Szliśmy cały czas przed siebie. Nie był to szybki marsz, a nawet zwykły chód – chory kucharz wspomagany przez Lady Elię bardzo nas opóźniał. Słyszałem jak reszta szeptała między sobą, że powinniśmy coś z tym zrobić, bo przez nich szybko zginiemy. Mimo wszystko poruszaliśmy się cały czas na wschód, w stronę statku. Błękitna tafla jeziora po naszej lewej stronie dawała pewne poczucie bezpieczeństwa. Ta zupełna cisza, która towarzyszyła podróży była momentami przerażająca…
Drzewa stawały się coraz gęstsze, a to oznaczało, że zmierzamy w stronę większego obszaru leśnego – to dobry znak, biorąc pod uwagę, że obecny zapas jedzenia szybko się kurczył. Dlatego też pod osłoną nocy udałem się zapolować. Marny był tego efekt. Miejmy nadzieję, że gdy wkroczymy na ten teren leśny, Bóg da nam możliwości upolowania czegoś większego niż kilka chudych bażantów…
To był spokojny dzień i tuż przed zaśnięciem modliłem się, by tak już pozostało do końca. Prosiłem też Boga o rychły powrót do zdrowia dla Prince’a – obecnie był ogromnym dla nas kłopotem. I lepiej by Pan mnie dobrze wysłuchał, bo jeśli szybko nie wyzdrowieje to będziemy musieli go zabić…"
@Grayish_Starling tak czytam Twoje wpisy Mirabelko i widzę że kreatywna z Ciebie babeczka, fajnie. Przydają się tacy ludzie na tym smutnym jak #!$%@? świecie (。◕‿‿◕。)
@Absydion: dziękuję ślicznie za te miłe słowa (。◕‿‿◕。) dopieściłeś moje ego ;D hmm... W sumie zazwyczaj w otoczeniu opisują mnie bardziej epitetami typu "szalona", ale kreatywna też chyba pasuje ( ͡°͜ʖ͡°)
@Absydion: haha, jedną rzeczą mogę się pochwalić (⌒(oo)⌒) umiem dotknąć łokieć językiem ( ͡°͜ʖ͡°) tylko ciężko mi to byłoby udowodnić w internecie ( ͡°ʖ̯͡°)
Tak wygląda gęba człowieka, który żre i wozi się z rodzinką za nasze pieniądze z vipowskimi dojazdami do samolotu po całym świecie pod pretekstem wyjazdów służbowych #mkol #swinskiryj
Poniżej część druga mojego opowiadania. Miłego czytania ʕ•ᴥ•ʔ
Hasztag do obserwowania/banowania: #dziennikekspedycji
"Dzień Drugi
Szliśmy cały czas przed siebie. Nie był to szybki marsz, a nawet zwykły chód – chory kucharz wspomagany przez Lady Elię bardzo nas opóźniał. Słyszałem jak reszta szeptała między sobą, że powinniśmy coś z tym zrobić, bo przez nich szybko zginiemy. Mimo wszystko poruszaliśmy się cały czas na wschód, w stronę statku. Błękitna tafla jeziora po naszej lewej stronie dawała pewne poczucie bezpieczeństwa. Ta zupełna cisza, która towarzyszyła podróży była momentami przerażająca…
Drzewa stawały się coraz gęstsze, a to oznaczało, że zmierzamy w stronę większego obszaru leśnego – to dobry znak, biorąc pod uwagę, że obecny zapas jedzenia szybko się kurczył. Dlatego też pod osłoną nocy udałem się zapolować. Marny był tego efekt. Miejmy nadzieję, że gdy wkroczymy na ten teren leśny, Bóg da nam możliwości upolowania czegoś większego niż kilka chudych bażantów…
To był spokojny dzień i tuż przed zaśnięciem modliłem się, by tak już pozostało do końca. Prosiłem też Boga o rychły powrót do zdrowia dla Prince’a – obecnie był ogromnym dla nas kłopotem. I lepiej by Pan mnie dobrze wysłuchał, bo jeśli szybko nie wyzdrowieje to będziemy musieli go zabić…"
Udanej soboty! (。◕‿‿◕。)
#pisanie #piszzwykopem #opowiadanie i trochę #hobby
www.graish-starign.pl na przyklad jak ja mam ratslab.xyz