Aktywne Wpisy
Artok +1752
niochland +1006
Oto pani Grażyna Boniecka. Szefowa fundacji Freedom-24, która odpowiada za ten POWAŻNY pozew wykop.peel na 1,5 miliona ziko, M. razem z panią Boniecką oczekują:
ujawnienia "wszystkich numerów IP osób i danych osób logujących się na portalu, które ujawniały i udostępniały zdjęcia, które nie zostały opublikowane".
Pani Boniecka reprezentuje żonę Sebastiana M. który jest oskarżony o to, że spowodował spalenie żywcem trzyosobowej rodziny, a potem wyjechał (na wakacje) do Dubaju.
https://wykop.pl/wpis/77194285/majtczaki-pozywaja-wykop-pl-na-1-5-miliona-zlotych
ujawnienia "wszystkich numerów IP osób i danych osób logujących się na portalu, które ujawniały i udostępniały zdjęcia, które nie zostały opublikowane".
Pani Boniecka reprezentuje żonę Sebastiana M. który jest oskarżony o to, że spowodował spalenie żywcem trzyosobowej rodziny, a potem wyjechał (na wakacje) do Dubaju.
https://wykop.pl/wpis/77194285/majtczaki-pozywaja-wykop-pl-na-1-5-miliona-zlotych
tl:dr
Otóż przyszedł do nas nowy pracownik więc tradycyjnie musiał przejść "chrzest bojowy". Wybadaliśmy trochę grunt i okazało się, że gość wierzy w rzeczy nadprzyrodzone. Duchy będą jak znalazł stwierdziliśmy wraz Czupryną, który okazał się naprawdę niezłym śmieszkiem i dobre akcję #!$%@? w robocie. Niby mimochodem na nocnej zmianie zaczęliśmy "wspominać" o domu za halą, w której powiesił się gościu, który nie mógł spłacić kredytu. Nikt tej ziemi nie chciał i po latach wykupiła go nasza firma i postawiła magazyn. Na naszą korzyść działały stare dachówki i gruz po jakimś przejściowym magazynie. Wysyłamy więc nowego za halę (ok 2 w nocy), żeby poszukał jakieś pierdoły a my sami zaczęliśmy obmyślać plan. Na naszą naradę wszedł akurat kierownik (kierownica ma tylko zmiany dzienne), którego postanowiliśmy wtajemniczyć. Po wysłuchaniu nas popatrzył na nas wzrokiem mówiącym, że chyba nas #!$%@?ło i kręcąc głową wrócił do biura gdzie z zapałem wziął się do pracy. A nasz kierownik pracuje jak mało kto i to fizycznie! Ktoś go podobno kiedyś widział jak SAM OSOBIŚCIE przełożył torebkę herbaty z kartonika do szklanki! Większość nie wierzy, bo jemu się nawet okna nie chciało zamknąć jak śnieg zaczął padać. Okna otwarte bo za ciepło. Za ciepło, bo klima ustawiona na za wysoką temperaturę. A temperatury nie zmniejszył, bo mu się nie chciało wstawać :). No więc wracając do meritum. Wysyłamy młodego za halę, ja zakładam na siebie białą płachtę a Czupryna ma hałasować łańcuchami (bo dusza pokutuje za zadanie sobie śmierci). Za halą, między nią a ogrodzeniem znajduje się więcej krzaków niż w latach '70 co też działało na naszą korzyść. Zakradliśmy się więc niedaleko nowego, który szukał wymyślonej przez nas rzeczy. Ja zaczynam przemykać między krzakami, tak, żeby mnie było widać, ale ledwo, a Czupryna jedzie z łańcuchami. Nowy transformował się momentalnie w Usaina Bolta z taką prędkością, że prawdopodobnie pobił rekord świata w biegu na 100m. My sobie heheszkujemy a tu za nami coś się zaczyna dziać... Krzaki zaczynają się ruszać, słychać jakiś niewyraźny szept, a z ciemności wyleciał w naszą stronę sznur. Z charakterystyczną pętlą... Cóż, transformacja w Bolta nie jest taka trudna :) #!$%@? do wejścia hali, czyli musieliśmy ją obiec, bo miejsce akcji działo się za nią. Mijamy róg i nagle słyszymy śmichy chichy i rżenie jak z końskiego pornola. Zatrzymujemy się, spoglądamy niepewnie w tamtą stronę a tam ekipa 3 pracowników z hali (im też powiedzieliśmy o pomyśle, ale nie chcieli wziąć udziału. Teraz wiemy czemu). O wy kaktusy zalotne - zakląłem siarczyście. Będzie zemsta. Cichaczem wskoczyliśmy znów w krzaki i ich okrążamy, żeby nas nie widzieli i atakujemy od tyłu. Powiesiłem swoją płachtę na najwyższy krzak (jakieś małe drzewko), rozłożyłem po całej koronie, żeby przypominało taką białą kulę i wraz z Czupryną zaczynamy jęczeć i zawodzić. Ci się odwracają w naszą stronę, my schowani w krzakach, widzą coś białego wiszącego nad ziemią i słyszą jęki i robią to czego się spodziewaliśmy. Tej nocy Usain miał #!$%@? wielką konkurencję. Więcej! W porównaniu z nami był cienkim bolkiem :). My ze śmiechu już nie mogliśmy, więc kwiczymy jak świnie podczas kataru. Uciekająca ekipa zatrzymała się, spojrzała na nas i z jeszcze większym darciem ryja zaczęła stosować słynną francuską strategię, czyli taktyczny odwrót. Stwierdziliśmy, że może nas nie poznali i spokojnym krokiem ruszyliśmy w stronę magazynu. Weszliśmy, zobaczyliśmy ich tak przerażonych, że naszły mnie wyrzuty sumienia. Podchodzimy i chcemy ich uspokoić, że to my im zrobiliśmy dowcip. Oni powiedzieli, że wiedzą. Jednak gdy się wtedy do nas odwrócili zobaczyli za naszymi plecami białą postać. Miała białą twarz i ręce i po prostu stała jakieś 2 metry za nami nie ruszając się... Nie wierzę #!$%@?.
Na naszą korzyść działały stare dachówki i gruz po jakimś przejściowym magazynie. Wysyłamy więc nowego za halę (ok 2 w nocy), żeby poszukał jakieś pierdoły a my sami zaczęliśmy obmyślać plan. Na naszą naradę wszedł akurat kierownik (kierownica ma tylko zmiany dzienne), którego postanowiliśmy wtajemniczyć. Po wysłuchaniu nas popatrzył na nas wzrokiem mówiącym, że chyba nas #!$%@?ło i kręcąc głową wrócił do biura gdzie z zapałem wziął się do pracy. A nasz kierownik pracuje jak mało kto i to fizycznie! Ktoś go podobno kiedyś widział jak SAM OSOBIŚCIE przełożył torebkę herbaty z kartonika do szklanki!
Większość nie wierzy, bo jemu się nawet okna nie chciało zamknąć jak śnieg zaczął padać. Okna otwarte bo za ciepło. Za ciepło, bo klima ustawiona na za wysoką temperaturę. A temperatury nie zmniejszył, bo mu się nie chciało wstawać :). No więc wracając do meritum. Wysyłamy młodego za halę, ja zakładam na siebie białą płachtę a Czupryna ma hałasować łańcuchami (bo dusza pokutuje za zadanie sobie śmierci). Za halą, między nią a ogrodzeniem znajduje się więcej krzaków niż w latach '70 co też działało na naszą korzyść. Zakradliśmy się więc niedaleko nowego, który szukał wymyślonej przez nas rzeczy.
Ja