Wpis z mikrobloga

@LubieChleb i jego wpisy z #paranormalne zainspirowały mnie do opisania swoich historii a teraz postanowiłem zrobić reaserch wśród rodziny i niektórych znajomych.
Dzięki temu mój ojciec przypomniał mi jedną z historii, która krąży w mojej rodzinie.
Gdy zmarł mój dziadek (nie pamiętam tego, bo miałem wtedy 3 lata) a konkretnie w pierwszą noc po jego śmierci moja mama została ze mną w domu a ojciec poszedł do mojej babci (swojej mamy) by z nią i z moją prababcią trochę posiedzieć, porozmawiać. Była też z nimi moja ciocia (siostra ojca). Siedzieli wszyscy w kuchni przy stole. Było dość późno, z relacji mojego ojca wynika, że na pewno po 22.00. Rozmawiali a babcia zmęczona zasnęła z głową na ramieniu przy stole. Drzwi do kuchni były przymknięte. Nagle usłyszeli ciche pukanie. Ojciec wstał, bo jak mówi przyszło mu na myśl, że może mimo późnej pory ktoś z rodziny przyjechał lub coś w tym stylu. Otworzył drzwi kuchni a następnie przeszedł przez korytarz i otworzył drzwi na klatkę schodową. Nikogo nie było, nie świeciło się też światło. Sytuacja powtórzyła się tej nocy jeszcze kilka razy. Zawsze było to bardzo wyraźne pukanie raz w drzwi kuchni raz w drzwi wejściowe do mieszkania.
Co ciekawa babcia do końca życia miała w pokoju zdjęcie dziadka. Twierdziła, że do niego mówi a on wieczorem przychodzi jej odpowiedzieć. Mówiła, że dziadek stoi wtedy w drzwiach pokoju.
Pamiętam, że kiedyś powiedziała to mojemu tacie.Podsłuchałem tę rozmowę. Babcia nie chciała by ktoś o tym wiedział, bo jak mówiła "wezmą mnie za jakąś wariatkę".
  • 6
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach