Wpis z mikrobloga

DŁUGIE, ALE SPOKO SIE CZYTA ( ͡° ͜ʖ ͡°)

#pasta #militaria #lotnictwo #heheszki #wojna #ukraina

"Duch Warszawy": FA-50 Matiz II vs Su-34M Sycz
17 września 2025 r. godz. 6:50 czasu Zulu Time, północne przedmieścia Warszawy
"Lecą „Sowy”. Wyprawa bombowo-rakietowa. Prawdopodobnie Fulbaki - Suchoje-34. Cholera, idą na wysokości około 2000 metrów nad kompleks naukowo-badawczy ITWL-u! Lecimy w sektor numer 9. Potwierdzam ten meldunek i po chwili rozpoznaję głos zmobilizowanego w zeszłym tygodniu majora Leszka Majora:
- 21. Eskadra Taktyczna – wysokość 2000, kurs 340,
- 23. Eskadra Taktyczna – wysokość 3000, kurs 340. Wysłać klucz do osłony góry na 4000.
- Zrozumiałem, wykonuję, tszzz – potwierdzam rozkaz. Serce wali jak młotem. A wiec zaczęło się! To nie ćwiczenia! Zastanawiam się tylko czy Fulbaki lecą z osłoną. Wspinam się na wyznaczoną wysokość. Za mną klucze eskadry. Niespodziewanie miga pode mną jakiś bezzałogowiec. „Ważka!” – przemyka przez myśl. Parze ppor. Porucznika wydaję rozkaz zestrzelenia intruza. Za moment w słuchawkach rozlega się jazgot długiej serii z działka. Myślę sobie, że dowódca klucza ma włączony mikrofon: „Po pierwszej serii rozleciał się drebiezgi. Wyglądał na izraelskiego drona rozpoznawczego” – słyszę i od razu przypominam sobie Forposta, czyli produkowanego na licencji w Rosji izraelskiego Searchera.
Dochodzimy do Bugo-Narwi. Nagle w dole przed sobą widzę szyki samolotów idących na Warszawę. Osłony nie ma! Doskonale! W słuchawkach meldunki, że widzą ruskich. Pierwsza uderza 21. Eskadra Taktyczna, mają bliżej z Mińska, niż my z polowego Sochaczewa. Harrisa mam włączonego na odbiór. W słuchawkach jazgot działek. Po chwili już atakujemy! Idziemy w dość luźnym szyku. Para od pary oddalona o koło 300 metrów, żeby zapewnić sobie swobodę manewrowania. Szyki wroga zostały rozerwane. Zaczynają się pojedyncze walki. Rosjanie uświadomili sobie, że nie przebiją się nad Warszawę. Ziemia na polach koło magazynów Amazona zakotłowała się – uniosły się dymy po wybuchach bomb. To Fulbaki, aby uzyskać większą zwrotność i szybkość, wyrzucają bomby na pola i zaczynają uciekać na północ, w kierunku Kaliningradu, odgryzając się naszym chaotycznym ostrzałem rakiet powietrze-powietrze i sypaniem mnóstwa flar termicznych.
Wchodzę na ogon jednego z Fulbaków. Idzie w lekkim zniżaniu, próbuje zwiększać dystans. Przewidzieliśmy to już przed wojną. Wypatroszyliśmy nasze FA-50 z wszystkiego, co się dało aby zwiększyć prędkość i pułap bez dopalania. Z uwagi na ryzyko walki w pionach chcieliśmy, aby nasze samoloty były jak najlżejsze, dlatego każdy miał tylko 50 procent paliwa. W słuchawkach rozlega się znajomy z poligonów świergot głowic Piorunów-M. Naciskam spust. Spod skrzydeł wyskakują cztery jaskrawe smugi i ciągnąc za sobą gęste warkocze dymu mkną w kierunku pomalowanego na jasnozielono samolotu. Rosjanin jak szalony sypie flary i czafy. Nagle moja maszyna zadrżała. Bęc... i jestem w korkociągu. – „Stary a głupi” – pomyślałem, sforując sam siebie, „Zaczekaj aż samolot nabierze szybkości”. Wyprowadzam. Jakiś inny Matiz jest już przy mnie. Rozglądam się i widzę w niewielkiej odległości pięć Fulbaków. Ciągniemy w górę i zbliżamy się. Rozpoznaję zmodernizowanego Su-34M. Patrzę w dół – Modlin, zestawy „Narew” nie strzelają. To dobry znak, bo jesteśmy w SHORADEZ i obsługi działają przytomnie w tej kotłowaninie, to znaczy nie strzelają do kogo popadnie, co nieraz widzieliśmy na poligonie w Wicku Morskim. Oznacza to, że przetrwamy. Musimy tylko dopaść Rosjan. Dołącza trzeci Matiz – to ppor. Porucznik.
Ciężko jakoś idzie to zbliżanie. Porucznik widząc, że nie doczeka się kolejki do strzelania, przesuwa się w prawo do następnego Suchoja. Otwieram ogień. Jest blisko, idę va banque i odpalam cztery pozostałe mi Pioruny-M. Cała salwa idzie w Rosjanina! Dziwne widowisko – flary mylą trzy rakiety, które nagle zmieniają kurs. Czwarta jednak siedzi w celu wchodząc idealnie w dyszę lewego silnika! Wydaje mi się, że wszystko odbywa się bardzo powoli. Jak w zwolnionym filmie. Akcja ta ciągnie się, już chyba 10 minut. A przecież to niemożliwe. Cały ten cyrk trwa dopiero od paru sekund. Wtem widzę (a wydaje mi się, że słyszę) wybuch. Struga ognia wydostaje się z lewego silnika Fulbaka. Wydaje się, że jak gdyby ktoś ściągnął lejce, bo mój cel zostaje za szykiem. W parę sekund później odrywają się od niego dziwne przedmioty. Odrzuca zbiorniki!
Skręca w lewo w dół. Jest dziwnie powolny – już nie mam kłopotu z doganianiem. Odchodzę lekko w lewo i obserwuję. Po chwili dochodzę znowu. Przełączam przyciskiem komputer sterujący na działko. Ociężały i dymiący teraz jak lokomotywa Suchoj wchodzi powoli w mój wyświetlacz przezierny i grubieje. Czekam sekundę aż znaczniki celownika się uspokoją i jak na Nadarzycach odruchowo wciskam guzika. Struga pocisków przeszywa kadłub bombowca. Cel zbliża się przeraźliwie szybko. Ściągam drążek i odchodzę w lewo. Po dwóch sekundach odbijam w prawo i zbliżam się jeszcze bardziej, zachodząc z boku. Widzę nawigatora w kabinie, głowa oparta o prawą burtę. Pilot widocznie ma nadzieję dolecieć do bazy, gdyż robi zakręt o 90 stopni i bierze kierunek na Białoruś. Schodzimy za nim coraz niżej i niżej. Wyraźnie widzę ruch samochodowy na S-siódemce. Za chwilę idziemy lotem koszącym. Duża polana ograniczona z trzech stron lasem, zaś z czwartej szosą. Suchoje zmniejsza szybkość – nie mogę utrzymać się za nim. Rozumiem – zrezygnował z powrotu i zamierza siadać przed siebie na polanie. W ostatniej chwili, nie będąc wyżej jak 2 metry nad ziemią, zawadził lewym skrzydłem o samotną brzozę. Kurzawa i dym. Podrywam swego Efa-50 do góry. Rozglądam się. Lewe skrzydło Suchoja urwane, brzoza także przewalona. Kadłub leży więcej jak o 90 stopni od kierunku podchodzenia do lądowania. Zaczynam krążyć. Wyciągam z kieszeni smartfona, muszę bowiem zorientować się, gdzie jestem. Widzę, że znajduję się gdzieś na północ od Bugo-Narwi. Wreszcie orientuję się, że jestem na południe od Ciechanowa. Dla ekipy inżynierskiej z ITWL-u zaznaczam pinezką na Googlemaps miejsce gdzie leży wrak Fullbaka - może uda się z niego coś wyciągnąć. Oddycham, uspokajam się, wyciszam - dociera do mnie, że odniosłem pierwsze zwycięstwo powietrzne w tej wojnie. W tym momencie czuję ścisk w brzuchu - uświadamiam sobie, że nie jadłem śniadania. Nic to - na obiad zapowiadali kule mocy z kaszą. Momentalnie mimowolnie oblizuję się pod maską tlenową...
---
We wpisie wykorzystaliśmy sparafrazowane autentyczne relacje pilotów Brygady Pościgowej z 1 września 1939 r., opublikowane wczoraj w czasopiśmie militarno-historycznym "Technika Wojskowa Historia"

ŹRÓDŁO
Pobierz Antlioon - DŁUGIE, ALE SPOKO SIE CZYTA ( ͡° ͜ʖ ͡°)

#pasta #militaria #lotnictwo #h...
źródło: comment_1664915012PmV7eODHOMDC2vxSm7EU8n.jpg
  • 3