Wpis z mikrobloga

Początek niepozorny. Standardowa czwarta godzina przesłuchań świadków w podziale majątku przed Krakowem-Śródziemiem.
Sklejka ławki wrzyna się w dupę, ręce zgrabiałe od nieszczelnego okna, kręgosłup szyjny, o ile jeszcze istnieje, wytworzył trwałą spoinę międzykręgową ułatwiająca trwanie w pozycji schylno-siedzącej. Protokolantka od szybkości pisania zeznań świadków zdążyła nabawić się cieśni nadgarstka.

Wszystko niby leci jak zawsze. Przedmiot jednak troszkę nietypowy, bo to podział majątku podróżnika-entomologa-spawacza Andrzeja i homeopatki-astrolożki Eweliny. Duet z deka niedobrany, ale dzielić jest co.

Andrzej to raczej standardowo jak na swoje zajęcia: magnesy lodówkowe z Malborka, jakiś kamyk z RPA kupiony wysyłkowo w Pabianicach czy kolekcja incydentalnie zasuszonych patyczaków. Ewelina nie gorsza, bo do tej pory nie miałem jeszcze styczności z kolekcją pozłacanych kart karmy ajurwedyjskiej czy podręcznikiem do wróżbiarstwa z układu kiełków rzeżuchy w parę dni po wysiewie. No ogólnie biegły płakał jak wyceniał.

Po świadkach przyszła pora na sakramentalne przesłuchanie stron. Zeznania „mojego” Andrzejka bez szału, aczkolwiek jego opowieść o przyczynianiu się do powiększenia majątku wspólnego poprzez zbieranie na handel dorodnych okazów Zyzusia tłuściocha czy Pilniczka włochatka po okolicznych ogródkach działkowych miała swój urok.

Potem kolej Eweliny. Zaczynamy spektakl. Andrzej pyta:

- No powiedz Pani Sędzi, które z nas więcej zarobiło? Hę? (Cholera, sam bym lepiej nie zadał tego pytania).

Jak się jednak okazało - to był błąd. Ewelina poszła jak dzik w przesiek, jak dzika nutria w rabarbar niskopędny. Jakby czekała na to pytanie całe życie, a przynajmniej od zeszłego piątku.

- Ty masz mnie za głupią dzikuskę! Lecz choć cały świat zwiedziłeś, zjeździłeś wzdłuż i wszerz (chyba w powiecie olkuskim – przyp. mój) i mądry jesteś tak, że aż słów podziwu brak, dlaczego, powiedz mi, tak mało wiesz? Na lądzie, gdy rozglądasz się, chcesz wszystko mieć na własność, nawet głaz, a ja wiem, że ten głaz ma także duszę, imię ma i zaklęty w sobie czas.

Nie była to może odpowiedź, której oczekiwał sędzia, ale brewka mu nawet nie drgnęła. Szacuneczek.

Ewelina jednak ciągnie dalej.

- Czy wiesz, czemu wilk tak wyje w księżycową noc? I czemu ryś tak zęby szczerzy rad?

Andrzej nie wiedział (ja też nie, ale odradziłem mu szybkie zgłoszenie dowodu z biegłego zoologa).

Gdy w końcu jakoś doturlaliśmy się do pytania o wartość majątku wspólnego, Ewelina zapodała:

- Pobiegnij za mną leśnych duktów szlakiem, spróbujmy jagód w pełne słońca dni. Zanurzmy się w tych skarbach niezmierzonych i choć raz o ich cenach nie mów mi.

Po powyższym pytaniu musiałem zgłosić do protokołu, że mam żonę, bo tego rodzaju propozycja brzmiała co najmniej jak przyczyna trwałego i zupełnego rozkład pożycia, z winą po mojej stronie a priori.

Reszta posiedzenia przebiegła już bez większych rewelacji, chociaż co jakiś czas Ewelina wtrącała jeszcze jakieś zdania o barwach na wietrze czy innym kolorowym powiewie. Szczęśliwie dla Andrzeja, kolorowe powiewy nie mają realnej wartości, więc udało się tym razem wywalczyć większość majątku dla mojego klienta.

Gdy staliśmy jeszcze pod salą ciesząc się z szybkiego pozytywnego zakończenia sprawy (w zaledwie 8 lat!) minęła nas nasza przeciwniczka. Przez zęby wycedziła tylko na odchodne:

- Możesz zdobyć świat, lecz to będzie tylko świat! Tylko świat! Nie barwy, które niesie wiatr...

#iterazsercamamdwa
#smutki_dwa

Źródło: FB: pisma procesowe pisane na odp...
Click
#pasta #heheszki