Wpis z mikrobloga

1802 + 1 = 1803

Tytuł: Osiołkiem
Autor: Andrzej Stasiuk
Gatunek: literatura piękna
Ocena: ★★★★★★★

Rany, cztery tysiące sto czterdzieści słów, prawie dwadzieścia siedem tysięcy znaków ze spacjami, a ja ciągle w domu. Snuję się po powiecie zamiast zdobywać Azję.


W zamyśle to chyba miała być opowieść do wyjeździe do Azji. O Kazachstanie i drodze do niego, przez Ukrainę i Rosję. Tak to przynajmniej wygląda. I trochę nawet jest, tylko jakby nie za bardzo. Ta książka wygląda tak, że przy okazji opowiadania o tym wyjeździe pan Stasiuk dużo pisze o swoich wspomnieniach. Głównie motoryzacyjnych, ale nie tylko. I jakoś tak to wszystko się rozjeżdża. Nie żeby mi to przeszkadzało, tak tylko piszę. Bo ktoś, kto oczekuje literatury podróżniczej może być zawiedziony. Wystarczy wspomnieć, że te słowa zacytowanej wyżej pojawiają się na stronie oznaczonej numerem 19. Ze 134. Tyle zajęła „gadanina” przed zajęciem miejsca w osiołku. „W osiołku” właśnie, a nie „na osiołku”, bo podróż nie wyglądała jak wjazd Jezusa do Jerozolimy. W przypadku pana Stasiuka tytułowy „osiołek” to nie zwierzę, a samochód. Tak go sobie nazwał.

Tak przy okazji tej wyprawy i wszystkich innych związanych z nią okoliczności, jak pakowanie i przygotowania, autor wspomina. Głównie zdarzenia związane z motoryzacją. Z posiadanymi wcześniej samochodami, z pojazdami z młodości, z uczuciami i emocjami towarzyszącymi jeździe. I narzeka na postęp. Pisze, że kiedyś to było, a teraz już nie ma. Że kiedyś człowiek i maszyna byli bliżej. Że w trasie dało się na przykład wyjąć gaźnik, przedmuchać go, zamontować z powrotem i jechać dalej. A dziś to tylko telefon i laweta. I że trochę szkoda. Oprócz tego pan Stasiuk serwuje czytelnikowi kilka swoich spostrzeżeń czy przemyśleń natury ogólnej. Lubię czytać o tym jego punkcie widzenia, bo jest mi całkiem bliski. Lubię też sposób w jaki te przemyślenia w swoich tekstach wprowadza, bo wygląda to podobnie jak u mnie. Wszystko zaczyna się od jakiegoś szczegółu, czasami pozornie niezwiązanego z rozwijanym później tematem. Takie trochę wprowadzanie dygresji pod wpływem fragmentu opisywanej rzeczywistości. Nie na siłę, absolutnie. Wszystko to jest bardzo naturalne. Jakby ktoś siedział obok i opowiadał. Ktoś kto zdecydowanie opowiadać umie. I później te dygresje stają się w tekście dominujące. Podoba mi się to, bo sam mam podobnie, zarówno jeśli chodzi o mnogość tych dygresji jak i o pobudki do ich snucia.

Właściwie dopiero teraz wszystko się zaczynało. – tak czytamy na stronie 86. Ze 134. Do dopiero wtedy razem z panem Stasiukiem i jego, całkiem zresztą przypadkowym, towarzyszem podróży Z. czytelnik dociera do Azji. Później dowiaduje się między dygresjami (no ok, są jeszcze opisy drogi i krajobrazu) w zasadzie o jednym tylko zdarzeniu z Kazachstanu. I koniec. Z Ukrainy i Rosji też nie ma wiele więcej. Ten koniec jest taki dziwny i urwany. Zupełnie niespodziewany. Opowieść kończy się właściwie zaraz po tym jak na dobre się zaczęła. Trochę dziwnie.

Cała ta książka jest trochę dziwna. Poszarpana, urywana, chaotyczna. Ani to literatura podróżnicza, ani motoryzacyjna, ani przyrodnicza. Ale mnie się całkiem podobała.

#bookmeter #ksiazki #literaturapieknabookmeter
GeorgeStark - 1802 + 1 = 1803

Tytuł: Osiołkiem
Autor: Andrzej Stasiuk
Gatunek: l...

źródło: comment_1656572182lHmvMr443Y52GVeGCZsVcA.jpg

Pobierz
  • 6
  • Odpowiedz