Wpis z mikrobloga

Zanim przejdę do rzeczy, mały background: gdzieś od 2010 roku walczyłem z #depresja . Było co raz gorzej i gorzej ale walkę tę prowadziłem sam, myśląc, że sobie poradzę więc można się domyślać jak wyszło. Co ważne w tej historii - starałem się, naprawdę starałem zwrócić czyjąś uwagę na mój problem. Efektu też możecie się domyślać - "Idź pobiegaj" i te sprawy.

Mimo wszystkich przeciwności losu, jakoś w 2020, pojawiła się kobieta, która zmotywowała mnie do leczenia. Na leki zareagowałem doskonale i już po zaledwie pół roku funkcjonowałem całkiem normalnie a po 10 miesiącach nie było nawet śladu po depresji. Dziś mam jednak 2022 i niestety to cholerstwo wróciło - jeszcze mocniej niż przedtem. I teraz przechodząc do sedna - dziś już nawet nie mam ochoty o tym mówić - ani znajomym ani rodzinie, bo wiem jaka znowu będzie reakcja. Wsparcia u kobiety też już nie mam i jedyne, co mnie jeszcze powstrzymuje przed spacerkiem na peron, to młody. Szkoda mi go, bo wiem, że będzie to dla niego tragedia. W ostatnim przebłysku zdrowego rozsądku umówiłem się jeszcze do lekarza - w dzień wizyty mi ją odwołali (sic!) i przełożyli ale już nawet nie wiem, na kiedy. Nie mam już siły. Podsumowując - strasznie #!$%@? to choroba.
  • 4
@arti040 jeżeli ta suka właśnie wraca i zwiększa swoje natężenie, to myślę, że nawet młody cię nie powstrzyma przed spacerkiem na peron. Ja tak miałem, trzymałem się myśli o nim, ale kiedy mnie dopadło, to zaczęło się tłumienie umysłu narko a w ostateczności, gdy nie byłem w stanie jeść i wyjść z łóżka, tylko magik magik magik i aż do kolejnego, ledwo już wzbraniabego podejścia...

Podobnie długo się nie leczyłem, jakieś kilkanaście
@Lecerdian: Fajnie, że napisałeś. Bardzo chciałbym poczytać o innych, którzy są w podobnej sytuacji. A najlepiej historię tych, którym się wydawało, że już sobie poradzili ale jednak to wróciło. Czy też czują taką, nie wiem, jak to nazwać - obojętność jak kamień? Dosłownie jak kamień - ciężki i twardy. Przedtem też tak było ale jednak szukałem ratunku, mówiłem o tym a teraz nic. Nie czuje takiej potrzeby nawet. Czuję złość i
@arti040 ech, trzeba się tym podzielić, nieważne jak bardzo to jest trudne. Ja gdzieś dwa lata temu zaczynałem od leczenia problemu z alkoholem, ale to się okazało skutkiem, w nie przyczyną psychicznych dolegliwości. Rzecz jednak w tym, że zrozumiałem od tamtego czasu, że ważne jest przyznanie się samemu sobie do kłopotów, oraz zrozumienie, że do walki potrzeba pomocy, kogokolwiek, chociaż tak bardzo trudno jest i nią prosić. Może jednak znalazłby się ktoś
via Wykop Mobilny (Android)
  • 2
Młody, to w zasadzie jedyne czego nie zaniedbuje. I patrząc na wszystko inne, jak mi sie sypie i nie wychodzi, to ja naprawdę nie wiem, jak mi się z nim akurat w ogóle udaje ;-) Gdyby nie on, to bym się pewnie poddał. Choć, już muszę przyznać, że czasami ostatnio tracę cierpliwość i do niego. Wtedy, mu mówię, że przepraszam ale tata jest chory i musi pobyć sam. I idę do kibla