Aktywne Wpisy
Maczuga_Herkulesa18 +164
Dzisiaj wyjazd firmowy więc jak zwykle obrączka zjeżdza z palca i czas na zabawe z Julkami lvl 22 z działu sprzedaży :) Raz się żyje #zwiazki #logikarozowychpaskow #logikaniebieskichpaskow
Fandolores +75
Naszła mnie taka myśl. Znacie jakieś mało spotykane lub nietypowe nazwiska? U mnie na osiedlu jest dziewczyna która z panny miała Kot, a wyszła za chłopaka który się nazywa Mruczek i została przy dwuczlonowym nazwisku Kot-Mruczek. Chyba całe życie na siebie czekali xD znam też osobę która miała na nazwisko Szczur, poznał kobietę swojego życia, ale dała mu ultimatum że musi zmienić nazwisko, bo nie wyjdzie za Szczura i zmienił na Szczurkowski
Dziś szybkie podsumowanie mojej dotychczasowej wyprawy. Jak wiecie że wcześniejszych wpisów zacząłem marsz głównym szlakiem beskidzkim w piątek po południu, dziś jest środa w tej chwili jestem w schronisku na Turbaczu. Plany miałem bardziej ambitne i chciałem iść co najmniej 40 km dziennie ale życie zweryfikowało że nie ma co być aż tak pewnym swego ( ͡º ͜ʖ͡º)
Pierwszy dzień: start o 16, udało zrobić się około 16 km z Ustronia do schroniska na Szoszowie. Trasa tu jest bardzo ciekawa ale też mega turystyczna. Najtrudniejsze dla mnie było wejście na Czartorię, które jest dość strome. Na miejscu w schronisku poznałem parę która szła w tym samym kierunku oraz Pana nauczyciela który również szedł w kierunku Wolosatego. Zrobiłem z nimi piwko wieczorem i rano zjadłem śniadanie, po czym ruszyłem dalej.
Ps. Na Szoszowie polecam brać śniadania, są za 25 zł ale mamy szwedzki stół jak w hotelu i można się porządnie najeść i wsiąść kanapki na wynos
Dzień 2: tu trasa bardzo ciekawa, ogląda się piękno Beskidu Śląskiego. Wejście na Baranią Górę nie było jakoś bardzo wymagające. Po drodze minąłem kilka schroniska. Ta część trasy jest całkiem spoko jeśli chodzi o schroniska, jest ich kilka po drodze. Dalej przy schodzeniu z Baraniej idziemy do Węgierskiej Górki i Żabnica gdzie też jest sporo sklepów. Tam uzupełniłem zapasy o jakieś bułki, kiełbaski i piwko. Nocleg zrobiłem za żabnica w prywatnej kwaterze ale podchodzącej pod schronisko - Abrahamowka. Polecam z całego serca, mega mili właściciele. W kwaterze ejst bar więc można zjeść i wypić. Jako że to był sobotni wieczór to pozlwoliem sobie na kilka piwek, w barze był też lokale i właściciele więc można było ciekawie porozmawiać a w dodatku postawili mi piwo ( ͡º ͜ʖ͡º)
Dzien 3 Z rana na śniadanie jajecznica od właścicielki (w sumie zostawiłem tam 100 zł, za nocleg, kwasnice,. Chyba że 3/4 piwa w tym jedno na koszt baru i śniadanie). Jajecznica prima sort, bardzo dobra i dla energii przed dalszym marszem. Około 10 wszedłem na schronisko w Rysiance ( węgierska górka to była dolina i od tamtego miejsca szedłem się ciągle w górę). Tu ktoś rozpalił ognisko więc się przyłączyłem i usmazylem moje 3 kiełbaski z dnia wczorajszego, co było mega błędem bo nie trzymałem ich przez noc lodówce i po kilku godzinach złapało mnie zatrucie pokarmowe. Wcześniej jednak ruszyłem dalej w stronę hali Mizowiej i Pilzna. Warto dodać że na rysiankach mega dużo turystów przychodzi ze swoimi namiotami i tam śpi. Wyglądało to jak wielkie pole namiotowe. Po dojściu do schroniska na hali Mizowiej i krótkim odpoczynku wdrapałem się na Pilzno o ogarnąłem że czerwony szlak je omija.... Na szczęście niebieskim szlakiem z Pilzna dało się wrócić na szlak czerwony w dalszej części bez cofania się. Zejście z Pilzna dość strome ale szkód od całkiem spoko. Dodatkowo w tym rejonie rozniez dużo turystów. Po drodze spotkałem kilka osób z GSB które szły w przeciwnym kierunku, miło zawsze jest z kimś pogadać na wspólny temat. Dodatkowo po drodze też spotkałem jednego kolegę turystę z którym razem przeszliśmy około 1 h w tym samym kierunku, również gadając o różnych rzeczach, takie same tempo więc można to wykorzystać ( ͡º ͜ʖ͡º). Niestety przed Jaworzyną musiałem się z nim rozstać że względu na problemy gastryczne po kiełbaskach. Najpierw biegunka, potem wymioty, udało mi się doczlapac do studenckiego pola namiotowego w Głuchczkach, gdzie tamtejsi opiekunowie, mega pozytywne osoby poratowali mnie herbatą, toaletą i zweglonym chlebem. Mimo prób wyruszenia dalej, nie miałem na to siły i zostałem na polu namiotowym. Co prawda nie mam ze sobą namiotu ale na polu jest kilka dużych wojskowych namiotów w których można spać, dodatkowo można pobrać dodatkowe śpiwory, które przydają się bo w nocy robi się naprawdę zimno. Na polu oprócz pary opiekunów poznałem turystę z Śląska, który dał mi część swoich zapasów ( w tym elektrolity) gdyż kończył już wyprawę (turystyczne chodzenie). Wieczorem mi się poprawiło i trochę z nimi posiedziałem po czym poszedłem spać.
Ogólnie jest to mega fajne miejsce, nocleg kosztuje jedynie 12 zł, jest prowizoryczny prysznic (ciepła woda tylko w dzień jak się nagrzeje), kibelki (sławojki) i kuchnia. Z tego co mówił kolega turysta, czasem są tu fajne imprezy jak jakas większa ekipa się zabierze.
Dzień 4: Rano pobudka, lekkie śniadanie na zmęczony organizm i w dalszą drogę. Pożegnałem się że wszystkimi i ruszyłem w kierunku z schroniska w Markowych szczawinach oraz Babiej Górze - która jest najwyższym szczytem GSB. W schronisku w szczawinach porządny obiad a potem wspinaczka na górę. Udało się dość szybko wejść, choć wejście jest dość wymagające. Jednak widok jak się roztacza z tego miejsca jest wręcz fenomenalny. Zostałem tam około 30 minut odpoczywając i czilatujac by wypoczętym ruszyć w dalszą drogę. Z Babiej w kierunku schroniska na hali Krupowej. Zejście od drugiej strony wydawało się dłuższe niż to na które ja wchodziłem, na dole spotkałem kolejnego kolegę z GSB, który również szedł w kierunku Ustronia, po zejściu do drogi znów zaczęła się wspinaczka w strone hali Krupowej. Jest to dość wymagające etap trasy, a co gorsza mi w połowie skończyła się woda. Do hali doszłem okół 17, po drodze zaczepił mnie baca i poczęstował piwkiem oraz mlekiem owczym. Z chęcią skorzystałem, trochę z nim pogadałem i poszłam na schronisko po pieczątkę i odkupiłem mu piwko a sobie kupielm drugie xD. Okół 18 postanowiłem ruszyć dalej by dotrzeć jeszcze tego dnia do Jordanowa, po drodze znowu spotkałem gsb-owicza, dziewczynę która szła w stronę Wolosatego, trochę się mnie chyba przestraszyła bo spotkaliśmy się wieczorem w lesie a ja dość szybko szedłem jak bym ją gonił xD. Ale pogadaliśmy i ruszyłem dalej. Do miejscowości Bystra doszedłem około 20 i zacząłem szukać noclegu ale niestety nic nie było więc musiałem iść aż do Jordanowa, bo tam były pokoje w galerii (dość drogo bo 130 zł). Także udlao się tam dojsc dopiero po 21. Tam się mocno ogarnąłem i korzystając z pralki zrobiłem pranie.
Dzień 5. Po szybkim śniadaniu i ogarnięciu się wyruszyłem w stronę Rabki, szło się średnio dobrze bo dnia wczorajszego zrobiłem dość duży dystans, trasa szła raz przez drogi raz przez las. Z każdą godziną było coraz goręcej i przy dojściu do Rabki, byłem dość zmęczony. I ty znów popełniłem błąd bo kupielm sobie dużego loda włoskiego i popiłem jakimś gazowanym piciem co znów skutkowało byłem brzucha przez resztę dnia. W Rabce trochę odpoczęłam i zaczlaasm wspinaczkę ku Maciejowej ale bol brzucha doskwierał coraz bardziej. Widocznie by coraz lepsze ( w porównaniu do trasy bystra-rabka gdzie jest głównie asfalt i chodzenie przez wiochy), ale w Maciejowej musiałem zrobić pierwszy pit stop na około 2 h bo nie mogłem iść że względu na ból brzucha. Około 15 ruszyłem dalej, wlokac się straszliwie i co jakiś czas chodząc w krzaki w wiadomym celu. Natura piękna w tym rejonie i znów pokazał się widoczek na Tatry, nawet lepszy niż na Babiej i okolicach, ale cóż z tego jak ja cierpiałem. Ostatecznie przed 19 udało się dojść do Turbacza i że względu na problemy żołądkowe postanowiłsm zostać tu na noc. Spotkałem tu przy okazji kolejną grupę wędrowców długodystansowych ktrorzy szło na Ustroń (para i samotny pan). Pogadaliśmy trochę, powyminialismy doświadczeniami, Pan poratowal mnie węglem aktywnym i poszedłem spać.
Cena na schronisko na Turbaczu to 70 zł, dość wysoka w porównaniu do wcześniejszych schronisk, jedzenid też dość drogie ale standard naprawdę spoko a widoki oszałamiają
#!$%@? się, ale...
Ale traska i wyprawa ładna. Dawaj znać, co dalej i zadbaj, kurde, o żołądek.
W ogóle to jak oceniasz swoją kondycję?
Co do nocowania na dziko, mam śpiwór i karimatę więc w razie problemów jestem w stanie się gdzieś rozłożyć, szczególnie jak znajdę jakąś wiatę ale z racji że noce są dość zimne to raczej będę starał sobie znaleźć jakieś cieplejsze miejsce ( ͡º ͜ʖ͡
Kondycję myślę że mam w miarę ok, jak do tej pory nie miałem z nią problemu. Jestem