Wpis z mikrobloga

Gry w których można przepakować postać stają się dla mnie odrzucające kiedy postać przepakuję. Co zabawne to stanowi element fajnej gry póki można levelować, bo dodaje jakiegoś celu do osiągnięcia. Tak mam i w np. Skyrimie i w Dark Souls.

Jak w Skyrimie dochodziłem do 100 poziomu gra dla mnie się kończyła. Fabuła skończona, poboczne nudne, postać wymaksowana, gra za łatwa. Modów nie używałem.

Póki miałem ten 90 poziom to jeszcze chciało mi się grać, odkrywać, a nawet wbijanie do losowych jaskiń miało sens, nawet jeśli nie było w tym żadnej fabuły i rozmów.

W Dark Souls z kolei jest inaczej, bo chyba limitu postaci nie ma, ale w pewnym momencie wszystko staje się za łatwe. Może oprócz bossów. Nie trzeba już parować, nie trzeba backstabów, nie trzeba uników bo ma się tarczę i witalność blokującą nawet najcięższe ataki. A nawet nie dobiłem do 40 punktów w tych statystykach nie licząc siły.

I grać się odechciało. Sam sobie utrudniam grę np. używaniem słabszych broni, czy tarcz.

A tak mówili, by farmić, ulepszać bronie do +15 i walić w różne statystyki, by poziom szedł do góry. No i jest 75 poziom już w Demon Ruins i jest za łatwo.

Jedyne rozwiązanie to na te gry to albo samemu się ograniczać z levelowaniem i odebrać sobie frajdę z rozwoju postaci, albo jednak gry powinny mieć dodatkową opcję skalowania do włączenia, by przeciwnicy byli silniejsi im mamy wyższy poziom, niżeli my stajemy się nadmocarzami.

#gry #pc #pcmasterrace #rpg #darksouls #skyrim #oblivion
  • 12
@nowywinternetach: przecież w Skyrimie masz skalowanie, tylko zrobione mniej prymitywnie niż w Oblivionie, gdzie byle bandyta później lata w szklanej zbroi, ale jest. Skalowanie imo ma sens tylko wtedy, gdy jest zrobione z głową jak np. w Wizardry 8, ale tam rozwój postaci jest ciekawie poprowadzony, ma się drużynę, wiele klas, wiele kombinacji i opcji, czuje się też, jak poszczególne klasy zmieniają swoją pozycję co do siły w trakcie gry.

Tymczasem
@nowywinternetach: ja mam odwrotnie.
Do każdej gry używam cheat'ów lub trainer'ów.
Zawsze zaczynam grę z najlepiej połową odblokowanych funkcji/skill, zawsze mam aktywną nieśmiertelność, nieskończoną amunicję, ogrom pieniędzy/składników.
Tylko wtedy chce mi się grać, wczuwając się w niepokonaną postać, najlepszą z najlepszych.
Mody uwielbiam wgrywać w wiele gier.
@nowywinternetach: ja czuje tylko wtedy frajde z grania.
Wczuwam się w kogoś nie do pokonania, coś jak super bohater.
A czemu mam mieć wyzwanie? życie realne jest męczące, monotonne, nudne, a więc w grze robię tak aby było doskonałe.
Nie chcę mi się szukać np. w Skyrim czy Fallout'ach składników, męczyć się w ich zbieraniu, więc wpisuje komende na dany składnik i daną ilość.
@nowywinternetach: więc lepiej powtarzać jedno i to samo, męczyć się ileś godzin by zdobyć coś, co po kolejnej godzinie jest już słabe, przechodzić połowę gry męcząc się, a potem zdobyć coś co ułatwiłoby wiele godzin?
Przykład Generation Zero, broń z termi/noktowizorem w dobrej jakości to rzadkość, którą ja mam od początku gry.
Nie wyobrażam sobie grać bez tego, a zdobyć to np. dopiero w połowie gry.

W GTAV muszę mieć Enhanced
a potem zdobyć coś co ułatwiłoby wiele godzin?


@Eskim0s: No tak, właśnie to jest wyzwanie i wtedy widzę sens grania, bo jest jakiś cel do osiągnięcia i to niełatwy. A jak coś jest łatwe to mi się nie chce. To tak jakby grać np. w samochody gdzie masz ferrari, reszta maluchy i wciskasz tylko przycisk gazu i wygrywasz. I jaki sens?
@nowywinternetach:

To tak jakby grać np. w samochody gdzie masz ferrari, reszta maluchy i wciskasz tylko przycisk gazu i wygrywasz

Kiepskie porównanie.
W grach typu NFS, ściągam save z odblokowanymi super (nie muszą być wszystkie) pojazdy, albo trainer z nieskończonymi nitrem i ogromną ilość lub nieskończona ilość pieniędzy.
Wtedy wczuwam się w kogoś super bogatego.