Wpis z mikrobloga

Nie ma to jak wybrać się późnym południem na spacer w okolice parku. Pełno rodzin z dziećmi. Pełno grupek ludzi młodszych i starszych. Ktoś tam sobie lody je trzymając partnera za ręce, inna para bawi się z psem, ludzie jeżdżą razem na rowerach. Nie wiem po co sobie to robię i wybieram się w takie miejscach o takich porach. Usiadłem sobie na ławce gdzieś dalej na chwilę, pomyślałem jak bardzo jestem w czarnej dupie i nie ogarniam życia, a jak przechodziła grupa dziewczyn która była rozbawiona to sobie poszedłem.

Chyba najwyższa pora zrezygnować z wychodzenia do absolutnego minimum, tak jak kiedyś, bo to nie ma najmniejszego sensu. Zamknąć się w swoim świecie i czekać aż człowiek zdechnie, żeby mieć już święty spokój i nie myśleć o tym jak bardzo normalność jest poza moim zasięgiem. Jak ktoś ogląda jakieś fantasy, albo jakieś na przykład filmy z superbohaterami gdzie dzieją się rzeczy które nie mają prawa dziać się w prawdziwym świecie, to ja tak widzę właśnie normalność. Wszystko to wygląda jak wyreżyserowany film, nawalony efektami i rzeczami które tak naprawdę nie istnieją. No bo w moim świecie nie wiem jak to jest mieć koleżankę, dziewczynę, jak to jest być kochanym, albo być z kimś związku. Jak to jest mieć pozytywne albo normalne myśli, jak osiągać sukcesy i podejmować dobre decyzje.

Co bym nie robił i jak się za to nie brał to ciągle jest i będzie źle, nawet te małe kroki zamiast coś poprawiać to psują mi życie. Czuję się jak jakiś arcymistrz #!$%@?, z wymaksowanym skillem nieudacznictwa, minusowymi punktami inteligencji, pierdoła która ledwo osiągnęła 31 lvl ale jest za młoda, żeby się poddać, i jednocześnie za stara żeby wszystko naprawić. Wiem, w czym jest problem, ale nie ma na niego rozwiązania. Zresztą, nawet gdyby ktoś mi podał rozwiązanie podał na tacy to i tak bym to spieprzył, bo nie potrafię wykorzystać żadnych możliwości, ani ich zauważyć, o ile kiedykolwiek jakieś w życiu miałęm. Nie mam żadnych fundamentów ani motywacji, żeby kontynuować ciężko pracę po której nie widzę żadnych efektów. 11 lat starania się o normalność, patrząc trzeźwym okiem, doprowadziła w sumie do niczego. Jak sobie przypominam swój cel który postanowiłem sobie kiedyś, że nie chcę być sam, to droga którą przebyłem od tamtego czasu ani trochę nie przybliżyła mnie do tego. Straciłem tylko internetowych kolegów po drodze, bo jestem w #!$%@? toksyczny jak moja matka, chociaż próbuję sobie wmawiać że nie jestem taki i nigdy taki nie będę. Ale raz zostałem podsumowany przez ostatniego internetowego kolegę, czymś w stylu "bez towarzystwa mojej osoby jest chociaż w życiu trochę łatwiej bo nic tak nie #!$%@? i nie dołuje".

Tak więc chyba nie pozostaje mi nic innego jak znowu skupić się maniakalnie na grach, filmach, serialach i innych pierdołach. Może w pewnym momencie po prostu przestanę się przejmować tym, że nie jest mi ze szczęściem po drodze, albo na nowo moje zainteresowanie sprawią, że nie będzie tak źle jak jest teraz. Ehh, czemu nic nie może być najzwyczajniej proste ()
#przegrywpo30tce #depresja #samotnosc #przegryw
  • 3