Wpis z mikrobloga

Ależ dzisiaj była noc! Najpierw dosyć zwyczajne, lecz trochę "dziwne", #sny, potem #swiadomysen, a na koniec #oobe - a przynajmniej tak mi się wydawało zaraz po przebudzeniu, bo potem, z każdą kolejną minutą, pewność ta malała na rzecz "zwykłego" świadomego snu. Ale nie uprzedzajmy faktów. Uprzedzam z góry, że wpis będzie długi.

Wszystko zaczęło się trochę po 4 nad ranem, gdy się przebudziłem - sprawdziłem godzinę na telefonie i zadowolony, że nie trzeba zaraz wstawać, zmieniłem bok i wróciłem do spania. Pierwszy sen po zaśnięciu był z gatunku "zwyczajnych-niezwyczajnych", bo ulicę od mojego bloku była jakaś afera, która skończyła się porwaniem jakiegoś dziecka przez Macieja Stuhra. :P Ale że niezbyt mnie to obchodziło, to poszedłem w stronę swojego mieszkania i tam napotkałem na dziwną klatkę schodową - wysokość windy (której normalnie nie ma) i klatki schodowej była ok. 1 metra, plus ta ostatnia była w formie wysokich i wąskich kręconych schodów (tak myśląc o tym później doszedłem do wniosku, że nie pierwszy raz spotykam to w swoich snach, ale nie wiem, co może u mnie oznaczać ten motyw - to temat na inny czas).

W końcu jakoś dotarłem do siebie, a tam sala szkolna z jakimś sprawdzianem z polskiego. :) Oczywiście byłem ostatni i gdy usiadłem i dostałem pustą kartkę, to coś się zaczęło na niej pojawiać - a że ostatnio czytałem o sposobach wywoływania oobe, to włączyła mi się świadomość snu i pomyślałem, by zakotwiczyć się w tym i przenieść się do nowej lokacji już pełen "sił" związanych z LD.

I pojawiłem się na jednym ze skrzyżowań w swoim mieście, które wyglądało inaczej niż w rzeczywistości, ale w śnie wiedziałem, że to te konkretne. Z ciekawostek - było zupełnie puste, we wszystkich czterech kierunkach nie widziałem ani jednej osoby. Ale skupiłem się na tym, że udało się osiągnąć oobe (latałem + miałem poczucie siebie w pierwszej osobie, ale widok w trzeciej), więc pomyślałem, by udać się do pewnego znajomego. Cyk i jestem w jakimś mieszkaniu - ale osoba tam spotkana była gdzieś tak dwukrotnie starsza niż obecnie ten kolega. Było to dziwne, ale momentalnie mnie cofnęło na skrzyżowanie.

I tak myśląc sobie co dalej, pomyślałem w "eter", że jeśli jest tam ktoś mi przychylny i chce mi pomóc z oobe, to niech to zrobi (nie uznaję "przewodników"). I nagle samoistnie zacząłem lecieć w niebo w jakimś kierunku, przebiłem warstwę chmur i prawie w mgnienie oka znalazłem się w jakimś nowym miejscu (później o tym pomyślałem, że to by dobrze pasowało do opisów Monroe'a, gdy pisał, że gdzieś dolatywał po chwili lotu).

Wszystko, co się od tego momentu zadziało, dosyć szybko po przebudzeniu zaczęło uciekać mi z pamięci, więc tylko opiszę tak pokrótce. Trafiłem jakby do pomieszczenia wielkości kilku(nastu?) stadionów, gdzie w powietrzu były zawieszone "wysepki", na których były "domki", w których przebywały (czy na stałe?) różne drużyny "ludzi" (tak naprawdę widać było tylko głowy, reszta była w jakichś kombinezonach). Gdy się tam pojawiłem to od razu kogoś zapytałem, co to za planeta i dostałem odpowiedź - "juni". Też nie mam pojęcia co to. :P Pamiętam, że gdy spojrzałem na ichniejszy laptop, to część klawiszy była jak u nas, a część znaków była w formie graficznej, coś jak hieroglify.

Tutaj prawdopodobnie utraciłem część swojej świadomości, bo zamiast dalej pytać o wszystko, to jakby zacząłem wsiąkać w tutejsze życie - zacząłem zżywać się z innymi, uczyć się jakichś taktyk itp. Doszło do tego, że miałem wystąpić w jakimś "meczu" od początku i już zaczęliśmy wychodzić, gdy nagle wyrzuciło mnie stamtąd i trafiłem jakby do międzystanu, z którego tym razem nie potrafiłem wrócić do tamtego świata i po chwili się obudziłem.

A dlatego "tym razem", bo w czasie całego mojego pobytu w tamtym miejscu wywalało mnie kilkanaście razy. Za każdym razem wracałem do miejsca, które wyglądało jak kanał telewizyjny, gdy nie jest nadawany sygnał (wszystko było w odcieniach szarości, jakby ziarno - później przypomniałem sobie, że o czymś podobnym pisał Monroe/Moen), ale zaczynałem się koncentrować na tym, co się działo zanim mnie wywaliło, i wracałem z powrotem. Całość trwała krótką chwilę, więc moim pierwszym skojarzeniem było to, gdy dostajemy z niewiadomych przyczyn dc w grze online i po prostu musimy zalogować się ponownie. :) Dopiero po finalnym wybudzeniu zauważyłem, że cały czas spałem na prawej ręce, której już prawie nie czułem, więc pewnie stąd te wywalenia.

A jako bonus wrzucam opis jednej z moich wcześniejszych "przygód", który przesłałem do jednego z podcastów o tej tematyce - opis trwa pierwsze 4 minuty: https://www.youtube.com/watch?v=EM1f8wC8KHo
  • 9
@billuscher Z tym też będzie ciężko - kiedyś miewałem LD co parę dni, a teraz, jak z oobe, jedynie liczę na szczęście. Muszę sobie popracować nad własną techniką co do oobe, ale to pieśń przyszłości.

Myślałem też, by iść na jakiś kurs do TMI, ale nie uznaję przewodników, więc nie wiem, czy bez tego nie byłyby to pieniądze wyrzucone w błoto.