Wpis z mikrobloga

#muzyka #freddiemercury #80s #lifelikejukebox
8 października 1988 r. w czasie programu, przedstawiającego Barcelonę jako gospodarza Igrzysk Olimpijskich w 1992 roku, na stadionie Avinguda de La Reina Maria Cristina, wystąpili wspólnie Freddie Mercury oraz hiszpańska śpiewaczka operowa Montserrat Caballe (właściwie María de Montserrat Bibiana Concepción Caballé i Folch), zwana „La Stupenda” („Zdumiewająca”) ze względu na możliwości głosowe.
To był projekt, o którym Freddie Mercury marzył od lat. O tym, jak wszechstronnym jest artystą, przekonywały tak jego kompozycje z albumów Queen, jak i solowa płyta wydana w roku 1985. Freddie zawsze podziwiał Montserrat Caballé i przez długi czas nosił się z pomysłem wspólnych nagrań. Gdy wybrano Barcelonę jako miasto letnich igrzysk olimpijskich w roku 1992, ktoś zwrócił się do Freddiego z propozycją skomponowania hymnu otwarcia Igrzysk, czy to jako utworu solowego, czy kompozycji Queen; gdy do tego okazało się, że Montserrat Caballe jest mieszkanką Barcelony i lubi nagrania Freddiego – Mercury od razu się zgodził. Praca szła tak sprawnie, że jesienią roku 1988 ukazał się cały wspólny album.
Z całego zestawu największą popularność zyskało sobie nagranie tytułowe. „Barcelona” to zaaranżowana z iście Królewskim przepychem studyjna superprodukcja, w której jest miejsce na całe mnóstwo różnych elementów: podniosłe orkiestrowe otwarcie i finał, wokalne dialogi, tyleż podniosłe, co chwilami ujmujące subtelnością, potężne popisy Freddiego i Montserrat, nawet – na uzupełniające całość syntezatory.
Ale nie tylko utworem tytułowym stoi ta płyta: jest tu przecież choćby „La Japonaise”. Intrygująco skontrastowany z potężnym utworem tytułowym, subtelny, zabarwiony klimatem Dalekiego Wschodu. Jest eklektyczny „The Golden Boy” z wspierającym Freddiego i Montserrat chórem, ciekawie łączący orkiestrowe partie, musicalowe popisy wokalne i fragmenty w stylu gospel. Jest potężnie zorkiestrowany, dramatyczny „The Fallen Priest” – w wersji demo noszący tytuł „Rachmaninov’s Revenge”, i rzeczywiście, sam początek przypomina dramatyczne otwarcie finałowej części III Koncertu fortepianowego Rachmaninowa, sporo tu wirtuozerskich popisów i kadencji fortepianowych. Jest „Ensueno” – nowa wersja kompozycji Mercury’ego i Mike'a Morana “Exercises In Free Love”, zaśpiewana przez Freddiego naturalnym barytonem, kameralnie zaaranżowana na fortepian i wokalny duet. Jest jeszcze „Guide Me Home”, kameralne, znów wykonane głównie z towarzyszeniem fortepianu – płynnie przechodzi ten utwór w „How Can I Go On”, najbardziej Królewski fragment płyty, z wykorzystaniem rockowej sekcji rytmicznej (na gitarze basowej zagrał John Deacon) i elektronicznych instrumentów klawiszowych, bliski zgrabnym, przebojowym piosenkom, jakie w tym czasie tworzyli panowie z Queen. Jest wreszcie finałowe „Overture Piccante”, zgrabnie sklejone z fragmentów i wątków melodycznych pozostałych utworów na płycie.
(źródła: http://pl.wikipedia.org/wiki/Barcelona_%28album%29 , http://artrock.pl/recenzje/52366/mercury_freddie_montserrat_caball_barcelona.html )
Freddie Mercury & Montserrat Caballé - "How Can I Go On"
Lifelike - #muzyka #freddiemercury #80s #lifelikejukebox
8 października 1988 r. w cz...
  • 1