Wpis z mikrobloga

Dochód rodziców podzielony na ilość osób w rodzinie o dokładnie 40 złoty przekracza próg finansowy do stypendium naukowego.Na które myślę że powinni zasługiwać wszyscy z wynikami około finału olimpiad, na stopniu licealnym - czyli też ja... I biorąc pod uwagę osiągnięcia - uważam że zasługuję. No i muszę się pożegnać z planowanym wyjazdem, kupnem kilkunastu książek i laptopa... Tymczasem pan pół-mózg z mojej klasy dostaje dwa razy większe stypendium sportowe - mimo że ma chyba najbogatszych rodziców w moim liceum, a trza powiedzieć że dzieci burmistrzów okolicznych miasteczek, lekarzy i innych szych to u nas przeważająca większość. Nie ma sprawiedliwości na tym świecie. Dodajmy jeszcze że pan pół-mózg kupił sobie za to - niespodzianka - ipada do grania w angry birds...

Chyba poszukam jakiejś pracy przy ulotkach albo czymś w wakacje, używany laptop do szkoły mi się przyda. Teraz trochę żałuje ze z odkładanych parę lat pieniędzy kupiłam PC - chociaż moc ta maszyna jednak ma sporą.

#niemasprawiedliwoscinatymswiecie #gorzkiezale #tyleprzegrac #licealistkajestsmutna
  • 43
  • Odpowiedz
@gryfek: Miło spotkać osobę o podobnych zainteresowaniach. :) Nie napisałam klasy elitarne, a profilowanej w stronę nauk ścisłych, jest różnica. Słowo prestiżowa zapisałam w cudzysłowie - oznacza to że nie jest to moje a kolesia zdanie. Chłopak zresztą nie potrafi wydukać niemal nic na żadnej z lekcji. Pół-mózg - bo znał za elitą, pchając się w coś co nie pasuje do jego talentów. Tak, uważam się za lepszą od niego bo wiedziałam przynajmniej co chce w życiu robić i poszłam do klasy temu odpowiadającej - bo to po prostu lubię. Co więcej - uważam większość ludzi za lepszą od niego, tych wszystkich nie podążających za "elitarnością". Z twoich słów wynika że myślimy tak samo, moje zostały wcześniej opacznie zrozumiane, wynikła z tego ciekawa dyskusja - nie wiem więc czy to nieporozumienie było złe czy dobre.

Jakoż nie wierzę aby którykolwiek z sportowców wyczynowych miał dobrą starość - niszczy to ich organizm, są na granicach jego wytrzymałości, wypalają się. Nawet bez dopingu, a jednak... W sporcie w grę wchodzą zbyt wielkie pieniądze aby to było uczciwe, nie uznaję tego za ciekawe, warte tego aby pamiętać. Kiedyś pewnie słyszałam o Bolcie, jednak mój umysł nie uznał tego za rzecz warta zapamiętania, ze względu na moje zainteresowania i poglądy, oraz to co myślę o uczciwości świata. Nie wiem czy są one prawdziwe, chciałabym wierzyć że ci ludzie naprawdę osiągają to sami ale jednak... Nie potrafię.

Co do sportu osobistego - dobrze, przecież każdy może popływać czy pojeździ na rowerze - sam, uczciwie dla siebie. Mi samej zdarza się to robić, czasem. Ale nie czuję ducha rywalizacji, nie widzę w niej najmniejszego
  • Odpowiedz
@Axoi: Racja, źle zrozumiałem intencje. Mój błąd. Wybacz.

Uważasz, że to Ty będziesz sobie dobierać ludzi z którymi będziesz się spotykać? Chociażby w robocie? Bo ja jestem typem naziola (tak większość ludzi by o mnie powiedziała), a niestety zadawać się muszę z ultralewakami, anarchistami. I z nimi muszę mieć jakąś płaszczyznę porozumienia w robocie, aby nie stwarzać sobie ciągle wrogów, mieć możliwość zagadania o czymś spoza pracy, gdy przebywamy w jednym chociażby pomieszczeniu w momencie, gdy nie ma przez jakiś czas nic ważnego do zrobienia. Milczeć przecież nie będziemy i gapić się w okno.

Co do sprawności na starość, to tak jak napisałem, zależy od tryb życia. Spójrz na Pelego i Maradona. Przeciwieństwa. Jeden aktywny, bez nadwagi, udzielający się publicznie, a drugi wyniszczony ćpun, choć ostatnio ponoć wyluzował z
  • Odpowiedz
@gryfek: Cóż, za często gdy z kimś rozmawiam pojawiają się nieporozumienia, taka niekomunikatywna juz jestem, przyzwyczaiłam się do tego. Zrażam tym do sienie wiele osób - chociaż nie jest mi z tego powodu specjalnie smutno. Przynajmniej wiem że ci którzy się ze mną nadal kontaktują naprawdę mnie lubią i tolerują.

Też jestem takim "typem naziola", ale wielu z moich znajomych, nawet przyjaciół to lewacy, anarchiści. Potrafię się z taką osobą dogadać, przekonać że mam coś wspólnego. Po prostu próbuje wyczuć czego dana osoba nie lubi i mówić o wspólnych rzeczach, choćby było ich mało. Dlatego na przykład niemal nigdy nie poruszam tematu religii... oprócz rozmów z jednym naprawdę wyjątkowym punkiem. Oczywiście nie zawsze mi się to udaje, no i mój problem z rozpoznawaniem emocji też robi swoje ale... Jeśli ktoś da mi szanse to zwykle udaje mi się dogadać.

Ci dwaj to piłkarze, tak? W każdym razie pierwszemu pogratulować że wytrzymał sławę, która musi być naprawdę spora żebym kojarzyłam to nazwisko.
  • Odpowiedz