Wpis z mikrobloga

Nieironicznie, ważne zwycięstwo. Legia nie wpadła w głębszy dołek wynikowy i przynajmniej pod tym względem prezentuje się solidnie. Wciąż mamy jednak wyraźne wskazanie, w którym miejscu się znajdujemy i ile jest do poprawy.

Można spojrzeć na nazwę Stal Mielec oraz nazwiska jej zawodników i oczekiwać, że Legia będzie ich rozjeżdżać kilkoma golami. Jeżeli się jednak spojrzy na boisko, to Stal bywała groźna dla niemal każdego na początku sezonu. W meczach z nami, co by się nie działo, potrafiła coś ugrać. Choćby z tego powodu należy im się trochę szacunku, skoro dopiero teraz jesteśmy w stanie ich pokonać, a od ich powrotu do Ekstraklasy minęły już dwa lata.

Dominująca narracja po tym meczu może przekonywać o występie do zapomnienia, po którym jedynym pozytywem są trzy punkty. Jeżeli oprócz wyników patrzymy też na to, co Kosta Runjaić wypracuje z zawodnikami pod kątem taktyki i stylu, to rzeczywiście przez długi czas nie było na co patrzeć. Mimo że mecz zdawał się wyrównany i oscylujący wokół remisu, Legia miała fragmenty, które powinna wykorzystać lepiej. Były możliwości ku temu, aby nawet ten mecz przedwcześnie zamknąć. Choć całościowy obraz nie wygląda najlepiej, zwycięstwo Legii jest zasłużone, patrząc na to, co działo się pod obiema bramkami.

Zgadzam się, że przez długi czas nie działo się tak naprawdę nic i można było obawiać się, że możemy się z tymi szachami pomęczyć dość długo. W pierwszej połowie dopiero od momentu, kiedy Wszołek miał sytuację po błędzie Stali na swojej połowie, Legia obudziła się i przeniosła grę bliżej pola karnego przeciwnika. W końcowej fazie zawodnicy jednak zbyt często głupieli. W tych okolicznościach nawet nieudane strzały z dystansu można było uznać za niezłe decyzje. Przynajmniej ktoś dokonał jakiegoś wyboru na boisku, bo w innych sytuacjach, niby z próbami rozegrania, ciężko było się domyślić, co oni właściwie chcą zrobić. Mimo to i tak powinniśmy na przerwę schodzić z prowadzeniem, ale Baku nie uznał za stosowne pilnować linii spalonego, a Muci nie potrafił przewidzieć, że Josue aż tak fatalnie strzeli prawą nogą, że będzie to niezłe wystawienie mu piłki.

Jako że wiemy, iż Legia nie gra na równym poziomie obu połów, można było się zastanawiać, która będzie tą lepszą i można było mieć obawy, że ta pierwsza. Zwłaszcza, że aż do zmian w składzie znowu niewiele się działo. Zmiany tym razem pomogły, zresztą interesujący jest też sam pierwszy skład. Można patrzeć na to tak, że Runjaić (zbyt?) łatwo podejmuje decyzje o zmianach po jednym nieudanym meczu. Z drugiej strony może to być próba wzniecenia rywalizacji w zespole. Takiemu Sliszowi mogła się ona przydać i jego ostatnie 135 minut na boisku było najlepsze od dawna. Z drugiej strony przydałoby się trzaśnięcie batem Wszołka, bo chyba poczuł się zbyt pewnie i ostatnio nie daje za wiele, w polu karnym znowu wygląda jak przed kilkoma laty, zamiast jak w ostatniej rundzie. Być może dość wczesna zmiana w dzisiejszym meczu to będzie krok w tę stronę, aby go trochę pobudzić.

Wracając do zmian, Carlitos w oczywisty sposób przyczynił się do poprawy gry i przede wszystkim wyniku. Również Pich znowu coś wniósł, mając udział przy dwóch ostatnich golach strzelonych przez Legię. Trzymam się opinii, że jako ławkowicz może być przydatny w czasie sezonu. Nie nadaje się za bardzo do pierwszego składu, ale w roli rezerwowego może raz na jakiś czas coś dać, jeżeli będzie wchodził przy większej ilości miejsca. Na to samo liczyłem w kontekście Rosołka, ale ta zmarnowana sytuacja na pustą bramkę jest wręcz dobijająca. Realnie jednak nie mamy innych skrzydłowych, więc biorąc pod uwagę, że Kosta na Strzałka raczej szybko nie postawi, jesteśmy skazani na Picha i Rosołka.

Runjaić dość szybko wycofał się z pomysłu z Sokołowskim. Byłem ciekaw, czy coś się u tego zawodnika zmieniło, ale niestety niewiele. Może zbyt naiwnie wierzę, że mamy niewykorzystany potencjał w środku w postaci Sokołowskiego, Charatina i Celhaki. Żaden z nich przed przyjściem tutaj nie wyglądał tak źle, a jednak każdy ma problemy z wywalczeniem sobie miejsca. Najłatwiej określić ich niewypałami, ale dla mnie to bardziej przypadek, w którym ci zawodnicy odżyliby w innych klubach… To jednak trochę wróżenie z fusów i na razie trzeba skwitować, że głębia na tej pozycji po prostu nie spełnia swojej roli.

Warto zauważyć, że wreszcie ustabilizowana była gra defensywna Legii. Ze strony Stali Mielec groziły nam indywidualne zrywy Hamulica, ale poza kilkoma drobnymi błędami, nie dopuściliśmy Stali do zbyt wielu okazji. Tym razem lepiej oceniam Augustyniaka, który momentami był odważny w rozegraniu i wyczyścił kilka sytuacji jako ostatni zawodnik. Nadal myślę, że niedoceniany pod kątem rozegrania piłki od tyłu był Wieteska. Jeżeli Augustyniak albo Nawrocki nie zastąpi go na dobre w tym elemencie, będziemy mieć spory problem z tym, jak chce grać Runjaić.

Nietypowe mogą być wnioski o tempie tego meczu. Przez długi czas było nudno, ale miałem wrażenie, że zawodnicy jednak sporo ruszali się na boisku, tylko brakowało koncepcji, co z tą piłką zrobić. Stal w końcówce była już nieco zajechana, podobnie jak ostatnio Górnik. Dziwiłem się zresztą, że Majewski nie zdejmuje Hamulica, który ostatnie kilkanaście minut walczył już sam ze sobą. Trzeba jeszcze poczekać na dokładniejsze statystyki biegowe, ale moim zdaniem pod tym względem nie było wcale źle. Legia nie odstawała fizycznie od zespołu, który, tak jak poprzedni rywale, dawał z siebie bardzo dużo pod względem zaangażowania.

Ostatecznie mecz raczej z kategorii przepchniętych, który może zostać zapamiętany przez pryzmat błysku jednego piłkarza, kluczowego dla końcowego wyniku. Nie trzeba chyba przekonywać, że każdy potrzebuje kogoś takiego i dobrze, że mamy przynajmniej o jednego więcej po przyjściu Carlitosa. Czasami właśnie pewność siebie, indywidualna gra, brak strachu i po prostu decyzja o strzale mogą decydować na korzyść. Inni zawodnicy Legii potrzebują nabrać takiej przebojowości, żeby w polu karnym nie bali się, gdy są jeden na jednego z obrońcą. Niektórzy już pewnie się nie zmienią, ale taki Muci może wiele zyskać przy Josue i Carlitosie. Może Albańczyk nie będzie dziś specjalnie chwalony, ale ja dostrzegam pracę, którą on wykonuje na boisku i te kilka dotknięć, kiedy widać, że jest w stanie się uwolnić spod presji przeciwnika, zgrać na jeden kontakt i coś wykreować. Do zamknięcia akcji też czasami brakowało bardzo niewiele. Oby tylko nie uczył się od naszych południowców zachowań jak w końcówce, gdzie nie ma to zbyt wiele wspólnego z graniem w piłkę. I tak sporo puszczamy płazem Carlitosowi i Josue, ale m.in. ich kartki były po prostu głupie.

Wynik naprawdę bardzo cieszy. Legia punktuje na poziomie zadowalającym i jest to niezły punkt wyjścia do wychodzenia z kryzysu. Nawet jeżeli się odbudowujemy, to nikt nie chce poświęcać meczów i wypracowywać długoterminowej poprawy kosztem kilku porażek. Na razie Legia nie gra tak, jak byśmy sobie tego życzyli, można na to narzekać, ale nie widzę powodów do paniki.

We wtorek kolejny mecz. Kosta Runjaić i Puchar Polski to nie najlepsze połączenie. Stadion w Niecieczy i Legia to też nie najlepsze połączenie. Jestem więc pełen obaw, jak to się skończy. Realnie biorę pod uwagę odpadnięcie, a przecież PP to rozgrywki, które wypadałoby w końcu wygrać. Ciekaw jestem podejścia, jakie zostanie zastosowane odnośnie rotacji i tak dalej, w każdym razie nie nastawiam się na wielkie widowisko. Tu trzeba będzie awansować jakkolwiek, za to może w lidze wreszcie pojawi się możliwość poprawienia stylu gry.

#kimbalegia #legia
  • Odpowiedz