@simsoniak: Nie moje klimaty, a dodatkowo kiedyś grałam w teatrze źródeł inspirowanym właśnie Gardzienicami i odbiło mi się to na psychice;_; Teraz mam to na zajęciach i po prostu mi się wspomnienia włączyły kiedy to przez kilka godzin czułam się jak śmieć przez te "zajęcia". Dla mnie za dużo jest tam wchodzenia człowiekowi do głowy (mówię o aktorze) i zmieniania jego osobowości. Poza tym, nie jestem za aktem całkowitym Grotowskiego,
@Siedzi: Byłam kiedyś na cyklu spotkań teatralnych, pokazy sztuk reformatorów (czy też po prostu, osobistości) były poprzedzone wykładami. Grotowski, Kantor - na filmie, tylko teatr Mumerus na żywo ("Cyrki i ceremonie" na bazie Wojtkiewicza też nie łatwe, ale pocztówkowo, zdjęciowo - wspaniałe).
W każdym razie, uznałam to za przerażające, niewiele przeczytałam, bo wręcz postanowiłam nie tyle nie się nie zagłębiać, co wręcz się nie zbliżać, to nie na moją wrażliwość
@Siedzi: Właśnie, mogłabyś powiedzieć więcej o tych warsztatach i zajęciach? O użytych formach pracy? Zwłaszcza o tych, które spowodowały, że czułaś się jak śmieć. Chodzi mi o metody wchodzenia do głowy, tylko o tym czytałam - ciekawam, jak to współcześnie wygląda w praktyce.
@simsoniak: Metamorfozy, albo Złoty Osioł - tutaj możesz poczytać co sam reżyser o tym pisał, krótko, ale jednak coś. Nie mają nic wspólnego z Owidiuszem, nawiązują głównie do starożytnej Grecji, ale nie tylko. Tytułowe metamorfozy to przejście z bachanaliów do chrześcijaństwa, ale to baaardzo duże uproszczenie ;)
Ogólnie takie coś trzeba "przeżyć", żeby do końca zrozumieć jakie to uczucie, bo zanim miałam te warsztaty z dziewczyną z Gardzienic, to sądziłam, ze to taki sobie zwykły teatrzyk w którym po prostu dużo sie krzyczy i biega po scenie. Ale to tak naprawdę kupa emocji, patrzenie na siebie tak długo, ze aż stanie się to uporczywe, dotyk, niekoniecznie intymny, ale po prostu w pewnym momencie nawet zwykłe dotykanie ręki drugiej osoby staje się męczące i denerwujące.
Wyobraź sobie, że siadasz naprzeciwko obcej osoby, albo kolegi/koleżanki ze studiów i łapiecie swoje dłonie. Żadnych innych gestów, ręce nie wędrują gdzie indziej. Tylko tam się dotykacie (ruszanie palcami i badanie dłoni dozwolone) i jednocześnie cały czas patrzycie sobie w oczy. Może wydawać się, że to całkiem ok, ale gdy robisz to 10 minut, 20, godzinę, to zaczynasz czuć dyskomfort. A chodzi o to, żeby znaleźć świadomość swojego ciała i ciała drugiej osoby. To staje się intymniejsze od pocałowania się na scenie, czy zagrania sceny seksu. Wyczuwa się napięcie, emocje, bo najpierw się śmiejesz, potem się nudzisz, a potem irytujesz, aż wreszcie zaczynasz czuć dyskomfort połączony z lekkim stanem którego nawet nie umiem opisać. To takie jakby zrozumienie drugiej osoby i jej ciała - że jest ono takie jak moje i możemy nawzajem z nim robić co chcemy, to tylko kwestia przełamania granic. Może brzmieć absurdalnie, ze zwykłe macanie się po dłoniach tak działa. Ja się z tego na początku śmiałam, potem
Nienawidzę tego teatru ;;
#teatr #gardzienice #siedziplacze
W każdym razie, uznałam to za przerażające, niewiele przeczytałam, bo wręcz postanowiłam nie tyle nie się nie zagłębiać, co wręcz się nie zbliżać, to nie na moją wrażliwość
Ogólnie takie coś trzeba "przeżyć", żeby do końca zrozumieć jakie to uczucie, bo zanim miałam te warsztaty z dziewczyną z Gardzienic, to sądziłam, ze to taki sobie zwykły teatrzyk w którym po prostu dużo sie krzyczy i biega po scenie. Ale to tak naprawdę kupa emocji, patrzenie na siebie tak długo, ze aż stanie się to uporczywe, dotyk, niekoniecznie intymny, ale po prostu w pewnym momencie nawet zwykłe dotykanie ręki drugiej osoby staje się męczące i denerwujące.
Wyobraź sobie, że siadasz naprzeciwko obcej osoby, albo kolegi/koleżanki ze studiów i łapiecie swoje dłonie. Żadnych innych gestów, ręce nie wędrują gdzie indziej. Tylko tam się dotykacie (ruszanie palcami i badanie dłoni dozwolone) i jednocześnie cały czas patrzycie sobie w oczy. Może wydawać się, że to całkiem ok, ale gdy robisz to 10 minut, 20, godzinę, to zaczynasz czuć dyskomfort. A chodzi o to, żeby znaleźć świadomość swojego ciała i ciała drugiej osoby. To staje się intymniejsze od pocałowania się na scenie, czy zagrania sceny seksu. Wyczuwa się napięcie, emocje, bo najpierw się śmiejesz, potem się nudzisz, a potem irytujesz, aż wreszcie zaczynasz czuć dyskomfort połączony z lekkim stanem którego nawet nie umiem opisać. To takie jakby zrozumienie drugiej osoby i jej ciała - że jest ono takie jak moje i możemy nawzajem z nim robić co chcemy, to tylko kwestia przełamania granic. Może brzmieć absurdalnie, ze zwykłe macanie się po dłoniach tak działa. Ja się z tego na początku śmiałam, potem