Manchy naczytał się za dużo (skąd ja to znam!) książek i uroiło mu się, że to co tam w nich napisano to prawda. Że świat wygląda tak, ja przedstawiają to tych książek autorzy. Jako że gatunkiem, który bohater nasz upodobał sobie szczególnie były eposy rycerskie to trochę pozazdrościł ich bohaterom i sam zapragnął być takim jak i oni. Czym prędzej zebrał więc wszystko to, co rycerzowi, a szczególnie rycerzowi błędnemu, niezbędne: przydomek, zbroję, rumaka, giermka i damę swojego serca. Tak przygotowany postanowił wyruszyć w świat.

Bohaterem tej książki jest regularny (skąd ja to znam!) debil. I, jak to na debila przystało robi rzeczy debilne co i rusz popadając w kolejne tarapaty. Początkowo mnie to bawiło, całą pierwszą część (wydaną w roku 1605) uważam za całkiem niezłą komedię. Nieraz zdarzyło mi się śmiać w głos, bo, choć nie jest to jakiś superwysublimowany rodzaj humoru, to jednak mnie bawi bohater, który bardzo czegoś chce i mu się nie udaje, a później, im bardziej mu się nie udaje, tym bardziej tego chce. Szczególnie, że ta postać jest jednocześnie absurdalna, ale też bardzo konsekwentna, przynajmniej jeśli chodzi o jej debilizm i absurdalność. Pierwsza część to moim zdaniem całkiem udana satyra. Nie tylko na podniosłość ideałów rycerstwa, ale w ogóle na ludzi. Dla mnie postać Don Kichota będzie symbolem człowieka, który zachowuje formy zupełnie pomijając treść, jaką te formy za sobą niosą. Bo uważam, że ten bohater zachowywał się właśnie w taki sposób i stąd wynikały wszystkie nieporozumienia i idące za nimi perypetie.

Druga część z kolei, wydana już w roku 1615, nie podobała mi się wcale. Przede wszystkim ze względu na to, że tam jest w kółko jedno i to samo, nie dzieje się nic nowego (a książka jest dłuuuga!). Ale jest więcej też rzeczy, które mnie raziły. O ile w pierwszej części debil nasz poczciwy wpada w tarapaty na własne życzenie, i to uważam za zabawne, tak w drugiej, przez lwią jej część, jest przedmiotem intryg dworskich, knutych ku zapewnieniu sobie rozrywki przez jaśnie państwa książąt wraz ze świtą. Tego już nie lubię i bardzo mi się takie coś nie podoba, uważam to za podłość, a w historii po prostu mnie irytuje. Kolejna sprawa to to, że za pierwszą część señor Cervantes poddany został krytyce, do której postanowił się odnieść (czy ją wykpić) na kartach swojej powieści. Z tego chyba względu charaktery i cechy postaci trochę się zmieniają (szczególnie Sancha Pansy). Nie ma to natomiast żadnego uzasadnienia w samej opowieści, te zmiany są znikąd. Z jakiego powodu natomiast señor Cervantes w pewnym momencie zaczął nazywać żonę Sancha, Juanę, Teresą (choć od kiedy zaczął to robił to konsekwentnie do końca powieści), pojęcia nie mam.

Razi absolutny brak tła, bo w tej książce nie ma nic, co nie służyłoby opowiedzeniu kolejnych perypetii naszych bohaterów. Jeśli na polanie, na której dzieje się akcja jest drzewo, które potrzebne jest w scenie, to o nim się dowiemy. Natomiast nic więcej na temat tej polany nie będzie w Don Kichocie opisane. Razi – z perspektywy dzisiejszego czytelnika być może – losowe w zasadzie zawiązywanie wątków i ich plątanie, powracanie do nich w najmniej spodziewanych momentach. Trochę wygląda to tak, jakby señor Cervantes akurat w tym momencie przypomniał sobie o czymś, o czym pisał wcześniej i postanowił tego akurat teraz użyć.

Co mi się z kolei podobało? Sam początek, który, jak już pisałem, ubawił mnie wielce. Podobało mi się też śledzenie motywów i archetypów, które kojarzę z innych utworów, bo nieraz łapałem się na pytaniu: „skąd ja to znam?„ Niesamowite jest to, jak w kulturze (bo nie tylko w literaturze) silnie zakorzenione są te motywy i archetypy. I od jak dawna, bo niektóre z nich znam z dzieł powstałych jeszcze długo przed Don Kichotem. Podobał mi się też język. Dostępne są dwa tłumaczenia Don Kichota na język polski (a przynajmniej o tylu wiem), ja czytałem nowsze (bo z 1855) autorstwa pana Walentego Zakrzewskiego. Świetna jest ta polszczyzna, którą tam zastosował. Zawsze przyjemnie mi jest przeczytać słowo w archaicznej odmianie, jak na przykład „wilkowie” (choć i tak wolę „wilcy”!), czy rozkoszować się lekko myszką trącącą składnią.

Czy warto dzisiaj sięgać po Don Kichota? Jeśli nie ma się jakiegoś konkretnego celu związanego z tą lekturą, jak na przykład prześledzenie motywów literackich, zapoznanie się z literaturą epoki albo dodanie sobie książki do licznika tagu, to i tak uważam że warto. Przynajmniej jeśli lubi się taki właśnie rodzaj humoru, o jakim pisałem wyżej. Z tym, że kiedy ten humor przestanie śmieszyć, to warto wtedy lekturę porzucić. Dalej nie będzie już nic ciekawego.

Wpis dodany za pomocą tego skryptu

#bookmeter #klasykabookmeter
GeorgeStark - 2690 + 1 = 2691

Tytuł: Don Kichot z la Manchy
Autor: Miguel de Cerv...

źródło: comment_1670443807gzhwLbYbHJuuZHneaV6Vtg.jpg

Pobierz
  • 2
  • Odpowiedz
@George_Stark: widzę, że masz podobne odczucia do moich (i też oceniłem ją 5/10). Sam niedawno sięgnąłem po "Don Kichota", zachęcony wybitnie pozytywną recenzją @TypowyPolskiFaszysta i niestety powieść ta spodobała mi się znacznie mniej.

Walczyłem z nią chyba około miesiąca i muszę przyznać, że w ciągu ostatnich lat żadna inna książka tak mnie nie wymęczyła (nawet słynny "Moby Dick" to utwór, którego czytanie przysporzyło mi dziesiątki razy więcej przyjemności), powodując wręcz swego
  • Odpowiedz
To, co moim zdaniem ratowało pierwszą część powieści, to kilka ciekawych historii opowiadanych przez napotykanych w trakcie podróży bohaterów i humor, który niekiedy potrafi rozbawić nawet współczesnego czytelnika


@informatyk: Z tym się zupełnie zgadzam.

Tyle że, te historie, przynajmniej w moim odbiorze, choć były ciekawe i czasami bardziej interesujące niż same przygody tego debila, to nie podobał mi się sposób ich wprowadzenia -- bez sensu, bez przyczyny, tak jakby autor miał
  • Odpowiedz