Wpis z mikrobloga

#wierszyknadziendobry

Przypomnij sobie, cośmy widzieli, jedyna,

W ten letni, tak piękny poranek:

U zakrętu leżała plugawa padlina

Na ścieżce żwirem zasianej.

Z nogami zadartymi lubieżnej kobiety,

Parując i siejąc trucizny,

Niedbała i cyniczna otwarła sekrety

Brzucha pełnego zgnilizny.

Słońce prażąc to ścierwo jarzyło się w górze,

Jakby rozłożyć pragnęło

I oddać wielokrotnie potężnej Naturze

Złączone z nią niegdyś dzieło.

Błękit oglądał szkielet przepysznej budowy,

Co w kwiat rozkwitał jaskrawy,

Smród zgnilizny tak mocno uderzał do głowy,

Żeś nieomal nie padła na trawy.

Brzęczała na tym zgniłym brzuchu much orkiestra

I z wnętrza larw czarne zastępy

Wypełzały ściekając z wolna jak ciecz gęsta

Na te rojące się strzępy.

Wszystko się zapadało, jarzyło, wzbijało,

Jak fala się wznosiło,

Rzekłbyś, wzdęte niepewnym odetchnieniem ciało

Samo się w sobie mnożyło.

Czerwie biegły za obcym im brzmieniem muzycznym

Jak wiatr i woda bieżąca

Lub ziarno, które wiejacz swym ruchem rytmicznym

W opałce obraca i wstrząsa.

Forma świata stawała się nierzeczywista

Jak szkic, co przestał nęcić

Na płótnie zapomnianym i który artysta

Kończy już tylko z pamięci.

A za skałami niespokojnie i z ostrożna

Pies śledził nas z błyskiem w oku

Czatując na te chwilę, kiedy będzie można

Wyszarpać ochłap zewłoku.

A jednak upodobnisz się do tego błota,

Co tchem zaraźliwym zieje,

Gwiazdo mych oczu, słońce mojego żywota,

Pasjo moja i mój aniele!

Tak! Taką będziesz kiedyś, o wdzięków królowo,

Po sakramentach ostatnich,

Gdy zejdziesz pod ziół żyznych urodę kwietniową,

By gnić wśród kości bratnich.

Wtedy czerwiowi, który cię będzie beztrosko

Toczył w mogilnej ciemności,

Powiedz, żem ja zachował formę i treść boską

Mojej zetlałej miłości!
  • 3