Wpis z mikrobloga

Gurwa, przez jeden post przeczytany na mirko przypomniało mi się o mojej "rodzinie" od strony mojego świętej pamięci tatka.

TL;DR:


Otóż moi dziadkowie dożyli całkiem ładnego wieku (dziadek 82, babcia 84 lata), choć końcówka ich życia nie należała do radosnych bo było to ciągłe chorowanie. A jak wiadomo - ciągłe chorowanie wymaga pomocy i opieki ze strony najbliższej rodziny. Dopóki żył dziadek to z babcią było względnie dobrze, ale dziadek potężny chłop a babcia malutka drobinka, tym bardziej że ze względu na wiek miała już bardzo mało siły. Jak z dziadkiem było jeszcze względnie na tyle że był w stanie chodzić to jeszcze tragedii nie było. Ale generalnie już w tym czasie do gry mocno weszliśmy ja z mamą. Ja do dziadków miałem ponad 200km, moja mama ponad 300, a mimo to kiedy tylko się dało jeździliśmy pomagać. Jak z dziadkiem zrobiło się źle i głównie leżał i nie był w stanie samodzielnie pójść do toalety do gry wszedł jeszcze serdeczny przyjaciel mojej rodziny, który sam z siebie przyjechał do dziadków i u nich zamieszkał żeby im pomagać (trochę było to związane z tym że sam miał przykrą sytuację rodzinną i wolał siedzieć u moich dziadków niż użerać się z turbotoksyczną żoną. Podkreślę tu że ani ja ani moja mama nie braliśmy ani grosza od moich dziadków, a przyjaciel rodziny w ogóle nie chciał słyszeć o zapłacie, ale ostatecznie moja babcia mu wciskała do ręki na siłę pieniądze za pomoc. Piszę o tym bo jest to istotne w kontekście dalszej części posta.

Kiedy dziadek zmarł to do gry weszła jeszcze moja "rodzina" od strony taty. Babcia wtedy jeszcze była względnie sprawna, a ta "rodzina" wiedząc że osoba która mogłaby im się sprzeciwić i zatrzymać ich zapędy, czyli mój dziadek, już odeszła z tego świata, to poczuli pieniądz. Zaczęło się zapraszanie mojej babci do nich, organizowanie jakichś turnusów w sanatorium, lizanie tyłka do obrzydzenia.

O tym jaką odległość musiałem z mamą pokonywać by dostać się do dziadków już pisałem, podkreślę jedynie że to byli czasy kiedy jeszcze nie było wybudowanej do końca S8 więc podróż trochę trwała. Moja "rodzina" z kolei do dziadków miała dokładnie 69km (HEHE 69 ZEGZ RUCHANIE), a przez czas chorowania dziadka nie pojawili się u nich ani razu.

Co więc robiła moja "rodzina" w trakcie jak moja babcia przebywała u nich jak ją zapraszali albo jak była w sanatorium? Ano powoli acz sukcesywnie wyciągali od niej pieniądze. Szacuje się że wyciągnęli łącznie między 45 a 50 tysięcy zł. Część z tych pieniędzy to były rzekomo "pożyczki", tylko że "rodzina" nie spieszyła się z ich oddawaniem, a w konsekwencji nie oddali do dziś.

Stan zdrowia mojej babci się jednak zaczął pogarszać, zaczęła wymagać dużo opieki, więc moja wspaniała "rodzina" potraktowała ją jak gorącego ziemniaka i się jej pozbyła. Babcia wróciła do siebie, do babci znów wrócił przyjaciel rodziny żeby jej pomagać, a ja z mamą znów przyjeżdżaliśmy kiedy tylko się dało. I tu znów wchodzi do gry moja "rodzina", bo teraz i oni zaczęli co jakiś czas przyjeżdżać do mojej babci. Pomyśli ktoś że zreflektowali się i w ramach podziękowania za jej pieniądze postanowili jej zacząć pomagać. Nic bardziej mylnego - przyjeżdżali dalej wyłudzać od niej pieniądze. Na szczęście moja babcia mimo złego stanu zdrowia miała jeszcze przebłyski, i po części za namową wspomnianego przyjaciela rodziny pogoniła tą "rodzinę" stwierdzając że nie dostaną więcej złamanego grosza. Ci strzelili potężnego focha i przyjazdy się skończyły. Po jakimś czasie mój "kuzyn" przyjechał raz jeszcze próbując wydębić 20 tysięcy zł, ale na szczęście wrócił z pustymi rękoma.

W końcu babcia podupadła na zdrowiu tak bardzo że wylądowała w szpitalu, a jako że w tamtym okresie dopadło mnie bezrobocie to pojechałem do babci by spędzić z nią trochę czasu i się nią zająć, bo o ile w szpitalu miała opiekę, to jednak przydałem się tam karmiąc i pojąc ją, robiąc zakupy oraz pomagając jej w poruszaniu się Zdrowie mojej babci jednak się nie poprawiało, a wręcz było już bardzo źle, i niedługo później dokonała żywota.

Moja "rodzina" śmiała pojawić się na pogrzebie mimo tego że wiedzieli już o tym że my wiemy o ich wyłudzaniu pieniędzy od mojej babci. Atmosferę na stypie można było kroić nożem, a mimo to mój "wujek" śmiał zaprosić mnie do siebie (wiedział że jestem programistą bo się niepotrzebnie wygadałem, choć w tamtym czasie byłem juniorem i zarabiałem niewiele).

Po pogrzebie zerwałem z nimi kontakt całkowicie. Raz kiedyś "wujek" próbował się do mnie dodzwonić ale go zlałem totalnie. Zadzwonił kilka razy na przełomie jakiś 6 tygodni i w końcu przestał. Ja jeszcze parę lat później zmieniłem numer telefonu, więc już nie ma szans na to żeby się ze mną skontaktowali. Jakbym kontaktu nie zerwał a oni wiedzieli ile zarabiam to bym się od nich kuźwa nie uwolnił.

Morał z tej historii jest taki że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciach.

Tęsknię za dziadkami, tęsknię za przyjacielem rodziny który też już odszedł z tego świata (jakoś 2 lata po mojej babci), ale za moją "rodziną" nie tęsknię w ogóle. Aż dziw bierze że z mojego taty wyrósł taki porządny i uczciwy człowiek, a wujek, ciotka i kuzynostwo wyrosło na kombinatorów i krętaczy.

Nikt tego i tak do końca nie przeczyta, ale nawet nie o to chodzi, musiałem to z siebie wyrzucić.

#rodzina #pieniadze #smutnazaba #smuteczek #zalesie
  • 10
  • Odpowiedz
@WarmWeather: Dziękuję. Momentami było naprawdę ciężko, szczególnie jak babci umysł przestał domagać i nierzadko mówiła różne dziwne rzeczy, nawet obraźliwe, albo wyobrażała sobie jakieś niestworzone rzeczy, ale nigdy jej z mamą byśmy nie zostawili. Nie ma takiej opcji.
  • Odpowiedz
@clowncore niestety, ale starość to nic fajnego. Sam miałem sąsiada do którego przyjeżdżała codziennie, 2-3 razy dziennie, córka mu pomagać, my z różową też coś tak podeszliśmy czasem jak potrzebował pomocy bo upadł i krzyczał, bo coś z telewizorem nie tak, takie proste sprawy. Ale nie raz krzyczał na nią, że "ma #!$%@?ć ta #!$%@?" bo sobie coś ubzdurał.
  • Odpowiedz
@WarmWeather: Różne były te sytuacje, ale najsmutniejszą była dla mnie ta jak przyszedłem do szpitala (byłem już wtedy kilka dni u niej), siedziałem z nią, karmiłem, poiłem, próbowałem z nią rozmawiać albo coś po prostu do niej gadać, a tu nagle się mnie pyta: "gdzie jest @clowncore, kiedy przyjdzie?" ( ͡° ʖ̯ ͡°)
  • Odpowiedz
@clowncore: kolego, moral jest taki że nie umiesz być asertywny.
Rodzina chce kase pożyczyć? Mówisz nie mam, nie pożyczę bo sam potrzebuje, albo że nie pożyczasz kasy, albo że ich nie lubisz i nie pożyczasz komuś kogo nie lubisz.
  • Odpowiedz
na moje szczęście nie mają teraz mojego numeru telefonu ani nie znają adresu bo gdybym utrzymał z nimi kontakt to ze względu na moje zarobki nie daliby mi spokoju


@clowncore: założę się że jakaś ciotka/sąsiadka/kuzynka ma i chętnie drugiej cioci przekaże
  • Odpowiedz