Wpis z mikrobloga

2191 + 1 = 2192

Tytuł: Czarnoksiężnik z krainy Oz
Autor: Lyman Frank Baum
Gatunek: literatura dziecięca
Ocena: ★★★★

– Właściwie ze mną jest bardzo podobnie – powiedział Strach. Tylko ja poproszę o rozum zamiast o serce. Bo głupiec nie będzie wiedział, co robić z sercem, jeśli je nawet posiada.

– Ja jednak wolę mieć serce – odrzekł Blaszany Drwal. – Rozum nie daje szczęścia, a szczęście jest przecież najlepszą rzeczą na świecie.


Pamiętam tę bajkę z dzieciństwa. Nie w formie książki, a kreskówki, a i z tej kreskówki pamiętam raczej kreskę niż samą treść, niemniej wspomnienia te są miłe. No i pamiętam jeszcze kompanię Doroty, która trafiła nieszczęśliwie do krainy Oz z rodzinnego Kansas: Strach na Wróble bez rozumu, Blaszany Rycerz bez serca i Tchórzliwy Lew to postacie które zestawione razem w wesołą gromadkę do dziś mnie zainteresują. I właśnie dlatego, licząc na fajną przygodę w ciekawym towarzystwie, zabrałem się za Czarnoksiężnika z krainy Oz. Początkowo podszedłem do tej książki z entuzjazmem i radością dziecka, które udało mi się we mnie obudzić. Radość i entuzjazm zgasły jednak szybko, bo ilość nonsensów, absurdów i płytkości w tej książce przekracza znacznie poziom nawet dziecięcej naiwności. Przynajmniej w mojej wersji.

Sama historia jest prosta, jak to w bajce. Dorota, razem z psem Toto i drewnianym domkiem zostaje porwana przez huragan i ląduje w Krainie Oz. Ląduje w miejscu w którym akurat stała Zła Czarownica, więc dziewczynka może zapisać pierwszy sukces na swoim koncie. Czyn ten, dość przypadkowy, doceniają świeżo uwolnieni spod tyranii lokalni mieszkańcy. Dorota dostaje od nich prezenty i garść informacji. Między innymi o tym, że Złe Czarownicy były dwie. Z prostej arytmetyki wychodzi że została jeszcze jedna. Koleżanka jednak nie czuje się bohaterką i nie ma zamiaru pomagać, miłym skądinąd, mieszkańcom. Chce tylko wrócić do Kansas. Dowiaduje się, że pomóc może jej w tym tylko Czarnoksiężnik mieszkający w Szmaragdowym Grodzie. Dorota wyrusza więc żółtą ścieżką do siedziby tego potężnego władcy. Później wydarzenia dzieją się z prędkością dwóch Pinokio na stronę, są też opowiedziane według schematu problem –> rozwiązanie – heja dalej! Nie miałbym o to nawet pretensji, w końcu to bajka, gdyby nie morały płynące z tej książki. To, co mnie najbardziej zapadło w pamięć, to wniosek, że kiedy człowiek uświadomi sobie, że świat albo jego fragment to jedno wielkie oszustwo, to i tak warto być cicho i do tego oszustwa się przyłączyć. Dla własnych korzyści.

Morałów oczywiście jest w książce więcej, z niektórymi nawet się zgadzam, ale ten był dla mnie najwyraźniejszy. I tak właśnie się zastanawiam, jako już – niestety – dorosły, czy gdyby było jakieś hipotetyczne dziecko, za które czułbym się w jakimś stopniu odpowiedzialny, to czy przeczytałbym mu _Czarnoksiężnika z krainy Oz”? Odpowiedź, również hipotetyczna, wydaje mi się, że jest taka: owszem, przeczytałbym. Ale chyba przy tym czytaniu byłoby więcej tłumaczenia niż samej bajki.

Wpis dodany za pomocą tego skryptu

#bookmeter #literaturadzieciecabookmeter
GeorgeStark - 2191 + 1 = 2192

Tytuł: Czarnoksiężnik z krainy Oz
Autor: Lyman Fran...

źródło: comment_166197351674Rn6B7HDIuWxxIOUrVq2d.jpg

Pobierz
  • 1
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach