Wpis z mikrobloga

Pewnie wielu z was też ma często myśl "nie wiem dokąd to wszystko zmierza", albo "prawdziwe życie dzieje się gdzieś indziej i mnie omija".
Moja sytuacja wygląda pokrótce tak, że żyję sobie z dziewczyną, która ma swój biznes i pracuje razem z nią, ale czuję że to nie to.
Nawet kiedy pisze, to jako random w necie mam poczucie winy, że to robię.
Związałem się z nią nie wiedząc, czy tego chce. Po prostu popłynąłem z prądem, kierując się tego czego chce ona, ale #!$%@? nie potrafię też powiedzieć, że definitywnie jej nie kocham, chociaż może nadal patrzę na jej potrzeby.
I uświadamiam sobie, że zachowuje się jak moja matka, która już mi jako dziecku mówiła, że nie kocha ojca, ale nie umie się z nim rozstać.
Jak NCP, który nie ma wpływu na swoje pieprzone życie, bo sam wyrzucil #!$%@? ster do wody.
Może wiecie jak to jest: Robimy coś razem,ale ja nie czuję satysfakcji i widząc czasami jej entuzjazm zaczynam czuć wściekłość.
Albo: ona mówi do mnie coś, co mnie kompletnie nie interesuje i tylko udaje zainteresowanie.
Zaczynam podejrzewac, że jestem ofiarą jej dobroci.
Polega to na tym, że dana osoba robi dla ciebie tyle, że w pewien sposób uwiązuje cię, no bo przecież tyle dla mnie zrobiła.
Fakt, że gdyby nie ona byłbym teraz m.in bezrobotny. Pomogła też mi w jednej grubej sprawie rodzinnej, której nie dałbym rady ogarnąć.
Ale w głębi duszy czuje, że to nie to i jednocześnie, że jestem okrutny i podły.
Kolejna sprawa to to, że ja nie chce mieć nigdy dzieci, a ona oczywiście chce i były już inby z tego powodu.
Jest ode mnie starsza i zegar biologiczny już powoli daje o sobie znać. Z tyłu głowy mam myśl, że to przecież jebnie,bo ja nie chce zrobić dziecka dla świętego spokoju.
Mam już tak namieszane w głowie, że sam nie wiem czego chcę. Wiem głównie czego nie chce.
Brakuje mi odwagi, by żyć po swojemu. Nawet nie wiem, jak to życie miałoby wyglądać.
Czasami myślę, że z tego powodu jestem przegrany i kiedyś postanowię się wylogować.
Zazdroszczę tym, którzy mają swoje cele i marzenia. Ja czuję się jak pionek w nieswojej grze. Nie potrafię wymyślic sobie czegoś, dla czego warto #!$%@?ć. Moim zdaniem brak jasnego celu to najgorsze, co może spotkać człowieka. Można mieć wygląd Quadimodo, albo niepełnosprawność, ale jeśli wie się czego się chce, to życie ma smak.
Ja jestem tchórzem i konformistą, włóczącym się po stronicach własnej opowieści.
Na koniec dodam tylko, że nie planuje łykać SSRI, bo moim zdaniem, to nie żadna depresja tylko #!$%@? charakter i nieumiejętność grania w tą grę, trwająca kilkadziesiąt lat.
Niestety nikt nas nie nauczył żyć i metodą prób i błędów, musimy próbować robić to sami.
Ojciec mój też nie miał udanego życia i leży już pod ziemią, a matka ma tak samo #!$%@? pod czapką jak ja. Dochodzę do smutnej konkluzji, że życie niektórych, to nie epika ani liryka, a dramat.
#przegryw #zwiazki #zalesie
  • 2
  • Odpowiedz
@fetfrumos: skoro juz teraz ci robi inby o dzieciaka, ktorego za #!$%@? nie chcesz i w dodatku sytuacja wyglada tak, jak opisujesz, czyli ze sie meczysz, to to zakoncz bo za chwile dojdzie do tego ze zebys mial spokoj to zrobisz tego dzieciora, wezmiecie kredyt i sobie nasrasz do zycia( ͡° ͜ʖ ͡°)
  • Odpowiedz