Wpis z mikrobloga

Jak zwykle po otrzymaniu paczki od niezawodnego @dyniel naszło mnie kilka rozkmin. Po pierwsze - nie ma lepszego dealera na Mirko. Zarzuci przynęte, wrzuci jakiś gratis a potem i tak wrócisz do niego po pełną wersję ;)

Po drugie - Dior to bezapelacyjnie top mainstreamu. To, jakie oni stworzyli zapachy... Całą seria Eau Sauvage, rozciągnięta na 50+ lat - a każdy zapach z rodziny inny ale równie ciekawy, niby nie podobne a jednak mają ten wspólny pierwiastek. Niesamowite. To, że ta sama marka stworzyłą też serię Homme (tą irysową) to już za dużo, a jeszcze w tle majaczy Farenheit z wszystkimi flankerami. Żaden mainstream nie ma tak dużo do zaoferowania. Albo i miał, bo jednak różnica między ESP 2012 a 2017 jest wyczuwalna

Po trzecie - vintage Lapidus to jest potwór. Dewastator. Gwałciciel. Wrzucenie dwóch chmur na nadgarstek po 16h wciąż zabija, po prysznicu z dobrym szorowaniem wciąż go czuć, nieomal przyćmił globala ESP wrzuconego następnego dnia. Sam zapach... kontrowersyjny, ale starsze wypusty są znacznie lepsze niż to, co można dostać aktualne. Ale nawet '98 jest mocno syntetyczny. Porównywanie do Kourosa wydaje się jednak zbyt odległe, poza ciężarem gatunkowym i projekcją to nie są zbyt podobne zapachy. No, może ta nutka moczu w Tadeuszu...

#perfumy