Wpis z mikrobloga

#polskiedrogi #bekazrozowychpaskow trochę też #csiwykop

Dziś przytrafiła mi się sytuacja na drodze, która sprawiła, że się zagotowałem jak chyba jeszcze nigdy w mojej kilkunastoletniej historii powożenia.

Podłódzka Starowa Góra, piękna słoneczna pogoda, jadę sobie Oplem Insignią niezbyt szeroką asfaltową ulicą, a z naprzeciwka nadjeżdża Toyota Avensis w kombi. Samochód nie za duży, nie za mały, ale spokojnie do wyminięcia, pomimo skromnej szerokości drogi. Zbliżamy się do siebie, widzę że kierowca opozyta jakoś tak niezbyt ochoczo trzyma się tej swojej prawej strony, a to jednak warunek konieczny, żeby się bezkolizyjnie wyminąć. Przy niewielkiej prędkości zjeżdżam maksymalnie do prawej, prawe koła znalazły się na nieutwardzonym poboczu w momencie wymijania, ale niestety na uj się to zdało... Avena zahacza swoim lusterkiem o moje, które pod naporem składa się, a plastikowa osłona wypina się i leci gdzieś w przydrożne krzaki. Zatrzymałem się. Patrzę w lusterko wsteczne. Sprawca kolizji zwolnił, ale się nie zatrzymał. Co jest? Może nie zauważył? Trąbie. Nic. Bez efektu. Widzę w lusterku, że kierowca Avensisa w niespiesznym tempie, jak gdyby nigdy nic, odjeżdża sobie z miejsca zdarzenia. #!$%@?łem się konkretnie. Zrobiłem nawrotkę i jadę za sprawcą, który, kiedy zorientował się, że jadę za nim zaczął dość mocno przyspieszać. Po jakichś 3 km "pościgu", udało mi się dogonić tego ananska, wyprzedzić i doprowadzić do zatrzymania samochodu. Kierowcą Avensisa okazała się być pani, z którą wywiązał się następujący, dosyć krótki i trochę komiczny dialog, który toczył się przez otwarte szyby, bez wysiadania z samochodów:

Pani: proszę nie zajeżdżać mi drogi, bo spieszę się po dziecko do przedszkola.
Ja: pani doprowadziła do kolizji i uszkodziła lusterko w moim samochodzie.
P: tam było bardzo wąsko
J: wiem, bo zjechałem na pobocze, żebyśmy mogli się minąć, a jednak pani zahaczyła o mój samochód
P: a ja nie mogłam zjechać na pobocze, bo po mojej stronie nie było. To jest pańskie ryzyko, że pan cały czas jechał, a nie zatrzymał się, żebym ja mogła przejechać.
J: chciałbym, żebyśmy spisali oświadczenie
P: nie mogę, bo się spieszę po dziecko do przedszkola.

I pojechała. Po raz kolejny uciekła.

Nosz k
*a mać. Byłem już wtedy w grubym niedoczasie tak więc pojechałem za nią jeszcze kilkaset metrów starając się zrobić jakieś zdjęcie, na którym widoczne będą tablice, żeby to potem zgłosić na policję, ale jak się potem okazało, na żadnym zdjęciu nic nie widać, bo jej samochód był bardziej upier****ny niż stół Kamila Durczoka.

Zrobiłem nawrotkę, wróciłem na miejsce zdarzenia, znalazłem obudowę lusterka (może jeszcze coś z niej będzie...), zrobiłem na szybko kilka zdjęć i pojechałem dalej.

Wrzucam fotkę Aveny. Może Wam uda się odczytać jakoś rejestrację? Początek to ELW.

Dziękuję za uwagę.
Pobierz
źródło: comment_16419407648IgHVyMFD8Gxz4CRT1OcYN.jpg
  • 5
Przy niewielkiej prędkości zjeżdżam maksymalnie do prawej, prawe koła znalazły się na nieutwardzonym poboczu w momencie wymijania,


@przypadkowyswiadek:

Nie zatrzymales sie. Realistycznie to widze 50/50 w najlepszym razie dla ugody, a wiem co pisze.
Czytajac o tej sytuacji bez emocji wydawac by sie moglo, ze ona rowniez mogla stwierdzic, ze to Twoje auto urwalo lusterko w JEJ samochodzie, ale ma to gdzies, bo musi do przedszkola - i co? I chyba